Odchudzanie

Wiadomo, wiosna, więc pora zrzucić zbędny balast. Ale nie każdy człowiek ma ten problem. Ja nie mam (i tej wersji będę się trzymał!). Tym razem chodzi o odchudzanie innego rodzaju i czego innego. Ale po kolei. Przedwczoraj w czytniku RSS dotarłem do wpisu o porzuceniu WordPressa na rzecz statycznego generatora bloga. Pomysł nie jest nowy, nawet kiedyś przymierzałem się do czegoś podobnego, tyle że w Perlu[1]. Ba, nawet kilka testowych wpisów mam wygenerowanych gdzieś tak. Główna zaleta – minimalne wymagania dot. zasobów i szybkość działania po stronie czytelników. Z funkcjonalnością jest gorzej (zwłaszcza brak komentarzy mnie zniechęca), ostatecznie zdecydowałem się na gotowe, utrzymywane na zewnątrz rozwiązanie. Ale sam pomysł nadal mi się bardzo podoba.

Dodatkowo tak się złożyło, że w ostatnim wpisie na temat Disqus został poruszony temat dodatku do przeglądarki o nazwie Ghostery. Zainstalowałem tenże dodatek i trochę mina mi zrzedła. Otóż na tym blogu było wykorzystanych osiem różnych serwisów, które są uznawane za potencjalnie naruszające prywatność. OK, jeśli ktoś ma AdBlocka czy NoScript, to efektywna liczba „szpiegów” mogła być niższa. A przynajmniej użytkownik miał możliwość kontroli, no ale mimo wszystko sporo. A przecież nie o taki Internet walczyliśmy

Piórkiem, pod którym załamał się wielbłąd było jednak spojrzenie dziś rano w konto AdSense, całe 80 zł, średnio 2,5 zł miesięcznie. W tym tempie już za 7 lat będę mógł wypłacić środki. O ile znowu nie zwiększą progu – IIRC jak zakładałem konto, to było 200 zł, teraz jest 300 zł. Co prawda nigdy do zarobku nie miało to służyć, a raczej do tzw. bycia w temacie co w sieci piszczy, dodatkowo mogłem liczyć średnią z trochę za długiego okresu, ale to szczegóły. Nawet przy 5 zł/m-c byłyby to 3 lata do wypłaty i sponsorowanie Google w tym czasie. Chyba rozum postradali.

W każdym razie po zainstalowaniu Ghostery popatrzyłem na inne blogi, gdzie wynik oscylował w okolicy zera, no, czasem w porywach 2 czy 3 „śledzących” serwisów i zadałem sobie pytanie po co to wszystko? Stwierdziłem, że nie ma sensu, bo są jakieś priorytety, a social widgety czy nabijanie kasy Google’owi się do nich nie zaliczają. Zrobiłem więc porządki, najpierw rano testowo na starym blogu, potem, po południu na tym. Sporo rzeczy poleciało…

Po kolei (tylko z tego bloga):

  • Facebook i przycisk like pod wpisem – czasem ktoś kliknie, ale głównie służyło do dawania znać o nowych wpisach na blogu. W sumie mogę puścić linka jako wpis na FB (nie każdy korzysta z czytnika RSS, niestety), to nawet bardziej do znajomych dotrze. Zresztą znajomi z FB stanowią niszową grupę czytelników (lub mają czytnik RSS).
  • Przycisk Wykop, podobnie jak Facebook zintegrowany w Blox. Odkąd włączyłem, nikt nigdy nie użył. Poprzednie doświadczenia wskazują, że jak będzie coś ciekawego, to ludzie dodadzą i bez przycisku.
  • LinkWithin, czyli namiary na podobne wpisy na tym blogu. Niby fajne i estetyczne, ale użycie (wg statystyk) nie było znaczące, poza tym, to samo robi Folskr (został i nie jest rozpoznawany przez Ghostery, poza tym to nisza i znam autora). Że tekstowo? Tak miało być. Zresztą kiedyś robiłem porównanie i Folksr wypadł lepiej.
  • Widget G+. Nawet było parę kliknięć. Dosłownie parę, więc bez żalu do /dev/null.
  • Reklamy AdSense – opisałem wcześniej.

