Gołąb

Wychodzę dziś z domu, patrzę, a na klatce schodowej siedzi gołąb. Przerażony okrutnie, lekko zmierzwiony. Widać, że po przejściach. Nie wiem, skąd się wziął, przypuszczam, że wleciał otwartymi drzwiami jakoś. W każdym razie były takie puchowe piórka gdzieniegdzie na piętrach niższych.

Żeby wypuścić, musiałem przejść obok, bo siedział na schodach. Oczywiście się przestraszył i próbował wylecieć przez zamknięte okno. Tragiczny widok, taki gołąb próbujący wylecieć przez zamkniętą szybę. Na szczęście nic mu się nie stało, a po chwili odleciał w bezpieczne miejsce.

Otworzyłem okno, pokazałem, gdzie ma lecieć. Chwilę pomyślał i poleciał, prosto, prościuteńko. Ładny widok, mimo, że za gołębiami nie przepadam.

Tylko nasrał na klatce, skubany.

Chcą nas zabić!

Wczoraj rano wyjrzałem za okno. Deszczowo, a raczej mokro. Wczoraj było zimno, więc zapowiadało się nieciekawie. Wyszedłem po bułki i… uderzyła mnie ciepła, niemal wiosenna pogoda. Do tego zapach… trochę jakby wilgotny stary drewniany garaż. Garaż, bo spaliny, olej z jezdni itp., a drewniany, bo pachniało mokrym drewnem, niemal jakimś pomostem. Tylko bez zapachu jeziora.

Temperatura taka, że w zasadzie można by chodzić w samej koszulce, ale i w bluzie nie było za ciepło. Tak akurat.

Potem, jadąc do pracy, wsiadłem do tramwaju (parę dni nie jeździłem, to trochę odwykłem). Usiadłem. Dostałem strzał gorąca od rozkręconego na maksa ogrzewania. Bo oczywiście MPK wychodzi z założenia, że ludzie wchodząc do tramwaju są ubrani tak, jak w biurze, a nie tak, jak na przystanku. I mamy mrozy. Logiczne.

I tak sobie myślę, że sporo zachorowań wywołanych jest właśnie takim naprzemiennym przegrzaniem i wyziębieniem. I nie rozumiem po co w tramwajach ogrzewanie (przy braku mrozu). Zwłaszcza rozkręcone na maksa.

Demokracja? Manipulacja!

Demokracja to taki fatalny system, ale nikt nie wymyślił lepszego. Ostatnie wydarzenia ładnie pokazują, na czym polega słabość tego systemu.

Chodzi oczywiście o Traktat lizboński i Irlandię. Był to jedyny kraj, w którym o przyjęciu bądź odrzuceniu traktatu decydować miało ogólnopaństwowe referendum, a nie wyłącznie grupa trzymająca władzę. Wstrzymam się w tym momencie od komentarza, czy tak ważne decyzje powinno podejmować całe społeczeństwo.

Referendum w tej sprawie odbyło się 12 czerwca 2008. Wynik? Około 53% głosów przeciw. I gdyby taki wynik był po myśli grupy trzymającej władzę, to byłby koniec. Ale nie był. Ruszyła medialna machina tłumacząca ludziom, czemu nie chcieli, czemu nie mieli racji i że w ogóle źle głosowali. Normalna propaganda, czy może raczej indoktrynacja. Oczywiście za państwowe (unijne?) pieniądze.

Po nieco ponad roku badania wykazały, że ludność jest już tak propagandą urobiona, że wynik głosowania będzie inny, więc 2 października 2009 referendum… powtórzono. Tym razem wszystko poszło o myśli grupy trzymającej władzę, więc zapewne kolejnego referendum nie będzie.

Morał? Drodzy wyborcy! Będziecie głosować będziecie tak długo, aż wybierzecie dobrze. To jest właśnie demokracja. Czy też manipulacja. Ludzie są coraz bardziej ogłupieni medialną, profesjonalnie przygotowaną, kosztującą grube pieniądze papką. Decydują niezdecydowani. Ci, których najłatwiej przekonać (omamić?) do swych racji. I to jest największa słabość obecnej demokracji – rządzą pieniądze i pustosłowie. Tak sobie myślę, do czego nas to zaprowadzi? Kolejny 1933?