Czasami jest potrzeba, żeby uruchomić maszynę z danym kernelem, ale tylko raz. W przypadku niepowodzenia chcemy mieć uruchamiany z powrotem stary, sprawdzony kernel. Zwykle taka potrzeba pojawia się, gdy testujemy nowy kernel i nie mamy fizycznego (lub zbliżonego) dostępu do maszyny, a np. mamy pod ręką kogoś, kto w razie problemów niekoniecznie pomoże z debugiem, ale chociaż wciśnie reset. Dziś pojawiła się u mnie taka potrzeba, za sprawą dedyka pod Piwika i chęci zmiany kernela z nieco starego z OVH na dystrybucyjny.
Okazało się, że wypadłem z tematu. Ostatni raz miałem potrzebę jednorazowego uruchomienia kernela chyba w okolicach LILO jako używanego bootloadera. Nie pamiętam jak to dokładnie w LILO wyglądało, ale mam wrażenie, że było proste, intuicyjne (w końcu jeden konfig) i – przede wszystkim – dobrze udokumentowane.
Poszukałem chwilę i znalazłem polecenie grub-reboot, któremu jako parametr podaje się numer wpisu w /boot/grub/grub.cfg i które ma powodować jednokrotne uruchomienie kernela o podanym wpisie. Ucieszyłem się, że pomyśleli o mnie i tak prosto. Maszynka niekrytyczna, kernel dystrybucyjny, więc raczej wstanie, wydałem więc stosowne polecenie, następnie reboot i… system wstał! Ze starym kernelem.
Nawet niezbyt się zirytowałem. Po prostu odpaliłem testowego kompa w domu i zacząłem się bawić. Ustawiam numer wpisu, który ma się włączyć, reboot i… to samo. Dłuższa chwila szukania i znalazłem opis na niezawodnym wiki Arch Linux:
This requires GRUB_DEFAULT=saved in /etc/default/grub (and then regenerating grub.cfg) or, in case of hand-made grub.cfg, the line set default=”${saved_entry}”.
Jak na lata doświadczeń przystało, wyboru kernela nie pozostawiam przypadkowi i w moim /etc/default/grub były ustawione na sztywno numery kerneli do uruchomienia. Zmieniam na powyższe na testowej maszynie w domu, grub-reboot potem reboot i… wstał! Z nowym kernelem. Świat wydaje się piękny, więc reboot, by wrócić na stary kernel i… tak dobrze nie ma. Uruchamia się za każdym razem z nowym.
Nawet niezbyt się zirytowałem, po prostu rebootnąłem zdalną maszynkę na nowy kernel. Skoro dystrybucyjny to raczej wstanie. Stosowne zmiany, reboot i… maszynka wstała, z nowym kernelem, wszystko wydaje się działać. Misja zakończona, cel osiągnięty.
I tu byłby koniec wpisu, ale w międzyczasie zacząłem rozmowę na ten temat na kanale IRC #debian (@freenode). Tam dowiedziałem się o /boot/grub/grubenv i o tym, że może (będzie) się tak dziać, jeśli nie jest ustawione prev_saved_entry. I faktycznie, nie było. I dowiedziałem się, że można to ustawić wydając polecenie grub-reboot więcej, niż raz.
Czyli, żeby zrobić boot once dla GRUBa, trzeba kolejno:
- ustawić GRUB_DEFAULT=saved w /etc/default/grub
- grub-reboot <wpis, gdzie ma być default>
- grub-reboot
- sprawdzić /boot/grub/grubenv na wszelki wypadek
- reboot
I pomyśleć, że przy LILO była to szybka edycja konfiga plus lilo dla wprowadzenia zmian w życie… Znaczny postęp poczyniliśmy! 😉
Skoro już wpis na tematy linuksowe… Archa nie próbowałem, ale ludzie (w tym jeden DD) chwalą. Bardzo dobra dokumentacja. Poza tym, jest taka inicjatywa jak debianfork.org. I cieszę się, że jest. Bo skoro Debian może mieć więcej niż jedną architekturę, więcej niż jeden kernel (tak kFreeBSD), to czemu nie miałby móc mieć różnych, równorzędnych demonów do startu usług?
Ciekawa sprawa.
Nie wiem co tam w OVH masz, ale jeśli sprzęt serwerowy (a nie kimsurfi) to być może warto się upgradować, w nowych ofertach chyba do wszystkich serwerów KVM over IP / IPMI za darmo dodają.
Najtańszy kimsufi z czasów gdy były 15 zł/m-c. Zdecydowanie nie warto się upgrade’ować. 😉
To ja już wolę wydać te kilka złotych na prąd i mieć IP z puli, która nie wk*rwia połowy Internetów ;o)
Kilka zł na prąd, kilkaset na sprzęt… I jeszcze jakieś sensowne łącze by się przydało. Więc wybrałem, co wybrałem.
Pisałeś, że łącze mamy takie samo. Przy własnym sprzęcie nie dotyka nas problem ograniczonego miejsca na dysku. No ale zdaje się nie używasz kimsufi do hostowania stron ani czegoś poważnego, więc może być. Poza tym zawsze znajdą się jakieś „za” i „przeciw”.
U mnie, mimo wyjścia na świat ograniczonego do znanej Ci wartości, przy próbach „z zewnątrz” wyszło mi, że całkiem żwawo serwer odpowiada. Mi wystarcza.
Akurat 500 GB, które mam w Kimsufi to do niedawna największy dysk „w jednym kawałku”, jaki miałem. I w większości jest pusty. 🙂
Łącze – tak, nawet na 256 kbps można coś powiesić. I większość czasu to działa „nawet sensownie”. Tylko czy jest sens męczyć użytkowników 1/10, albo i mniej ich łącza? 😉
I dokładnie jak piszesz – każde rozwiązanie ma wady i zalety. Pula IP mi nie przeszkadza, zresztą uważam problem za nieco rozdmuchany. Przy tej skali ilość nadużyć też będzie większa, co nijak przekłada się na stosunek abuse/użytkownicy. Który, nawiasem, przy tanich usługach też będzie wyższy.