Jak skutecznie usuwać reklamy na stronach WWW.

Oczywiście, że przy pomocy Adblock Plus (moje filtry Adblock tutaj, czyli rozszerzenia dla Firefoksa, które właśnie do tego celu zostało stworzone. Chrome też ma jakiś filtr. Pytanie tylko, dlaczego warto reklamy na stronach WWW usuwać.

Oczywiście cały wpis to polemika z tym wpisem, w którym uparcie autor przekonuje, czemu to reklam nie warto blokować.

Zatem, czemu warto je blokować? Po kolei:

  1. Reklamy bez sensu zapychają łącze.
  2. Reklamy bez sensu obciążają komputer, który je odtwarza.
  3. Reklamy spowalniają ładowanie się strony (ważny jest nie tylko czas transmisji i renderowania, ale i czas zapytań DNS).
  4. Reklamy rozpraszają uwagę czytającego.
  5. Reklamy utrudniają (czasem uniemożliwiają) nawigację na stronie.

Blokowanie użytkowników blokujących reklamy nie jest – na dłuższą metę – wykonalne. Jaki problem, by przeglądarka udawała, że reklamę wyświetliła? Teraz to nie jest potrzebne, ale gdyby były, to implementacja jest równie prosta, co wykrywanie blokowania. Niekoniecznie oszczędzi to łącze, ale na pewno pomoże w punktach 4 i 5.

Nadawanie właściwej treści strony cech reklamy? Trzymanie zdjęć w katalogu /ads? Piękny strzał w stopę. Po pierwsze, reklamy można wykrywać także np. po rozmiarze/proporcji (część antywirusów to robi), po drugie, niesłychanie łatwo zarządzać takim śmietnikiem. A jeśli webmaster stworzy schemat nazw odróżniający zdjęcia od reklam, to ludzie, którzy to chcą zablokować mogą go łatwo odgadnąć.

Niepomijalna reklama? W CAPTCHA? Cóż, może się da. Pytanie, kto będzie chciał się z tym męczyć? Zwł. żeby przeczytać denny tekst (patrz niżej).

Trzeba też pamiętać, że wojna „reklamodawch” vs. „użytkownicy” to wojna 1 vs. wielu. Narzędzi do blokowania nie ma – jeszcze – wiele, privoxy, Adblock Plus, wspomniane już niektóre antywirusy, które w ramach ochrony WWW blokują także część reklam…

Prawda jest taka, że nienachalnych reklam nikt nie blokuje. Nie ma to sensu, bo dobrze zrobiona reklama nie spowalnia ładowania strony, nie odrywa od tekstu. Poza tym, blokowanie reklam też kosztuje (coś musi je analizować, ktoś musi zrobić reguły). Problemem są ci, którzy wrzucają nachalne śmieci.

Szczerze mówiąc, nie kojarzę żadnej wartościowej strony z nachalnymi reklamami, dużą ilością reklam, wyskakującymi reklamami itd. Zwykle tego typu rzeczy są na stronach o miernej treści, nastawionych na ilość. Dla mnie jakiekolwiek utrudnianie przez webmastera blokowania reklam na stronie to wyraźny sygnał, że strona jest słaba. Podobnie jak duża ilość reklam na stronie.

Zresztą, sam fakt, że ktoś chciałby narzucać mi co mam/muszę oglądać, napawa mnie niesmakiem. Jeśli koniecznie chcesz zarobić na stronie, zrób normalny płatny dostęp. Jeśli będzie wartościowa, to znajdą się czytelnicy. Jeśli nie – daj ludziom korzystać ze swoich systemów/ekranów/łącz tak, jak mają ochotę.

Retencja danych – przepisy wykonawcze.

Ustawa nakazująca operatorom przechowywanie danych o połączeniach istnieje od dawna, ale do tej pory dostawcy internetu robili, co mogli/chcieli, bo przepisów wykonawczych nie było. Wszystko wskazuje na to, że niebawem się to zmieni, bo Minister Infrastruktury przygotowuje rozporządzenie w tej sprawie. I nie wygląda ono różowo, szczególnie dla mniejszych ISP, opierających się o sieci ethernetowe, a ich także – obok dostawców telefonii i poczty elektronicznej – dotyczy.

Projekt rozporządzenia Ministra Infrastruktury w sprawie szczegółowego wykazu danych oraz rodzajów operatorów publicznej sieci telekomunikacyjnej lub dostawców publicznie dostępnych usług telekomunikacyjnych obowiązanych do ich zatrzymania i przechowywania, o którym piszę, można przeczytać w całości na stronach Ministerstwa Infrastruktury, podobnie jak dołączone do niego uzasadnienie. Gorąco polecam lekturę obu tych pism przed czytaniem reszty wpisu, a na pewno przed komentowaniem.

Pisać będę z punktu widzenia najbliższego mi, czyli dostawcy internetu i tylko na temat dostarczania usługi internetowej. Pocztę elektroniczną i telefony całkowicie pomijam, choć zdanie administratorów – szczególnie serwerów pocztowych – także mnie interesuje i zapraszam do komentowania.

Przede wszystkim wygląda, że ustawodawca albo zapomniał o istnieniu i zasadach działania sieci opartych o ethernet, albo w ogóle nie zdaje sobie sprawy, w jaki sposób one działają. Ruch w obrębie sieci rozgłoszeniowej w takiej sieci zamykać się może w obrębie jednego przełącznika. Switche są różne, ale nawet te zarządzalne rzadko kiedy oferują wsparcie dla logowania czegokolwiek wymaganego w ustawie. O logowaniu połączeń między użytkownikami dostawcy korzystający ze switchy niezarządzalnych mogą całkiem zapomnieć. Oczywiście, można podzielić sieć na mniejsze (dla każdego użytkownika osobna sieć), ale w ten sposób po pierwsze bardziej obciąża się router, po drugie traci się największą zaletę takiej sieci, jaką jest decentralizacja ruchu lokalnego.

