Niedoszła afera z Brave

Wszystko zaczęło się od wpisu o nieco przydługim tytule The Brave web browser is hijacking links, and inserting affiliate codes, który podrzucił kumpel z pracy. Z tytułu wynika, że Brave podmienia linki tak, aby używane były jego kody afiliacyjne.

Krótko o afiliacji – serwisy internetowe płacą za ruch, albo, dokładniej, za określone akcje użytkowników. Np. rejestracja w serwisie czy zakup produktu. Zwykle wejście od określonego polecającego jest identyfikowane przez odpowiedni parametr w URL, zliczana jest liczba interakcji, a na koniec okresu rozliczeniowego podmiot kierujący użytkowników do serwisu dostaje pieniądze. Takie płatne polecanie.

Z kolei Brave to przeglądarka, która reklamuje się jako szybka, bezpieczna. Blokuje reklamy i trackery, w zamian oferując użytkownikom możliwość zarabiania za oglądanie reklam i dzielenia się z twórcami stron WWW. Brzmi nieco utopijnie i podchodziłem nieco sceptycznie, ale… sprawdziłem, faktycznie jest szybka i bardzo łatwo pozwala na blokowanie reklam, bez konieczności zabawy z rozszerzeniami typu uBlock. Nie jestem fanem, ale przyznaję, że to świetna kombinacja do niektórych zastosowań.

Jak widać w artykule kręcona jest afera, jakoby przeglądarka Brave podmieniała linki i wstawiała swoje kody. Tak naprawdę użytkownikowi końcowemu jest raczej obojętne, kto skorzysta na jego rejestracji w jakimś serwisie. Oczywiście cicha podmiana psułaby biznes afiliacyjny, ale byłby to raczej problem wydawców. I żeby doszło do podmiany, użytkownik i tak musiałby wykonywać interakcję z portalem, na którym uruchomiona jest afiliacja. Biorąc pod uwagę, że chodzi o kilka portali związanych z krytpowalutami, szansa na to jest
niewielka. Więc nawet gdyby o to chodziło, to wpływ na użytkownika końcowego jest dyskusyjny i nie widzę powodu by rezygnować z dobrej przeglądarki. Choć oczywiście takie działanie byłoby kontrowersyjne od strony etycznej i ingerowałoby w wolność użytkowników.

Trochę dziwne byłoby jednak trzymanie listy „cichych podmian” publicznie w źródłach na GitHubie, prawda? No właśnie… Używam od pewnego czasu trybu przypuszczającego, bo tak naprawdę nie o podmienianie linków tak naprawdę chodzi. Z tego co sprawdziłem, nie chodzi o cichą podmianę bez wiedzy użytkownika, tylko o… wyświetlenie w sugerowanych stron z linkiem afiliacyjnym w ramach podpowiedzi, gdy użytkownik wpisuje odpowiedni ciąg w adresie strony.

Podpowiedź w pasku adresu w przeglądarce Brave

Użytkownik musi samodzielnie, ręcznie wybrać URL będący linkiem afiliacyjnym. Co więcej, opcję podpowiadania można w ogóle wyłączyć w ustawieniach, po prostu klikając, nie trzeba używać żadnych ukrytych opcji.

Wiadomo, że Brave to projekt komercyjny, więc jakoś zarabiać musi, ale w tym przypadku w mojej ocenie nie dzieje się nic złego. Nadal spokojnie można używać Brave, jeśli komuś zależy na szybkiej przeglądarce z wbudowanym blokowaniem reklam. Z racji tego, że źródła Brave są dostępne na GitHubie, ciche nadużycia będą raczej trudne do przeprowadzenia.

UPDATE: Dodałem screenshot poglądowy jak to wygląda. Ale przyznaję, że sprawdziłem niedokładnie i trochę racji w zarzutach jest – jeśli wpiszemy cały ciąg binance.us to jako podpowiedź wskakuje pierwszy URL, więc wciśnięcie klawisza enter w tym momencie spowoduje wejście z linkiem afiliacyjnym od Brave:

Podpowiedź w pasku adres w przeglądarce Brave – pełna nazwa, podświetlony link, który będzie użyty po wciśnięciu enter.
Podpowiedź w pasku adres w przeglądarce Brave – pełna nazwa plus spacja, podświetlony link, który będzie użyty po wciśnięciu enter.

Jak widać jest to widoczne dla użytkownika, jak widać powyżej dodanie jakiegokolwiek znaku (spacja, /) po binance.us spowoduje wejście bezpośrednie, bez podpowiedzi, ale… jest.

Terroryści wszystkich krajów, łączcie się!

Parę dni zauważyłem wiadomość na stronach Debiana, że zatrzymano jednego z developerów, Dmitry’ego Bogatova. Przez moment zastanawiałem się, cóż takiego mógł zrobić. I czy przypadkiem nie chodzi o zbieg okoliczności, działalność poza projektem Debian i pozainformatyczną w ogóle. Trochę nie mieściło mi się w głowie w jaki sposób projekt Debian może powodować aresztowanie. Nawet w Rosji.

Sprawa się wyjaśniła, chodzi o terroryzm[1]. Dokładniej, o prowadzenie węzła Tor. W dodatku wyjściowego, czyli tzw. exit node. Projekt Tor uruchomił akcję, w której wzywają do uruchomienia węzła wyjściowego lub jakiegokolwiek węzła Tor w geście solidarności z aresztowanym. Uruchomione w ramach akcji węzły powinny mieć w nazwie Bogatov lub KAction.

O ryzyku prowadzenia węzła Tor pisałem jakiś czas temu. Dodatkowo miałem też notkę o konfiguracji relay node, czyli wersji bezpiecznej, w wersji z eleganckim monitoringiem w konsoli.

[1] Gdyby ktoś miał wątpliwości: w dzisiejszych czasach każda nieprawomyślność względem rządzących może być podciągnięta pod terroryzm. Niezależnie od miejsca na świecie.

Debian over Tor

Z lekkim opóźnieniem, ale nadal news godny uwagi: Debian jest dostępny po sieci Tor. Najwidoczniej pozazdrościli Facebookowi, o którym wspominałem opisując uruchomienie strony w sieci Tor. 😉 Uzasadnienie uruchomienia jest następujące (i ładne):

The freedom to use open source software may be compromised when access to that software is monitored, logged, limited, prevented, or prohibited. As a community, we acknowledge that users should not feel that their every action is trackable or observable by others.

Dodatkowo, Tor zapewnia niezależne od zewnętrznych źródeł, „wbudowane” uwierzytelnianie i szyfrowanie treści – powiedzmy, że taki wbudowany HTTPS. Pełen katalog serwisów Debiana dostępnych via Tor dostępny jest tutaj, ale najważniejsze są chyba repozytoria pakietów.

Tor logoŹródło: https://media.torproject.org/image/official-images/2011-tor-logo-flat.svg

Przy okazji dowiedziałem się o load balancerze dla serwisów Tor.

Wpis jest pokłosiem dodania do czytnika RSS nowego serwisu Debiana, czyli micronews, który swoją drogą też wygląda ciekawie i być może pod względem technicznym będzie cegiełką do uruchomienia kolejnego projekciku…