Nie żebym całkiem przestał pisać. Parę tematów się szykuje (nawet są jakieś szkice wpisów na dysku), ale… nie teraz.
Z ważnych rzeczy: ostatni miesiąc stanął pod znakiem aktywności fizycznej. Takiej bardziej serio. Parę wniosków: regularne treningi dużo dają, w grupie ćwiczy się lepiej. Teraz chyba wiem, na czym polega zasiedzenie i praca za biurkiem. Jednak w liceum to i jakiś WF był, i szło się pograć w piłkę, i rower służył do regularnego poruszania się… Na studiach jeszcze jakoś to się ciągnęło (pewnie równia pochyła…) i nie było źle, ale po rozpoczęci treningów widzę, jak źle jest. A praca przy kompie, za biurkiem (bo do tego sprowadza się praca informatyka tu: netadmina), jest masakrycznie niszcząca jeśli chodzi o sprawność fizyczną i kondycję.
I niewiele zmieniają w tym zakresie spacery do pracy, noszenie zakupów, czy jakiś tam okazjonalny ruch. Samodzielne treningi w domu też wiele nie dają (przynajmniej w kwestii kondycji). Po prostu nie ta bajka (i pewnie nie te lata), choć pewnie lepszy rydz niż nic..
Póki co, jest ambitny plan, są pierwsze – mam nadzieję zaleczone – kontuzje (cóż, duch ochoczy, lecz ciało mdłe; TBH lepiej by było, jakbym nigdy nic nie ćwiczył, po tygodniu przerwy mam nadzieję, że będzie dobrze i zaczynam się oszczędzać) i… zaczynam. Najbliższy urlop będzie jednocześnie obozem kondycyjnym, jeśli nie zajdą nieprzewidziane wypadki.
Tak, ten wpis poniekąd ma być dla mnie motywatorem. 😉
U mnie do tego zła zła dieta, palenie i picie. Wprawdzie tylko piwo pijam, ale coś za dużo ostatnio. A lata lecą, trzeba się zabrać za siebie, masz rację!
Możesz spróbować przejścia na standing desk. W Stanach zrobiło się to bardzo popularne, pali się przy staniu 1,5x więcej kalorii niż siedząc, a i nogi dają o sobie znać. 🙂
blog.voter101.pl/2011/05/stan-przy-komputerze.html
@Franek: U mnie akurat dieta OK. Jasne, zawsze mogłoby być lepiej, ale nie jest źle (co zresztą potwierdzają wyniki badań okresowych). Inna sprawa, że mało jem na mieście, praktycznie nie jem słodyczy, a zamiast różnych chipsów, paluszków itp. raczej prażony w domu słonecznik (łuskany), pestki dyni (łuskane) czy migdały. Nie palę, a picie aż tak samo w sobie nie szkodzi (nie będę pokazywał palcami, ale jest taki jeden znany szczypiorek w IT, co od lat pije jak smok). Za to jest ciekawy mechanizm, który niedawno zauważyłem – po piwie człowiek robi się głodny i to może prowadzić do tycia.
@Voter101: Przejrzałem wpisy u Ciebie, pomysł ciekawy, ale ja gruby nie jestem i nie zależy mi na odchudzaniu się tj. spalaniu kalorii (z kolei w USA pewnie to priorytet). Mam wrażenie, że to działa mniej więcej tak jak spacery do pracy, które IMO na kondycję praktycznie nie wpływają.
Pamiętam, jak jeszcze na studiach mieszkałem w akademiku z kilkoma informatykami. Jeżeli chodzi o aktywność fizyczną to był wspaniały przykład złego przykładu. Dlatego tak przyjemnie jest widzieć posty takie jak ten, @rozie.