Pora na krótkie podsumowanie efektów. Do badania korzystałem z dwóch narzędzi, które wydają mi się dobre do pomocy przy optymalizacji stron. Pierwszym jest Web Page Test (sporo szczegółowych danych, spory rozrzut pomiędzy kolejnymi testami), drugim Insights od Google (trzeba zwracać uwagę na monopolistę, prawda?; bardzo syntetyczny wynik). Poza tym, zwracałem uwagę co mówi Ghostery. Jeszcze wcześniej korzystałem z PageSpeed do wskazówek na temat optymalizacji stron, ale jakkolwiek nadal jest w tym zastosowaniu przydatne, to nie podaje już syntetycznego wyniku.

W przypadku tego bloga[2] początkowy wynik w Web Page Test to 91/100, czas pierwszego ładowania strony 6,5 sekundy, odświeżenia 4,3 sekundy. Odpowiednio 452 i 143 kB przesyłanych danych. Google Insights prędkość 51 mobilnie, 95 wygląd, dla desktopu ocena 80. 8 widgetów wg Ghostery. Po odchudzaniu jest to odpowiednio 88/100 (spadek? chyba z rozrzutu między pomiarami wynika…), czas ładowania 3,3 sekundy dla pierwszego wczytania i 3,9 dla odświeżenia (ewidentnie coś nie tak, pierwsze ładowanie powinno być wolniejsze). Przesyłane dane to 219 i 54 kB. Google Insights 51 prędkość mobilnie, 96 wygląd mobilnie. Wzrost dla destkopu do 83. Ghostery pokazuje 4 widgety. Został Gemius (serwowany przez Blox, nie mam wpływu), Google Tag Manager (chyba to samo, sam chętnie się dowiem, skąd to się bierze… – GA wstawione przez Blox). Ze swojej strony zostawiłem i mojego Piwika, i statystyki stat4u, które są „od zawsze” i IMHO są niegroźne. Poza tym, moja ciekawość wygrywa. 😉

Czy było warto? Chyba tak, przynajmniej na razie podoba mi się. Popatrzę jeszcze chwilę, prawdopodobnie zrobię jeszcze jedno bardziej hardcore’owe podejście (sprzątanie i minify CSS). Pewnie za jakiś czas znowu coś dodam, w ramach zabawy, ale na ten moment pozostanie odchudzona wersja.

Zauważyłem jedną ciekawą rzecz – wyniki serwisów do optymalizacji bardzo zwracają uwagę na dobre praktyki, ale minimalną na realny czas ładowania strony czy ilość przesłanych bajtów. O ile dobre praktyki pomagają w zmniejszeniu ilości przesłanych bajtów i co za tym idzie czasu ładowania, to ostatecznie dobry wynik w tego typu testach jak widać wcale nie musi oznaczać poprawy dla użytkownika końcowego. Strona ze słabą oceną, czyli „z błędami”, w praktyce może być dużo przyjemniejsza i lżejsza, niż „zoptymalizowana” strona z dużą ilością dodatków.

[1] Chodzi o Chronicle.

[2] NFM: Stary blog 2,5 i 1,8 sek, 267 i 84 kB przed, 1,5 i 1,2 sek, 72 i 45 kB po, Insights bez zmian.

25 odpowiedzi na “Odchudzanie”

  1. Też rozważam przejście na system statycznie generowanej treści ale z własnymi komentarzami (w końcu i tak jest zysk w postaci braku parsowania chociażby szablonów). Ale do póki awarie (czy tam przestoje) Joggera nie zdarzają się jeszcze zbyt często… lenistwo jednak zwycięża i ponad rok niedotykania niczego webowego trochę boli – za dużo trzeba sobie odświeżać a i tyle nowych rzeczy się pojawiło

    +za wycięcie serwisów, które i tak nic nie wnoszą – mnie osobiście zniechęca łapka FB i plusik G na blogach, to takie trochę, no nie wiem, zarozumiałe?. U siebie jeszcze jakiś czas temu chciałem podpiąć Technoratii bo jednak fajnie dawać użytkownikom możliwość głupiego kliknięcia w tag i odpłynięcia dalej w poszukiwaniu czegoś podobnego i jednocześnie naiwnie liczyć również na wizytę i jakiś konstruktywny komentarz, ale nie ogarniają nawet skanowania własnych kodów (nie wiem, może nie lubią się z poprawnym XHTML albo za głupi/niecierpliwy jestem). W każdym bądź razie też poszło do kosza.

