„Jesteś?” czyli najgłupsze pytanie.

Nie chodzi o jakieś filozoficzne podejścia do natury istnienia, tylko o rozpoczynanie rozmowy przez komunikator. Bardzo wielu ludzi zaczyna rozmowę do Jesteś?. Nierzadko cała komunikacja też się na tym kończy. A pytanie jest totalnie bez sensu, moim zdaniem, jeśli zadawane przez komunikator.

Domyślam się, że intencją zadającego jest chęć rozmowy na żywo, bez oczekiwania na drugą stronę, ale przecież większość komunikatorów ma odpowiedniki stanów online, rozłączony (offline), niedostępny, nie przy komunikatorze (away), chętnie pogadam, nie przeszkadzać. Zwykle dochodzi jeszcze auto away, który warto skonfigurować tak (o ile nie ma tego ustawionego domyślnie), by się ustawił po paru(nastu) minutach nieobecności.

Oczywiście, nie każdy używa wszystkich statusów, ale nawet jeśli wykorzystuje się tylko online, offline i (auto) away, to pytanie IMHO traci sens.

Zadanie pytania Jesteś? gdy status jest offline, niedostępny czy (auto) away jest totalnie bez sensu. Jest w wprost napisane, że mnie nie ma, więc… Taki odpowiednik szarpania kogoś wyglądającego na śpiącego i pytania się śpisz?

Z kolei przy statusach online i chętnie pogadam jest wprost napisane, że jestem. Oczywiście, mogłem odejść od komputera i auto away jeszcze się nie załączyło, ale ryzyko jest niewielkie, poza tym, czym się różni czekanie na odpowiedź na Jesteś? od poczekania na odpowiedź na normalne pytanie (lub załączenie się auto away)?

Ostatni stan, to nie przeszkadzać (chyba, że w naprawdę ważnej sprawie). Sprawa Jesteś? na 99% zostanie przeze mnie zignorowana, jeśli jestem zajęty. W końcu jakbym chciał rozmawiać o pierdołach, to ustawił bym inny status. A przecież po takim pytaniu nie wiem, czego będzie dotyczyć rozmowa. Czyli olewka…

Poważnie myślę nad odpaleniem sobie bota, który na pytanie Jesteś? (najlepiej definiowane regexpem, bo to jednak w kilku wariantach występuje), będzie odpowiadał Nie ma mnie. To dopiero będzie zagadka. 😉 Nawiasem, czy zna ktoś bota tego typu pod centerim i/lub PSI?

Po PLNOG 4.

Miałem ambitny plan pisania na bieżąco, ale w sumie głupio siedzieć na wykładzie i trochę słuchać, a trochę pisać – IMO lepiej się skupić na wykładzie. Z kolei między wykładami (i po) ciekawsze rzeczy do roboty były (choćby dyskusja o wykładzie).

Podobno na spotkaniu podsumowującym co zmienić w PLNOG pojawiły się głosy, że za dużo marketingu (znowu). Szczerze powiem, że w tym roku nie odczułem tego – udało mi się tak wybrać ścieżkę (większość czasu były trzy linie), że nie trafiłem na nieciekawy marketingowy wykład. A te, na których byłem, niosły IMO wystarczającą dawkę techniki (no, OK, czasem były raczej teaserem i o technice rozmowy były na korytarzu, ale bez jakiegoś niesmaku na wykładzie).

Organizacyjnie – podziwiam. Pewnie kwestia doświadczenia z poprzednich, ale wyciąganie wniosków to też sztuka, poza tym coraz więcej uczestników. Świetnie dobrana lokalizacja (nie było duszno, miejsca akurat), świetne zaplecze techniczne (dwa razy byłem świadkiem problemów z projektorem, dwa razy przerwy w wykładzie praktycznie nie było, a obsługa była na miejscu i wiedziała co robić i wykład był przywrócony w ok. minutę; działające wifi). Zobaczymy jak z lagiem dotyczącym opublikowania wykładów na stronie tym razem, ale było bardzo dobrze.

Jedno, co mi się nie do końca podobało (na zasadzie „po co to”, nie „przeszkadza”) to trochę za duża ilość konkursów (plus „kto pierwszy znajdzie litery i wpisze na twittera” zakładało niesłuchanie wykładu). Fajnie, że było jak się oderwać, ale IMO impreza nie jest aż tak nieciekawa, by ktoś miał na to czas. 😉 Jeśli było robione na zasadzie „jest czas i ktoś, kto nie ma nic innego do roboty chce zrobić” to super, jeśli nie – IMHO spokojnie można sobie odpuścić.