W rozporządzeniu brakuje definicji połączenia. O ile w przypadku telefonii sprawa jest dość oczywista i można ją traktować „na chłopski rozum’, o tyle w przypadku Internetu nie jest tak prosto, szczególnie, że istnieją protokoły bezpołączeniowe. Czy każdy pojedynczy wysłany pakiet traktować wówczas jako połączenie? Co traktować jako rozpoczęcie połączenia? Co jako zakończenie połączenia? W której warstwie modelu OSI należy badać połączenie?

Zauważyć należy, że rozporządzenie wprowadzać ma obowiązek logowania portów. W uzasadnieniu można przeczytać, że dotychczasowa praktyka wskazuje, że obecnie w większości przypadków operatorzy posiadają te dane i nie są one specjalnie generowane w celu retencji ale nie wierzę, że mowa w tym przypadku o portach. O ile większość mi znanych małych ISP jest w stanie określić IP użytkownika i ew. aktywność o zadanej porze, o tyle z portami sprawa ma się zupełnie inaczej (faktem jest, że służby praktycznie nigdy o to nie pytają).

Błędem jest też zapis, że port sieciowy określa rodzaj usługi komunikacyjnej w sieci teleinformatycznej. Istnieją oczywiście pewne zalecenia i standardy, ale port ani nie definiuje usługi, ani usługa nie definiuje portu. Nie ma żadnego problemu w wykorzystaniu nietypowego portu dla danej usługi, co więcej, stosunkowo często jest to stosowane (choćby jako redukcja zagrożenia ze strony skanerów szukających podatności w danych usługach).

Ciekawe jest też wymaganie określenia momentu nawiązania połączenia i rozłączenia z Internetem, także w przypadku adresacji statycznej. Oczywiście definicji Internetu brakuje… Co w przypadku popularnego wśród mniejszych operatorów DHCP, gdzie rozpoczęcie owszem, łatwo określić, ale koniec już nie bardzo…

Ostatnia niefortunna rzecz to – moim zdaniem – termin, od kiedy rozporządzenie miałoby zacząć obowiązywać. Planowaną datą jest bowiem 1 stycznia 2010 r., co praktycznie nie daje mniejszym operatorom możliwości dostosowania się do niego, także po doprecyzowaniu ww. nieścisłości.

Szczerze mówiąc, ciekaw jestem opinii, szczególnie administratorów mniejszych, opartych o ethernet sieci, na temat tego projetku. Chętnie też poznam uwagi na temat ew. błędów w mojej interpretacji ww. rozporządzenia.

 

 

Zmiany, zmiany, zmiany…

Zmiany wszędzie. W pracy skład osobowy w pokoju się zmienił (skurczył), a wszystko wskazuje na to, że to nie koniec zmian składu. Ale nie uprzedzajmy faktów, wszak wszystko jest możliwe…

Zmiany też w projekcikach – w nieco nieżywym (jak widać żadna wersja nie została opublikowana, chociaż jakieś testowe buildy powstały i nawet działały, ale nie byłem z nich w 100% zadowolony, więc nie wystawiałem) i zarzuconym Anonymiksie. Za sprawą poznania DebianaLive zanosi się na zmianę dystrybucji bazowej z Knoppiksa na Debiana w wersji live. Po pierwsze, za zmianą przemawia prosta obsługa różnych nośników (CD-ROM, pendrive). Po drugie, ładnie udokumentowane, proste dodawanie różnych pakietówi ich konfigów i ma szansę być stablilne. Po trzecie, różne architektury (zwł. wersja amd64 bit ma szansę być rozwijana). Pewnie nieco ucierpi wykrywanie sprzętu, ale jeśli sprawdzi się jako distro live w pracy (na co się zanosi), to pewnie i tu zacznę z tego korzystać.

Kolejna zmiana, to zmiana sprzętu na domowym routerku. Zal w swoim wpisie o HP Compaq T5520 zachęcił mnie (i nie tylko mnie) do tego sprzętu. Czyli szykuje się zmiana wysłużonego (chyba z 5 lat służył, na pewno 4,5 bo z wtedy – dokładnie 14/03/2005) mam pierwsze logi z debugiem łącza) i zapewne stosunkowo prądożernego PII 266MHz z 64 MB na to cudeńko. Powinno być ciszej (nieistotne w sumie), brać mniej prądu (to mi zawsze leżało na sercu, ale nie tak, by ponad 400 zł wydać) i być szybciej. To ostatnie o tyle ważne, że aktualizacje systemu czy instalowanie pakietów stało się irytująco powolne. No i fun && geek – sprzętowa akceleracja AES tu jest, więc będzie zabawa. Mam tylko nadzieję, że nie będzie problemów z modemem na USB, czyli moim Sagem F@st 800, który kiedyś IIRC miał jakieś zastrzeżenia do chipsetu VIA (albo może niestabilnie było z uwagi na stery?).

Na koniec drobiazg, aktualizacja moich filtrów adblock. Znowu parę reklam mniej, choć bez rewelacji. Bardziej by nie zgubić, a nie dopracowane na maksa. Zeruję statystyki użycia filtrów, zobaczymy nad czym warto popracować… Tradycyjnie zapraszam do wykorzystania i zgłaszania uwag.

Dodakowo parę drobnych zmian w sprawach/nawykach/poglądach osobistych, ale nic, czym chciałbym się publicznie chwalić.