    U siebie stosuje blokowanie ciastek z poza odwiedzanej domeny. Na pewno ryzykownym jest stwierdzenie, że zapewnia to anonimowość, ale coś tam jednak daje (chociażby nie personalizuje wtyczek FB, itd. wszędzie gdzie tylko wlezę – nie mam zaufania do tego). Niestety z tego powodu również nie lubię się z Disqus. Trzeba dodawać wyjątek dla żeby poprawnie działała usługa, a strasznie nie lubię wyjątków bo się za szybko mnożą szkodniki.

  2. Adsense nie jest zły. Odrobinę pracy i będzie z niego jakiś zysk. W tej chwili mam 6zł miesięcznie, choć wcześniej było tak jak u Ciebie 2zł.
    Większość zysku dają mi dwa wpisy na blogu i korsarz.na-komorce.pl które jest witrynką mobile-only zrobioną w kilka h na dużym wkurwie (bo wzór był we flashu 😉 )
    Blog daje niewiele większy zysk niż ta druga witryna, a ona się sama aktualizuje. Zyski są ze stron na hasła których ludzie często poszukują – aero2 i talkfusion. Aktualne wpisy – zerowy zysk.
    Nie wywalę adsense, bo to jednak daje satysfakcję, że dobre wpisy przynoszą zysk, nawet jeśli jest on niewielki. Taka niewielka nagroda motywuje mnie do pisania.

    Też myślę o przeniesieniu się z systemu (u mnie: joggera) na coś innego, ale na pewno nie statyczne strony. CMSy są zbyt wygodne 🙂 WordPress i Joomla odpadają w przedbiegach, za dużo przy nich roboty i są toporne…

    Jeśli chcesz poprawić tempo wczytywania, odłóż biblioteki js na koniec, a część CSSa wklej w <head>.
    Chociaż wiem, że na blox ciężko to zrobić.

  3. @Sebastian Ja wiem, czy zarozumiałe? Po prostu ułatwienie życia userom (o ile z tego korzystają). Technorati też próbowałem podpiąć (zresztą zauważyłem u Ciebie), ale faktycznie chyba coś im nie działa. I nie sądzę, by to był HTML. Zresztą w kanale RSS ma być klucz widoczny, nie na stronie. Może trzeba maila wysłać, żeby przypomnieć, że mają coś takiego? 😉

    Jeśli chodzi o ciastka, to już jest ustawienie po stronie użytkownika. Podobnie jak różnej maści pluginy. Też stosuję (i blokowanie ciastek, i pluginy), ale nie sądzę, że trzeba zmuszać userów do tego. Dokładanie widgetów, które dodają nieistniejące funkcje i spowalniają działanie strony po to, żeby użytkownicy mogli je zablokować dodatkami, które spowalniają działanie przeglądarki? Paranoja. 🙂

    @mt3o Widzisz, ja się bawiłem ustawieniami i zastosowałem nawet do zaleceń ostatnio (long story short: większe reklamy). I nawet wcześniej było po 5 zł/m-c. Zresztą po zmianie przez chwilę też wzrost był. Ale nawet jakby teraz było co miesiąc 5 zł to jest 3,5 roku do wypłaty. Bądźmy poważni.

    Być może zepsuję też Twoje dobre samopoczucie, ale to nie dobre wpisy przynoszą zysk (od tego jest Flattr, który się nie przyjął), tylko ilość wejść razy dopasowane do zainteresowań odwiedzającego reklamy. A niestety algorytmy doboru reklam są żenujące ( bs-blog.clouds-forge.eu/index.php?post=2014_02_13_00_Future_sruture ). Poza tym, przy tym poziomie dochodów możemy mówić raczej o demotywacji, niż motywacji. Z butelek (które wyrzucam) miałbym chyba więcej. 😉 To, czy wpis jest przydatny widać po ilości wyświetleń (plus czas spędzony na stronie). Albo raczej, nie tyle przydatny, tylko dobrze się po chwytliwych frazach spozycjonował. BTW gdzie widzisz na której stronie dokładnie są klikane reklamy?