Chyba trochę nie wypalił pomysł z twitowaniem (wybór Twittera jest dość oczywisty – ludzie z zagranicy, a paru było, nie będą używać np. Blipa). Podejrzewam, że bardziej na skutek tego, co opisałem w pierwszym akapicie, niż braku info przed całą imprezą, że będzie stosowany jako kanał komunikacji. Poza tym, trochę trudno byłoby migrować się między prezentacjami, szczególnie, że nie były zbyt długie.

Po kolei wykładów omawiać nie będę, bo mają być niebawem do pobrania nagrania i prezenacje, więc krótkie wrażenia – jest realna odpowiedź na zagadnienia z pierwszego PLNOG. IPTV w Polsce, w wykonaniu małych firm, zaczyna wyglądać inaczej, niż wyobrażano to sobie wtedy. Zaczyna się partyzantka w postaci unicastu, niezarządzalnego sprzętu, radia, rozszytych kabli jako standardu, własnych CA. Znaczy się: pojawiły się takie rozwiązania. I dobrze, że są pomysły. Co z tego wyniknie? Zobaczymy. Druga duża zmiana, to nowa oferta TPSA. Było narzekanie, że nie ma peeringu, że drogo, że to userzy TPSA korzystają z contentu, a dostawca musi płacić TPSA za łącze… Peeringu nadal nie ma, ale jest odpowiedź ofertowa na – uchylone co prawda przez KE – zarzuty UKE. Trochę może to na rynku namieszać, oj może…

Ostatnie spostrzeżenie, dotyczące ostatnich kontrowersji z blokowaniem stron i „ustawą hazadową”. Dostawcy łącz wydają się być zgodni (o ile nie jednogłośni), że pewne rzeczy wycinać trzeba, natomiast wydają się dalecy od chęci blokowania inaczej, niż na podstawie przesłanek technicznych. Chętnie wytną/zaakceptują wycięcie domeny/IP/portu, bo używa tego malware, ale nie chcą się angażować w kwestie prawno-treściowe tj. nie chcą wyręczać sądu w ocenie, czy przesyłanie danego pliku jest legalne lub czy treści na danej stronie naruszają prawo. Blokowanie po IP/domenie było z kolei średnio do przyjęcia dla dostawców contentu (co się stanie, jak ktoś wrzuci „treści” na np. Allegro?).

Miło słyszeć, że blokada portu 25 w usługach opartych o Neostradę zakończyła się sukcesem. Wg danych z prezentacji nie korzysta z niej tylko ok. 1% abonentów. Jak to ładnie podkreślono „szlak został przetarty”.

Było ciekawie, inspirująco i mobilizująco – na pewno jest o czym myśleć, jest parę pomysłów na działania, jeśli tylko będą zasoby (czas, czas, czas…), to jest co robić.

Netcamp po raz pierwszy.

Nieco o Netcampie słyszałem, ale nigdy nie miałem okazji się wybrać. Albo mnie nie ciągnęło, albo nie miałem czasu. Wczoraj pierwszy raz nawiedziłem imprezę, głównie za sprawą prezentacji (współ)prowadzonej przez Malina. Krótkie wrażenia poniżej.

Organizacja Netcampu

Tematy były trzy, z czego okazało się, że w sumie tematycznie prezentacja na którą przyszedłem (FilesTube) jest najbardziej odległa od moich zainteresowań. Założenia prowadzenia prezentacji (szczytne) są spisane na stronie. Pierwszy mały zgrzyt – na miejscu, kilkanaście minut przed startem, prelegenci dowiedzieli się, że „ze względu na oszczędność czasu na podłączanie sprzętu” nie będą mogli prowadzić na swoim sprzęcie. Co prawda stanęło na tym, że i tak każdy prowadził na swoim sprzęcie (nawet na jednym Linuksie było – dało się uruchomić rzutnik ;-)), ale niesmak pozostał – o takich rzeczach uprzedza się grubo wcześniej, albo nie wygłupia się z takimi ograniczeniami – skoro ktoś chce „przymierzyć” wcześniej, czy wszystko działa, ew. skonfigurować, a potem tylko podłączyć (get real, i tak były przerwy po 10-15 minut między prezentacjami), to nie widzę sensu utrudniania.

