Mastodon backup

Kolejna w stosunkowo krótkim czasie, ale dość długa awaria jednego z liczniejszych serwerów Mastodon w Polsce, pol.social, dała okazję do bliższego przyjrzenia się możliwościom backupu. Okazało się, że ludzie się przenoszą na inne serwery i… nie jest to takie proste, szczególnie, gdy dotychczasowy serwer nie działa.

W normalnych warunkach migracja na Mastodonie polega na wskazaniu nowego miejsca, gdzie ma znaleźć się konto. Przenoszeni są m.in. obserwowani, obserwujący, ale treści (tooty, czyli dopowiednik postów) zostają na starym serwerze. Nie ma możliwości przeniesienia treści na nowy serwer, przynajmniej oficjalnej. Zresztą byłoby to trudne, bo wszystkie istniejące odnośniki do niej, wątki, i tak przestaną działać. Kwestia niezbyt szczęśliwego projektu protokołu.

Istnieje nieoficjalne rozwiązanie slurp, które zostało zaprojektowane do działania z GoToSocial. Jeden serwerów ActivityPub, raczej pomyślany o małych, samodzielnie utrzymywanych instancjach. Polega na umieszczeniu starych tootów na serwerze z oryginalnymi datami. Wątki i odnośniki nadal przestają działać, jeśli serwer na którym były umieszczane zostanie wyłączony. Jednak można mieć przynajmniej swoje wpisy w formie „ciągłej”, razem z nowymi, które będą już pełnoprawne. Nie jest to rozwiązanie idealne, ale lepsze, niż nic.

Mastodon pozwala na wykonanie pełnej kopii, eksportu danych, raz na siedem dni:

You can request an archive of your posts and uploaded media. The exported data will be in the ActivityPub format, readable by any compliant software. You can request an archive every 7 days.

Niezależnie od tego, można – czy może bardziej: trzeba – pobierać formacie CSV dodatkowe ustawienia swojego profilu, np. obserwowanych, banowanych, bookmarki czy blokowane domeny. Trzeba, bo tych danych nie ma w tworzonym archiwum. A szkoda.

Zrobiłem prosty skrypt, który – nie wymagając logowania w przypadku publicznej widoczności – wyświetla obserwowanych. Wg mnie to najważniejsza, najtrudniej odtwarzalna informacja, poza samą treścią. Można go użyć np. w trakcie robienia backupu danych, jako jednego z elementów wykonywanych przez skrypty do backupu.

Włączyłem tworzenie archiwum i… po 20 minutach nadal wyświetlał informację, że tworzy archiwum. Przynajmniej tak pokazywała strona, bo po odświeżeniu strony jednak pojawił się gotowy do pobrania plik. Zapewne był już wcześniej, tylko błąd w Mastodon powoduje, że nie ma informacji o zakończeniu tworzenia.

Sam plik zawiera kilka plików JSON oraz drzewo katalogów z grafikami. W samych grafikach trudno się zorientować – tytuły plików i struktura katalogów nie są w formacie czytelnym dla człowieka.

Fun fact: archiwum pobrałem głównie po to, żeby łatwo móc przeszukiwać treść swoich postów. Wyszukiwarka na Mastodonie jest i niby działa, ale jednak wygodniej mi korzystać z grep w wierszu poleceń.

Biblioteka Raczyńskich

Nigdy nie byłem fanem bibliotek. Zawsze lubiłem czytać (choć nie zawsze czytałem), ale biblioteki jakoś nigdy mnie nie porwały, choć przecież teoretycznie tak wiele książek. Zawsze jednak wolałem książkę pożyczyć od kogoś czy kupić, szczególnie w antykwariacie, albo używaną. Powód? Terminy, kary, brak dostępnych pozycji. Jednym słowem: ograniczenia.

Pierwsza biblioteka, o której pamiętam, że korzystałem, to biblioteka w podstawówce. Pamiętam, że były ograniczenia liczby wypożyczanych książek, trzeba było pilnować terminów. Chyba były to dwa tygodnie. Na pewno miałem stamtąd wypożyczone Dzieci z Bullerbyn w charakterystycznej żółtej okładce.

Kolejne podejście miałem w czasach szkoły średniej. Zapisałem się do biblioteki miejskiej, sporo przeoczyłem termin zwrotu. System komputerowy miał akurat awarię, więc nie zapłaciłem kary, ale na wszelki wypadek już się tam nie pokazywałem.

Kolejne podejście do biblioteki miałem na studiach. Tu wytłumaczono nam jak korzystać i w sumie trochę czasu spędziłem w bibliotece i czytelni w ramach przygotowań do pracy magisterskiej. No ale to czysto użytkowo, nie rozrywkowo, więc nie do końca się liczy.

I bardzo długo z bibliotek nie korzystałem. Jednak całkiem niedawno znalazłem na ławce (sic!) książkę, która wyglądała na pochodzącą z biblioteki. W zasięgu wzroku nikogo, pogoda niepewna… Zabrałem więc. Było to Ostatnie Życzenie. Czyli coś, co kiedyś czytałem. A potem słuchałem audiobooka. Nie odmówiłem sobie jednak przyjemności przeczytania jeszcze raz, przed wizytą w bibliotece.

Co ciekawe, możliwe, że egzemplarz pochodził albo z przetrzymania, albo z demobilu. Był dość przechodzony, ale nadal sprawny, miał pieczątki, nie miał adnotacji o usunięciu z zasobów. Ale nie miał też nowych numerów czy kodu kreskowego. W każdym razie poszedłem do biblioteki, która wyglądała na właściwą – pieczątki były niezupełnie czytelne. A skoro już byłem, to się zapisałem.

Zdecydowanie nie żałuję. Biblioteka jest świetnie wyposażona, wybór pozycji do czytania jest bardzo duży. Także w kategorii fantastyka. W końcu przeczytałem i Sezon Burz, i Rozdroże kruków, i parę książek Liu Cixin. Znaczy prawie wszystkie wydane po polsku, do kompletu brakuje mi chyba tylko ostatniej części trylogii oraz Ery Supernowej, którą właśnie czytam.

Z terminami jakoś nie mam problemów. Jest miesiąc (i można przedłużyć online), oddaję jednak zwykle sporo wcześniej. Można wypożyczać kilka książek, ale staram się brać tylko jedną – dobry motywator do szybkiego przeczytania i oddania. Ostatnio przegapiłem termin z uwagi na zamknięcie biblioteki na dwa tygodnie na początku września (wymiana oprogramowania), ale okazało się, że z tej okazji wszystkie terminy wydłużyli do końca września. Obsługa przyjazna.

Można wypożyczać nie tylko wersje papierowe, jest też możliwość wypożyczania ebooków czy też audiobooków (IIRC Legimi). Pewnie i to kiedyś sprawdzę, o ile uda się zapisać, bo podobno jest wyścig co miesiąc.