    Tempo wczytywania: tu jest Blox, tu się takich „perwersji” nie da. Nawet jest pole pozwalające na wpisy w head, ale tylko meta i tylko wybrane. I 99,9% autorów na Blox ma wywalone na to, więc nie sądzę, by się zmieniło. Nadal: działa i to nieźle, zarówno w teorii, jak i w praktyce.

  4. @Rozie to jest moje prywatne odczucie i w sumie to określenie niezbyt mi do tego pasuje, ale nie chciało mi się wertować słownika. Robiłem i w treści wpisu i nawet dokleiłem do nagłówka dla pewności, może powinno się lekko zestarzeć pod stertą nowszych wpisów żeby mieli pewność, że blog jest aktywny i nie liczy tylko na wygenerowany ruch Wywaliłem po około tygodniu bo raził mnie ten kod na głównej stronie, a weny do pisania nie było. 😉

  5. Ehh, kiedyś działało i nie chciałem nawet weryfikować podejrzeń. Szkoda, że nie informują o tym podczas rejestracji bloga i nie odrzucają w procesie weryfikacji jakoś szybciej. Widać Jogger się również mocno zestarzał.

  6. Jak najbardziej działało – sporo blogów i w domenie blox.pl jest, i w jogger.pl. Brak info o odrzuceniu również uważam za żenujący (matko, przecież takie rzeczy jak określenie języka to można automatem z dużą pewnością…). Ale czego się spodziewać po serwisie, który nie ma przycisku do usuwania konta? Musiałem korzystać z formularza kontaktowego. Jak zwierzę. Czekam na potwierdzenie usunięcia konta.

  7. Poruszyłeś ciekawy temat. Większość blogów i stron jest dziś masakrycznie przeładowana skryptami, widgetami serwisów społecznościowych, mnóstwem statystyk, systemów globalnych logowań, co w sumie powoduje, że każde odwiedziny na danej stronie są śledzone przez wiele zewnętrznych systemów, a cel tej zbieraniny jest dość mglisty. I jak sam zauważyłeś, niewiele z tych dodatków jest tak na prawdę do czegoś przydatna, a zbieranie centów za każdą klikniętą reklamę – latami – kojarzy mi się z OFE, bo wypłata zgromadzonych środków (o ile dana firma serwująca reklamy nagle nie zniknie) przypadnie akurat gdzieś około momentu przejścia użytkownika na emeryturę ;o) Śmieszą mnie też te wszystkie utyskiwania w sieci, gdzie właściciele stron naszpikowanych zbędnym balastem płaczą na temat długiego ładowania się stron, a wejście na ich „główną” to 2MB contentu i dziesiątki dodatków.

    Odnośnie przesiadania się na statyczne rozwiązania budowane za pomocą dziwnych skryptów w jeszcze bardziej egzotycznych językach – ani to wygodne, ani proste w rozbudowie. Porzucenie komentarzy w blogu uważam za kastrację, bez nich wiele blogów by się do niczego nie nadawało. Koledze, do którego linkujesz polecam przejrzenie swoich notek, bo konwerter starych notek tam koledze sporo namieszał. Poza tym sam cenię minimalizm, ale bez przesady, zbyt prosta strona też potrafi odrzucać, głównie brakiem funkcjonalności, komentarzy i zwykłej wygody. Rezygnacja z komentarzy tylko dlatego, że WP przepuszczał spam to dla mnie oznaka słabości, faktem jest, iż z pudełka WP jest dziurawy, ale da się w nim spam ogarnąć, tylko trzeba trochę się postarać (to moje drugie hobby po przeglądaniu logów, hehe). Faktem jest, że tego się nie da wyklikać, a większość blogerów to jednak niestety zwykli klikacze, może stąd te decyzje o włączeniu Disqus lub o całkowitej rezygnacji z komentarzy.