Kolejne dwa minusy to: brak miejsca na kurtki/płaszcze (może coś było, ale słabo eksponowane, bo wielu ludzi siedziało z kurtkami) oraz słaba wentylacja. O ile kiepską wentylację jestem w stanie przyjąć do wiadomości (chociaż można przynajmniej w przerwie wietrzyć – w czasie prezentacji hałas z ulicy może przeszkadzać), to szatnię warto wyeksponować (jeśli jest) lub zrobić jakąś (zwykłe wieszaki w liczbie kilku starczą). No i jak widać, że minimum połowa ludzi kisi się z kurtkami, to można – chociażby zapowiadając przerwę – powiedzieć o szatni (jeśli jest). Tyle krytyki strony organizacyjnej – poza tym było OK, bez zgrzytów ze sprzętem i prowadzeniem.

Prezentacja pierwsza

Prezentacja pierwsza – klaster obliczeniowy na bazie komputerów poleasingowych. Trochę się kiedyś interesowałem tematyką sprzedaży mocy obliczeniowej i… to nie działa. Projekt cpushare.com (dead link) jest może nie tyle martwy, co nierozwijany, a była szansa na to, że każdy może handlować (w obie strony) mocą obliczeniową. Tymczasem założenia w prezentacji to – firmy pozbywają się sprawnego sprzętu (rzędu PIV 1GB RAM) po okresie leasingowym (płacąc firmie zajmującej się utylizacją), istnieją chętni na kupno dużych ilości mocy obliczeniowej, superkomputery są drogie (Galera ok. 7 mln zł), a koszty eksploatacji klastra (do Galery przyrównano klaster z 6 tys. komputerów) są pomijalne (nie tyle pomijalne, co niskie). Więc firmy oddadzą sprzęt za free OPP (tak, organizacja pożytku publicznego), która zajmie się budową klastra i będzie odsprzedawać moc obliczeniową.

Prawie wszystko fajnie, ale IMO to się nie spina finansowo (czego dowodzi upadek cpushare.com, działającego przecież w bardziej elastycznych warunkach). Licząc skromne 50W (IMO mało, bo tyle to sam procesor może wziąć, a płyta, a sprawność zasilacza… no ale OK) na pojedynczy węzeł w klastrze, dla 6000 sztuk mamy pobór mocy rzędu 300 kW. Prowadzący wspominał coś o UPSach, redundancji zasilania (dwie linie dosyłowe) oraz generatorach Diesla, ale dla 50W już sam prąd to minimum 15 zł miesięcznie na węzeł (dla wyszukanych danych sprzed 3 lat, IMO obecnie bardziej na miejscu byłaby cena 0,6zł/kWh zamiast 0,42 zł/kWh; wg taryfy dla domu, tu pewnie wejdzie inna taryfa, jeśli ktoś jest na bieżąco, to proszę skorygować), czyli ok. 1 mln zł rocznie (a jeszcze ciepło trzeba odprowadzić). Może przy współpracy z elektrociepłownią i odzyskiwaniem energii do ogrzewania się to zepnie. Może.

Jeśli jednak pobór prądu ma być krytyczny, to Nautilus ze swoimi 18 TFlops i poborem 35 kW wypada 3 razy lepiej (ok. 100kW/50TFlops) niż składak z prezentacji, dając oszczędności ok. 0,7 mln zł rocznie w porównaniu ze składakiem… Podsumowując: jak dla mnie stawianie czegoś takiego w Polsce mija się z celem. No i sama teza, że „będą chętni do kupienia mocy obliczeniowej” też wydaje się naciągana – w końcu jest cała armia ludzi, którzy chętnie moc sprzedadzą (obecnie nawet oddają za darmo – patrz BOINC – jakieś 4312 TFlops).

