Kapuśniak.

Ponieważ Blox coraz bardziej wygląda mi na kulinarną platformę blogową (w tej chwili 7 na 10 blogów w top10 to kulinarne, w top100 nie liczę, ale na oko też przynajmniej połowa), to z okazji końca roku konieczności odgrzebania przepisu na sałatkę ziemniaczaną, niedawnej wizyty u rodziców i nawiązując do tradycji poprzedniego bloga, gdzie była – niezbyt aktywna, ale zawsze – kategoria kuchenna, zapodam wpis z przepisem.

Tym razem przepis na genialny IMVHO wegetariański kapuśniak. Wersja wegetariańska, ale powinno się dać łatwo przerobić na wegańską – wystarczy zastąpić masło do podsmażania olejem i zabielić na sposób wegański.

Uprzedzam, ten kapuśniak jest kwaśny (i taki ma być!), mimo, że używa się kapusty zwykłej, nie kiszonej.

Składniki:

  • 2 cebule
  • 1kg kapusty
  • 4 łyżki masła
  • 1,5 łyżeczki soli
  • 1,5 łyżeczki pieprzu
  • 1 łyżeczka kminku
  • sok z 1 cytryny
  • 2 łyżki cukru
  • 2 czubate łyżki mąki
  • 0,5 słoika przecieru pomidorowego

Przygotowanie:

  • cebulę zeszklić na maśle
  • dodać kapustę
  • później dodać mąkę
  • zalać wrzątkiem i dodać przyprawy
  • gotować 1,5h
  • zabielić śmietaną

Przepis jest z tego co wiem zmodyfikowaną wersją z jakiejś książki. Na razie zamieszczam to co dostałem, jak nie zapomnę, to zaktualizuję o własne uwagi.

Wyciszanie grzejnika

Pod koniec zeszłego roku komputer robiący za grzejnik przestał działać. Padł dysk. Software RAID na dwóch partycjach niewiele pomógł. Tzn. pomógł na tyle, że były sygnały, że wkrótce się skończy. Gdybym miał jakieś ważniejsze dane, to zapewne zdążyłbym zgrać. Inna sprawa, że wg statystyk zrobionych przez Google, IIRC 30% dysków nie ma żadnych, ale to naprawdę żadnych objawów w S.M.A.R.T, zanim padną. Jakby komuś bardzo zależało i nie mógł znaleźć – dajcie znać w komentarzach, to poszukam tych statystyk Dzięki GDR! za podesłanie linka!

Wracając do tematu. Wymieniłem komputer w domu u rodziców, przełożyłem ze starego dysk do nowego. Zapomniałem o tym, włączyłem go i… praktycznie totalna cisza. Mimo w sumie trzech wentylatorów (zasilacz, radiator na procesorze i wentylator jak od zasilacza puszczony na 5V chłodzący kartę graficzną). Okazało się, że głównym hałasującym był dysk (Seagate 60 GB).

To podsunęło mi pomysł, żeby spróbować tego samego z grzejnikiem. W końcu komputer uruchamiający się z pendrive był ćwiczony wielokrotnie. Może nie w tak hardcore’owej wersji, bo jednak zawsze na podorędziu był dysk wpięty po USB, ale to przecież drobiazg. Przy okazji nauczyłem się patentu: jeśli komputer nie ma bootowania z USB w BIOSie, albo ma takie, że nie potrafi zabootować się z pendrive’a, to można zabootować z CD-ROM i kazać bootować z USB. Wymaga co prawda sprawnego napędu CD-ROM, ale działa. 🙂

Dzisiaj przywiozłem grzejnik. System zainstalowany na pendrive, póki co bez tuningu pod kątem trwałości tego ostatniego. Znaczy jest ext2, nie ma swap, ale reszty opcji nie miałem kiedy włączyć. Oczywiście tym razem nie będzie dysku tylko do odczytu, bo mprime musi gdzieś zapisywać wyniki (BTW przechodzę wyłącznie na wstępną faktoryzację – w jeden sezon grzewczy i tak nie jestem w stanie „konkursowej” liczby przeliczyć), ale to nie powód, by katować flasha ponad potrzebę.

Pamiętałem, że wentylatory w tej maszynie dość szumią, więc przypomniał mi się zacny wpis z Majsterkowo.pl o naprawie głośnych wentylatorów. Co prawda wyciąganie zawleczki i wyciąganie ośki uważam za overkill, ale rozebrałem i wentylator od procesora, i ten w zasilaczu i przesmarowałem sprawdzonym sposobem (kropelka oleju maszynowego). Jest o niebo lepiej, choć nadal troszkę go słychać. Winny jest badziewny radiator i wentylator zamontowany na nim, który jakby ma lekkie bicie. I w ogóle trochę mały jest ten radiator, i mniejszy niż w zasilaczu ma wentylator. Trochę żałuję, że nie przełożyłem z mojego starego domowego komputera procesora (Athlon 2200+) – obecnie jest Sempron 2300+, czyli słabszy. No i oczywiście radiatora (tego z niesłyszalnym praktycznie wentylatorem). Przy okazji mogłem też wymienić wentylator w zasilaczu, choćby na ten, który dmuchał na grafikę w starym komputerze. No ale nie było czasu… ;-/

Przy okazji otwierania zasilacza w celu przesmarowania i wyczyszczenia wentylatora znalazłem spore pokłady kurzu. Niestety, okazuje się, że samo odkurzenie zasilacza przez szczeliny nie pomaga, a sprężonego powietrza nie miałem nigdy pod ręką. Dodatkowo wyszło na jaw, że jeden z kondensatorów trochę wyciekł. Mam już lutownicę, ale nie miałem kondensatora na wymianę. Póki co działa, więc nie ruszam. Mam nadzieję, że nie odparuje razem z płytą…

UPDATE: Note for myself: w tym roku dniem uruchomienia grzejnika jest 02.12.2012. I nie jest to początek sezonu grzewczego.

UPDATE2: Może i było lepiej przez chwilę, ale dość szybko się pogorszyło. Tym razem pamiętałem i wyjąłem wentylator z nieużywanego komputera. Okazuje się, że nie był na 5V, a i tak był praktycznie niesłyszalny. Jakiś Arctic, które kupiłem za grosze w większej ilości wieki temu. Co prawda z mocowaniem był cyrk, bo żeby wkręcić cztery wkręty brakuje jakichś 5 mm na długości radiatora, ale dało się zamocować na dwóch (skombinowanych z kołków, bo wentylator różni się głównie wysokością, więc oryginalne nie pasowały). 1700 RPM w tej chwili i cisza – ten z zasilacza jest głośniejszy.

Git for dummies, czyli kolejna ściągawka z gita.

Logo Git

Źródło: http://git-scm.com/downloads/logos

System kontroli wersji git nie jest taki trudny, jak się może wydawać, ale faktem jest, że trochę bardziej skomplikowany niż cvs czy svn. Ponieważ z gita korzystam na tyle rzadko, że zawsze było wymyślanie koła od nowa i szukanie ściągawek, to dla mej pamięci własna szybka ściągawka z gita.

git clone – tworzy lokalną kopię zdalnego repozytorium

git pull – aktualizuje zmiany ze zdalnego repozytorium

git branch rozie – tworzy gałąź o nazwie rozie

git checkout rozie – przechodzi do gałęzi rozie

git add plik – dodaje plik do systemu kontroli wersji w aktualnej gałęzi

git commit plik – zatwierdza (wprowadza do systemu kontroli wersji) zmiany w pliku

git merge rozie – łączy gałąź rozie z bieżącą gałęzią

git status – podaje jaki jest status, czyli co się zmieniło w danej gałęzi

git push – wysyła zatwierdzone lokalnie zmiany do zdalnego repozytorium

git branch -d – usuwa gałąź lokalnie

git branch – wyświetla wszystkie gałęzie

I w zasadzie powyższe polecenia wystarczają, by w podstawowym zakresie korzystać z git. W sumie średnio się to na wpis nadaje (nawet kategorii nie mogę znaleźć) i może kiedyś przeniosę w sensowniejsze miejsce…