    Reasumując: Odchudzać na pewno warto, nawet jak samemu się nie potrafi to warto poprosić kogoś o pomoc. Różne narzędzia do testowania mają może i rozrzut, ale dają jakiś obraz sytuacji, jakąś średnią. Wybór techniki też ma znaczenie, bo zdarza się, że serwisy CDN ładują się wolniej od naszej strony, ale korzystając nich i tak strona załaduje się szybciej, bo dane ciągnie z więcej niż jednego serwera i prędkość CDN (do pewnego stopnia) ma tu IMO drugorzędne znaczenie.

    U Ciebie odchudzanie widzę polega na zakomentowaniu opisanych dodatków w kodzie strony ;-P No i nie wywaliłeś AdTaily, chyba, że to nie Twoje. A odnośnie zbędnego balastu, moje ulubione powiedzonko mówi, że „facet bez brzucha to jak dzban bez ucha” ;o) I tego się będę trzymał ;-P

  8. Prawda też jest taka, że nie ma sensownego źródła oceny przydatności tych widgetów. Chyba żaden z użytkowników nie pisze „zdejmij tego FB/LinkWithin, po co to komu”. W statystykach też często nie widać (pytanie, czy nie widać, bo nieużywane, czy ze względu na ułomność statystyk). Jakieś tam ślady użycia są. Poza tym, łatwo dodać i zapomnieć. A dodać „trzeba” bo „wszyscy mają”. 😉

    Jeśli chodzi o wygodę i elastyczność statycznych generatorów, to nie zgodzę się. Zasadniczo, w naszym zastosowaniu, robią one dokładnie to samo, co dynamiczne, tyle, że raz. Tj. biorą treść notki i osadzają w szablonie, generując linka do kategorii itp. Faktem jest, że notkę trzeba klepać raczej w HTML (ale to długi czas robiłem, zresztą i tu, choć mam edytor WYSIWYG, czasem wygodniej jest mi przełączyć się na widok HTML i poprawić jak zwierzę…), i szablon też dostosować niskopoziomowo, ale potem niewiele się to różni. Za to mamy bardzo małe wymagania sprzętowe, niezależność od łaski twórców szablonów. Co do elastyczności – w przypadku generowania statycznego masz pełną kontrolę. I tak, wymaga to jakiejś wiedzy od autora bloga. To są rozwiązania dla power userów/geeków, nie widziałem jeszcze czegoś klikalnego (i chyba nieprędko zobaczę). Zresztą patrząc na forum, to userzy mają problem ze wstawieniem licznika na stronę, więc o czym my rozmawiamy…?

    Braku komentarzy też sobie nie wyobrażam. Zastanawiam się, na ile przy spamie w komentarzach pomaga Cloudflare (lub odpowiednik). W kontekście śledzenia to trochę zamiana siekierki na kijek, ale czysto technicznie mnie interesuje. Bo spotykam rzadko, nawet bardzo rzadko. Pytanie, czy barierą jest nieskuteczność, niewiedza o istnieniu rozwiązania, czy „skomplikowane technicznie” podpięcie. 😉

    AdTaily nie jest moje, tylko miejscowe (i zdechło na AdBlocku). I zgadza się, na razie po prostu zakomentowałem. Parę kB, które zostało, nie robi różnicy w czasie ładowania, a mi odpada ew. rzeźba z przywracaniem.

  9. Nikt raczej wprost nie napisze „weź to wywal”, bo do tego trzeba jednak tupetu (lub dużego stopnia pokrewieństwa z rodziną komosowatych ;o) ), poza tym każdy chyba używa AdBlocko-podobnych, więc tego nie widzi lub ma to w pompie. Mi w każdym razie nigdy tak nikt nie napisał, a jak jest z tym u Ciebie to nie wiem, gdzieś tu widziałem jakieś pretensje z powodu dodania nietechnicznej notki ;-P

    Dodawanie, bo „wszyscy mają” to już chyba jakiś defekt muzgó, ale ja się nie znam. IMO aby być dziś zauważonym lub zapamiętanym trzeba chyba się właśnie troszkę odróżniać, a nie upodabniać do wszystkiego wokoło. No chyba, że wizja zarobienia 100 złotych w 8 lat za pomocą serwowania znajomym i innym odwiedzającym naszą stronę pcha ludzi w meandry tego długofalowego biznesu ;o) LOL.