Prezentacja druga

Prezentacja druga – Optymalizacja serwisów internetowych na przykładzie FilesTube – czyli to, na co przyszedłem. Prezentacja ciekawa (bardzo kojarzyła mi się z niegdysiejszymi prezentacjami Allegro i Naszej Klasy na którymś PLNOG i spokojnie mogłaby obok nich się pokazać) tylko… nie związana z tematem, moim zdaniem. Dowiedziałem się sporo o serwisie, o historii rozwoju, sporo o rozwiązaniach (architektura, soft, hardware, wykorzystane technologie) stosowanych w przeszłości, obecnie oraz planach, o modelu biznesowym. Padła teza, kiedy (nie) optymalizować, ale IMO zabrakło przekonujących przykładów, czemu właśnie wtedy (jeśli dobrze zrozumiałem to dewizą jest robimy jak bądź, jak się przestaje wyrabiać, to patrzymy czemu i optymalizujemy ten fragment). OK, to – jak widać – działa, ale czy faktycznie jest najlepszym podejściem? Czy próbowano innego? Powiedzenie nasza droga jest dobra będzie zawsze prawdziwe w przypadku firmy/produktu, który odniósł sukces, ale nie znaczy to, że nie ma innych (w tym: lepszych) dróg (zwłaszcza, że – jak słyszałem na prezentacji – aktualnie mają pewien problem z peakami ruchu).

Tu kolejna rzecz, sukces i chwalenie się nim. Bardzo mi tego zabrakło, a 2 razy więcej UU, niż ma Nasza Klasa (24 mln vs. 12 mln, dane z prezentacji) to IMO powód do reklamy i serwisu, i firmy, i miasta. O firmie i serwisie było do niedawna cicho, trochę za dużo na prezentacji dostrzegłem podejścia „robimy to tak i tak, no i jakoś się udało”. Jasne, szczęście też trzeba mieć, sam dobry produkt nie gwarantuje (IMO zwł. w necie) sukcesu, ale – skoro przy zerowych nakładach na marketing – serwis odniósł ogromny sukces (nazywajmy rzeczy po imieniu) to brak chwalenia się mnie po prostu dziwi. Może zaważyła tematyka (podobało mi się „piractwo, jakie piractwo?”), ale jak sami twórcy mówią, współpracują z organizacjami zajmującymi się ochroną praw autorskich…

Gdybym nie miał porównania z Allegro i Naszą Klasą, to cała prezentacja byłaby dla mnie skali „a tu mam taki serwis i on się zmieniał tak a tak” – nie czułem skali zjawiska, powiedzenie, że coś się wykonywało kilkanaście godzin, a po optymalizacji kilka minut też nie oddaje tego, czy było tak fatalnie na początku napisane, czy było napisane wg standardowego podejścia i po prostu skala jest taka, że przestaje się ono sprawdzać.

Prezentacja trzecia

Prezentacja trzecia – czyli dlaczego IPv6. Najbardziej tematycznie mi pasująca i… zdecydowanie najsłabsza. O ile mi udawało się nadążyć za tokiem myślenia i skrótami myślowymi prowadzącego, o tyle jestem przekonany, że niesieciowcy zrozumieli niewiele. Było o wszystkim – co to IPv6, czemu nie IPv4, historia i rozwiązania historyczne, wszystko mocno chaotyczne plus skróty myślowe ocierające się o błąd rzeczowy (np. „przydzielanie adresów IP za pomocą RADIUSa”). Brak czytelnego przesłania, skakanie po łebkach, mnóstwo pojawiających się i znikających nazw, brak jasnych przykładów – słabo. Plus za chęci, plus za humor, ale… to się nie broni. Nie dla laików, nie w tak krótkim czasie. Na PLNOGu wykłady były dłuższe, głębsze, dla sieciowców i tamto miało sens, więcej było też o możliwych problemach.

Po tym wykładzie przeciętny słuchacz IMO albo doczyta (oraz znajdzie aktualne rozwiązania wśród historycznych), spróbuje u siebie włączyć i się zniechęci problemami, albo zada sobie pytanie „co mi da działanie mojego serwisu/strony/system po IPv6” i… niestety nie będzie umiał na nie odpowiedzieć. IMO przy tak skróconym czasie warto było odpuścić historię (która dodatkowo miesza słuchaczom w głowach) i skupić się na rozwiązaniach bieżących.

Podsumowanie

Cieszę się, że byłem. Co prawda spotkałem się z opinią, że ten Netcamp był wyjątkowo ciekawy, ale mi się podobało (a porównania nie mam) i cieszę się, że taka impreza jest organizowana. Zapewne przyjdę kolejny raz, jeśli będę miał okazję i nie tylko po to, by się ze znajomymi spotkać (a taka była oryginalnie moja motywacja).