Zdjęcie
Do afer ze zbożem w tle mamy szczęście. Poprzednio była wykopowa afera zbożowa, a teraz chodzi o wódkę Żytnią. Wszystko zaczęło się od widocznego poniżej zdjęcia zamieszczonego na profilu na Facebooku.
Źródło: wykop.pl
Chwilę potem rozpoczęła się nagonka na Polmos i agencję reklamową, która przygotowała materiał. Teksty o zbezczeszczeniu, zapowiedzi pozwów… klasyka.
Ale to już było
Moim zdaniem, nie pierwszy raz mamy taką sytuację. Pierwsze, z czym mi się zdjęcie i cała #żytniagate skojarzyła, to Psy Pasikowskiego, a konkretnie ten fragment (polecam przewinąć do 2:30):
Podobieństwa:
- W obu przypadkach mamy wykorzystanie utworu upamiętniającego śmierć konkretnej osoby, symbolu wydarzeń
- W obu przypadkach zbrodnia dokonana przez komunistyczny aparat państwowy
- W obu przypadkach jest „bezczeszczenie” poprzez humorystyczny kontekst z udziałem alkoholu
- W obu przypadkach od zdarzenia upłynął podobny okres (1970 – 1992 oraz 1982 – 2015)
Przypadek? Nie sądzę.
Przychylam się do teorii, że całość została zrobiona z premedytacją. Przemawiają za tym: użycie „bocznej” firmy reklamowej, wykorzystanie w formie niedopowiedzianej/artystycznej, szybkie odcięcie się Polmosu i przeprosiny. Last but not least: czas publikacji. Dwa tygodnie przed rocznicą. Generalnie IMO obliczone na wywołanie szumu, który podchwycą ludzie i będą pamiętać przez dłuższy czas (teraz w parę dni dotrze pierwsza fala do wszystkich, 31 sierpnia będzie odgrzanie tematu).
Jeśli wszystko to było tal przemyślane, to mamy do czynienia z prawdziwym majstersztykiem reklamy. Może niezbyt etycznym, na pewno cynicznym, ale zdecydowanie wartym docenienia.
Kto zrobił reklamę?
Najciekawsza sprawa w tym wszystkim to IMO fakt, że główną reklamę zrobili ludzie, nie agencja. Ci oburzeni, ci komentujący i powielający (tak, w tym ja teraz). Zasięg profilu Żytnia Extra na Facebooku to na dzień dzisiejszy raptem ok. 27 tys. ludzi. Przypuszczam, że w dniu zamieszczenia zbytnio się nie różnił. Faktyczny zasięg? Minimum o rząd wielkości większy. Może o dwa rzędy. Koszty? Zapewne pomijalne, szczególnie za tak długotrwałą obecność w wielu miejscach produktu, który nie może być w Polsce reklamowany. Tak, uważam, że zostaliśmy strollowani. A jak wiadomo, jedyny sposób na trolle, to nie dokarmiać.
Na koniec
Nie będę się bawił w streszczenia. Sprawa wydarzeń lubińskich jest mało znana, o czym świadczy choćby częste mylenie Lubina z Lublinem podczas omawiania zdjęcia. I lakoniczność wpisu w Wikipedii. O Janku Wiśniewskim jest znacznie więcej. Warto przeczytać i znać, zanim zaczniemy się śmiać.