    Nie mówię kategorycznego „nie” samoróbkom w kwestii budowy zaplecza administracyjnego bloga, tyle tylko, że do tego trzeba mieć mnóstwo pasji, czasu i samodyscypliny. Jako, że trendy się często zmieniają, wizja budowy naszej strony może się zmienić zanim skończymy klepać własne rozwiązanie – więc chyba szkoda czasu. Mam tu na myśli jakiś sensowny twór typu wszystkomającego z komentarzami, zabezpieczeniem przed włamem i spamem, systemem kategorii, tagów, spisem treści lub wyszukiwarką, a nie kod składający się z 15 linijek dodający wpis do bazy i nic więcej. To ostatnie można zrobić szybko na kolanie, a coś troszkę lepszego to już niestety dużo pracy. Prościej więc z mojego punktu widzenia doszlifować sobie to co już jest (np. Worpdress), zamiast na nowo wynajdować koło. WordPress ma swoje wady, a czyż nasz kod będzie ich pozbawiony? Zazwyczaj pisanie czegoś własnego to nigdy nie ukończona Alpha, z hackami na łatki do innych hacków… A nawet jak ktoś coś fajnego napisze, to ogrom włożonej pracy i personalizacja pod samego siebie nie pozwala tego dopuścić do publikacji. Ważny jest też model i projekt, żeby się potem nie okazało, że prosta edycja starej notki, czy też dodanie czegoś do wszystkich podstron będzie musiało mieć postać prowizorki, bo inaczej się nie da ;o)

    Userzy mają problem ze wstawieniem licznika na stronę, bo nastała jakiś czas temu era klikania i głaskania. Kiedyś sporo osób miało pojęcie co to HTML, wymuszało to chociażby posiadanie bloga na blog.pl zanim przesiadł się na WP Multiuser, ale to w sumie dobrze, bo teraz chęć zmiany czegokolwiek w blogu, stronie, czy dowolnym kodzie będzie generowało siłą rzeczy sięganie po osoby mające o tym jakieś pojęcie, czyli generowanie zleceń.

  10. Nie no, można owinąć w bawełnę. Choćby „o, widzę, że widget FB dodałeś, szkoda, bo strona wczytuje mi się dłużej”. 😉

    No nie 100 zł w 8 lat, tylko – w przypadku AdSense – 300 zł. Nawiasem, dawno, dawno temu to i >10 zł/m-c szło wyciągnąć. I to za gołe tekstowe linki. AdTaily dawało przeciętnie 4 zł/m-c (wazelina, że mam to w notce. Teraz 2,5 zł. Przychody coraz niższe, reklamy coraz większe i bardziej inwazyjne. A przecież spadek czytelnictwa blogów choć jest, to nie tak dramatyczny (i nie tyle o tym piszę, co o Blox w ogóle – patrz Alexa).

    Co do statycznych generatorów treści, jest dokładnie odwrotnie, niż piszesz. Po pierwsze, nie trzeba pisać samemu, to co podałem to gotowce. Po drugie, to jest prosty szablon, do którego wsadzany jest wpis (no dobrze, szablon trzeba zrobić, z uwagi na małą popularność gotowców nie jest za wiele…), wyciągana data i tagi. Zabezpieczać nie ma specjalnie czego, bo finalnie to statyczna strona na serwerze WWW. Kategorie i tagi są (właśnie po tym są generowane linki między wpisami), spis treści da się zewnętrznie. Wyszukiwarkę załatwia choćby Google. Dodanie czegoś w notce czy zmiana szablonu to po prostu zmiana w źródłowym pliku tekstowym notki, pliku szablonu + odpalenie skryptu, który wygeneruje HTMLe. Nie wiem w jaki sposób prosto poradzić sobie z komentarzami. Tzn. nie będzie już w pełni statycznie. BTW piszesz o bazie – nie ma żadnej bazy. Są tekstowe pliki na dysku. Nawet luzem, nazwy plików dowolne. Patrz: http://www.steve.org.uk/Software/chronicle/data/ (dla Chronicle). 🙂

    To o czym piszesz, to autorski CMS, ale i takie próby są, choćby ANVIL. I jak ktoś trochę pisze, to nie jest jakiś kosmos, raczej dzień czy dwa kodzenia i Boni nie jest jakimś ewenementem. Mgorny też kiedy w IIRC dzień klepnął coś, co mu za engine blogowy robiło.

  11. Gdyby to było takie proste, to pół świata by siedziało na takich własnych produktach (przynajmniej Ci od technikaliów), a tak chyba nie jest. Sam nawet nie masz swojego engine ;o) To jest właśnie różnica między pisaniem jakie to proste, a posiadaniem i używaniem takowego engine.

    Są fajne strony które widać, że używają własnych rozwiązań (np. dezinformacja.org/tarpit/, ale raczej nie sądzę, aby autor udostępnił swój engine. A szkoda, bo jest IMHO uszyty na miarę).

  12. Jeszcze raz: nie chodzi o własne produkty, a nieużywanie generowania dynamicznego tam, gdzie nie jest potrzebne. Czyli nadal engine, nadal self hosted (sam tak masz), tyle, że statyczny. Czemu nie hostuję sam bloga? Proste: nierozwiązana sprawa komentarzy (dla statycznych); słaba rurka (256 kbps upload) w miejscu, gdzie mam maszynę 24/7 w momencie gdy wybierałem rozwiązanie; maszynka o niskich parametrach (Dockstar, czyli 128 MB RAM), więc dynamiczne silniki odpadały. Last but not least – utrzymaniem maszyn zajmuję się w pracy, po pracy chciałbym odpocząć. 🙂

    Zapytać nie boli. Może uważa, że „nikomu się nie przyda, więc po co udostępniać”. Boni nie wydawał się jakoś specjalnie odległy od udostępnienia, ale ponieważ nie będę korzystał, to nie cisnąłem specjalnie.

  13. @Monter Właśnie, odnośnie self-hosted. Twój blog stosunkowo często (a przynajmniej zauważalnie często – zwł. po czytniku RSS widzę – pobiera dość rzadko, więc jak mu się nie uda, to długo widać) jest niedostępny. Zdajesz sobie sprawę? Zamierzone? Niewygodne…

  14. Ja pytałem o to: „stosunkowo często (a przynajmniej zauważalnie często – zwł. po czytniku RSS widzę – pobiera dość rzadko, więc jak mu się nie uda, to długo widać” ;-P Za Chiny nie wiem o co chodzi, więc postanowiłem zapytać ;o)
    Mój serwerek jest widoczny w sieci 24/7/365 o ile nie ma jakichś problemów z łączem, lub prądem. RSS jest wbudowany w WordPressa i nie za bardzo mam nad nim kontrolę, jedyne co zrobiłem, to dodałem komendę opóźniającą widoczność w RSS notek jakie dodam jako nowe, bo pisząc „cięgiem” tuż po dodaniu zdarza mi się poprawiać sens zdań i coś dopisywać lub zmieniać, nie chciałem więc aby leciała w świat pierwsza wersja zaraz po kliknięciu w Zapisz, a domyślnie niestety tak jest w WP.
    To co z tym często-rzadko? ;o)

  15. Huh. 24/7 to jest? Bardziej wygląda na laptopa, czasem odpinanego od sieci z mojej strony. Rano było niedostępne, teraz jest niedostępne. Zmotywowałeś mnie do dokładniejszej diagnostyki skoro to 24/7 i widzę, że tylko z domu mam w tej chwili problem (w ogóle nic na porcie 80 nie odpowiada) – z firmy i z innych miejsc działa.

    Zobacz no, czy przypadkiem nie masz jakiegoś automatu, który wycina coś z 85.221.157.x Mam wizję, że mój czytnik RSS zakwalifikowałeś jako „atak”. 😉

  16. Nie wiedziałem, że Cipnet ma taką pulę. Fakt, znalazłem Twoje IP, daaawno dawno Twoja Liferea dostała po łapkach od fail2ban za maniakalne dobijanie się do pliku /feed/favicon.ico który nie istnieje. WP nie serwuje w swoim RSS favicon’a, zdaje się, że nawet w specyfikacji figuruje to tylko jako opcja.
    Sprawdź teraz ;o)

  17. Teraz działa. 🙂
    Inea ma wiele różnych klas adresowych… Dawno ban to znaczy kiedy? Bo okresowo pojawiały mi się nowe wpisy w czytniku. Pewnie tydzień bana? Dużo. Banowania za próbę pobrania jednak standardowego zasobu nie skomentuję. 😉 Za to z ciekawości: ile to było „maniakalne”? Raz na godzinę (tak jest feed pobierany)?

  18. Dawno, to znaczy, że (dzięki logrotate) najstarsze logi mam z marca i już tam byłeś. Standardowym zasobem jest favicona w domenie głównej, a nie w podfolderze, poza tym jak już wspomniałem w przypadku Feeda jej obecność jest opcją. „Maniakalność” to wieczne szukanie czegoś, czego nie ma ;-P Dodałem wyjątek dla ikony w folderze głównym, nie przewidziałem szukania jej w innym miejscu.
    To, że okresowo miałeś dostęp może wynikać IMO z tego, że dodawanie lub modyfikacje reguł fail2ban wymaga jego restartu, w przypadku którego wszystkie dotychczasowe bany są resetowane i zabawa zaczyna się od początku.

  19. Zmian nie zauważyłem, używam Ghostery 😉 Ale gratuluję decyzji, moim zdaniem jak już masz pracę zarobkową to nie warto psuć sobie strony/bloga reklamami, chyba lepiej odpuścić to kilka złotych rocznie, przecież – o ile mi się wydaje – nie piszesz tu po to żeby przyciągnąć jak najwięcej odwiedzających, poznałbym po tytułach typu Upał – dziurki w cieniu [ZDJĘCIE] [18+].

    Jeśli chodzi o statycznie generowane strony to stronę firmową mam zrobioną w Hyde i do tego formularz kontaktowy z gotowców w Django. Bardzo sobie chwalę, problemy z wydajnością nie istnieją, chociaż oczywiście gdyby ktoś się uparł to mógłby DoSować ten nieszczęsny formularz. Komentarzy co prawda tam nie mam, ale jakiejś tragedii nie ma, przecież napisanie skryptu który odpali od nowa generator po dodaniu komentarza nie jest takim znów wielkim zadaniem. Są też gotowce, chociaż to po rubinowej stronie mocy http://www.hezmatt.org/~mpalmer/blog/2011/07/19/static-comments-in-jekyll.html

    Jeśli się boisz spamu to sblam.com/

  20. Jak ktoś nie ma pracy, to tym bardziej nie ma co się pchać w reklamę na amatorskim blogu. Tylko jak ma „zawodowego” bloga, to ma pracę. 😉 Dla mnie zawsze to było poznanie technologii i rynku, nie zarobek.

    W przypadku bloga z odwiedzającymi to zawsze jest tak, że pisze się – skoro publicznie – to nie tylko dla siebie. Inaczej można pisać w pliku tekstowym lokalnie. Ew. dla backupu „w chmurze”. Albo na jakimś zahasłowanym blogu.

    W sumie ciekawe, czy jest serwis w stylu mikrobloga/FB, ale bez opcji wystawiania tego na świat. Nie na zasadzie ustawień, ale serwis, który tylko to oferuje.

    Więc jak najwięcej odwiedzających to nie, ale fajnie, jakby ktoś zaglądał czasem. 😉

    Tak, da się obejść brak komentarzy na statycznie generowanym blogu. Tylko gotowców jakby mało, a nie każdemu chce się rzeźbić…

    Sblam.com – projekt wygląda na stary (przydałby się news jakiś, żeby było widać ktoś się nadal opiekuje). Jeśli działa to świetnie. Plus, ciekawie o CAPTCHA w okolicy jest. Dzięki za linka. W zasadzie za jego przypomnienie, bo kiedyś już tę stronę widziałem, ale całkiem wyleciała mi z głowy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *