Światła do jazdy dziennej

Ostatnio widuję coraz więcej samochodów, które zamiast na światłach mijania jeżdżą na diodowych światłach do jazdy dziennej. Zwykle widuję je albo w autach nowych, gdzie zapewne są montowane fabrycznie, albo w autach raczej starych, gdzie pewnie właściciele nie boją się samodzielnie przerabiać instalacji.

O ile te montowane fabrycznie zwykle spełniają swoje zadanie, o tyle te dokładane można podzielić na świecące i udające świecenie[1]. Na popularnym portalu aukcyjnym ceny kompletu zaczynają się od około 10 zł, górnej granicy nie szukałem specjalnie, ale spokojnie są też takie za ponad 200 zł. Nie wiem, czy montaż ma sens ekonomiczny (może mieć, bo takie oświetlenie to jakieś 100W mniej, plus dłuższa żywotność żarówek), ale widuję je coraz częściej.

Dzisiaj jechałem sobie na grzyby. Padał deszcz. Nie jakaś delikatna mżawka nawet, tylko normalny deszcz, taki, że wycieraczki miałem latające non-stop. I co? No i niektórzy uważają, że ich dychawiczne diodowe światła do jazdy dziennej są wystarczające. Cóż, nie są. Nawet jeśli są to wersje porządnie świecące, to w przypadku deszczu, mgły itp. po prostu nie wystarczają.

Konkurs na najgorzej oświetlone auto wygrał jakiś kierowca w nowym, małym Renault z chyba fabrycznymi okrągłymi dychawicznymi światełkami. Gdyby auto nie było białe, a szare, to podejrzewałbym go o próbę imitacji technologii stealth.

W związku z tym przyszedł mi do głowy okolicznościowy wierszyk:

Szaro, buro i ponuro?
Zapal światła! Nie bądź gułą!

[1] Nie wykluczam, że są one zgodnie z przepisami, ale efekt jest mniej więcej taki, jak w przypadku żarówek z żarnikiem w Fiacie 126p – ciężko było stwierdzić, czy to mijania, czy pozycyjne. Nawiasem, wymiana reflektorów na halogeny (H4) sprawiał, że maluchy zaczynały być widoczne i normalnie oświetlały drogę. Stare dzieje.

Świebodzin Port 2000

Poprzedni wpis traktował o świebodzińskim pomniku Jezusa, który okazał być się średnią atrakcją. Czułem to w kościach już przed wyjazdem, więc zawczasu rozejrzałem się za czymś więcej. Trafiłem na opis jednej ze stacji należących do Port 2000, konkretnie ORLEN Mostki, położonej kilkanaście kilometrów na zachód od Świebodzina. No dobrze, nie ten opis. Ten znalazłem po fakcie i… nie daje zupełnie pojęcia, co tam jest. Znacznie lepszy jest ten opis mini Zoo koło Świebodzina i to on skłonił mnie do włączenia stacji do planu wycieczki.

Przed wyjazdem pomyślałem są zwierzaki, więc pewnie się dzieciakom spodoba. Niestety, zdjęcia nie oddają całości klimatu. Jest znacznie lepiej, bo na zdjęciach z linka powyżej widzimy zasadniczo głównie zagrody. Tymczasem teren ma kilka oblicz i jest znacznie lepiej. Dużo zieleni, sporo wody, sztuczny wodospad, fontanny. Do tego sporo miejsc, gdzie można usiąść, także w cieniu. Często z widokiem na zwierzęta.

No właśnie, zwierzęta. Jest ich jakby więcej (i większych), niż np. w Starym Zoo w Poznaniu. Poza wdzięcznymi łakomczuchami, czyli kozami, są m.in. szkockie krowy, świnie różnych ras, konie, osły, zebry, strusie afrykańskie, papugi, małpy, króliki, owce, daniele, antylopy lamy i… wielbłąd. Pewnie coś pominąłem. W każdym razie naprawdę sporo. Sporo zwierząt występuje w wariancie z młodymi. Trafiliśmy na młodziutkie kózki, prosiaki i… małpkę. Były też młode osły i cielaki, no ale to standard. Bonus: sporą część zwierząt można karmić (karma do kupienia na miejscu).

Do tego jest coś w rodzaju platformy nad jednym z płytkich stawów. Zadaszonej. Czyli cień i chłodno. A w stawie pływają ryby, więc można obserwować. Znaczy można wsiąknąć tam praktycznie na dowolnie długi okres czasu. Żeby było łatwiej, na miejscu są i lody, i piwo[1], i restauracja. I jeszcze muzyka zdaje się z radia, która sączy się z głośników rozmieszczonych po całym terenie[2]. Gdyby dzieciom zdarzyło się znudzić oglądaniem zwierząt, to jest jeszcze plac zabaw. Młodzież była już trochę zmęczona, więc tym razem plac zabaw sobie odpuściliśmy i poprzestaliśmy na lodach.

Wstęp do obiektu (Zoo, park) jest darmowy. Niektóre atrakcje (plac zabaw) płatne. Całość nie wygląda na nastawioną na zysk. Podejrzewam, że model biznesowy jest taki, że celują w ściągnięcie Niemców na pełen serwis auta, a jednocześnie zapewniają rozrywkę młodszej części ich rodziny w czasie, kiedy auto jest serwisowane. W każdym razie cudzoziemców sporo (na moje ucho z 25%). Tak czy inaczej pomysł i wykonanie bardzo dobre[3]. Polecam zarówno chcącym odpocząć, jaki i tym, którzy szukają inspiracji do zrobienia miejsca do wypoczynku dla całej rodziny.

[1] Mam mieszane uczucia co do obecności piwa. Mam nadzieję, że piją tylko pasażerowie, nie kierowcy.

[2] Pomysł dyskusyjny i nie każdemu się podoba. Mi się podoba zarówno pomysł, jak i wykonanie. Muzyka nie jest za głośna, a głośniki są schowane, więc ładnie robi tło.

[3] Nie to, że wszystko mi się podobało. Niektóre motywy w stylu dinozaur czy żubry z tworzywa IMHO można było sobie odpuścić. Chociaż niby nie wadzą i widziałem, że sporo ludzi chętnie się z dinozaurem fotografuje.

Świebodzin

Do Świebodzina nie mam daleko, a jak coś jest największe na świecie, to kusi, żeby zobaczyć, tym bardziej, że relatywnie blisko. Nic dziwnego, że korzystając z weekendu postanowiliśmy wybrać się zobaczyć największy na świecie pomnik Jezusa[1]. Oczywiście jako jedyna atrakcja wycieczki to za mało, ale o tym kiedy indziej. Dojazd do pomnika, a w zasadzie oznakowanie jest fatalne i bez mapy/nawigacji nie podchodź. Co prawda pomnik widać już dojeżdżając do Świebodzina, ale spodziewałbym się jakichś drogowskazów w samym mieście. Nic z tego. No i w ogóle pomnik jest lekko poza miastem, więc lepiej wjechać bez zagłębiania się w miasto.

Ostatecznie zatrzymałem się na parkingu Tesco, które znajduje się nieopodal. Niby jest parking przy pomniku, ale droga w budowie i jak już byłem w Tesco, to kierowali zupełnie nie tam, gdzie bym chciał. Część aut przedzierała się na dedykowany parking drogą gruntową, niektórzy jakoś trafili drogą normalną, choć w budowie (da się). Niemniej, Tesco ratuje sytuację, zwłaszcza, że nadkłada się raptem kilkadziesiąt metrów.

Sam pomnik nie wygląda źle. Spotkałem się z opinią, że jest wykonany topornie. Faktycznie, porównując ze zdjęciami „konkurencji” z Rio i Limy, jest bardziej surowy, ale jeśli ogląda się na żywo, to nie razi w żaden sposób. Rażą – przynajmniej mnie – piorunochrony, umiejscowione na głowie i rękach. Widać je na zdjęciach, ale zdecydowanie bardziej rzucają się w oczy na żywo. „Konkurencja” chyba tego nie ma, przynajmniej na zdjęciach nie widzę.

Natomiast spodziewałem się czegoś… większego. Nie wiem jak to możliwe, ale z daleka, w kontekście miasta,  sprawia większe wrażenie. Prawdopodobnie chodzi o to, że stoi sam, na dużym terenie. Nie to, że jest mały, ale niedosyt pozostał.

Natomiast o ile sam pomnik stoi i wygląda nieźle, to reszta jest w budowie i dominuje prowizorka. Barierki wokół pomnika, schodki, dojazd, o którym wspominałem – wszystko tymczasowe (mam nadzieję!). Obok przyklejone budy z żarciem, parasolami i ławami, a pamiątki sprzedawane z dość obskurnego kontenera w stylu budowlanych. Wspominałem też o odsłoniętym terenie (słońce, upał), to dorzucę brak ławek. Absolutny brak ławek. Znaczy są te przy budach z żarciem i dwie na krzyż do modlenia się przed jakąś tablicą. Dodatkowo te przy budach oznaczone tu wolno palić[2], a wszystkie na słońcu. Czyli nic, gdzie można usiąść w spokoju z dziećmi, zjeść własny prowiant i odpocząć w cieniu. Znaczy kawałek murka i cienia zawsze się znajdzie, tylko jednak wolałbym coś bardziej cywilizowanego coś innego.

Ale jest szansa, że to się zmieni, bo drzewka posadzone, a cały kompleks ma charakter wybitnie rozwojowy. Pewnie ławeczki też kiedyś dołożą. Na razie budowane są stacje itp. obiekty religijne. Stawiam, że też nie są ukończone, bo nie mają podpisów (ale ja się nie znam).

W każdym razie jeśli ktoś chce polować na zdjęcie z samolotem (smugi kondensacyjne wychodzące z ręki), to nie ma w tej chwili łatwo. Natomiast okazje jak najbardziej są, ba, miałem idealną sytuację, tylko… akurat aparatu nie miałem przy sobie. Zresztą, jeśli chodzi o zabawne zdjęcia, to warto zwrócić uwagę na tablicę „teren zabudowany” na wjeździe do Świebodzina. Miałem zrobić zdjęcie na powrocie, ale oczywiście wracaliśmy inną trasą[3].

Podsumowując: w tej chwili można sobie zaplanować postój na jakieś pół godziny, żeby obejrzeć, ale jak ktoś nie przybywa ze względów religijnych, to raczej się zawiedzie[4]. Wycieczka kilkadziesiąt km tylko w celu obejrzenia pomnika to zdecydowany overkill.

PS. Zdjęcia może będą, jak sczytam i nie zapomnę. W sumie jest sporo na necie (patrz linki).

[1] Jak donosi Wikipedia, pełna nazwa to Figura Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Skromniutko i bez patosu.

[2] Chyba, że było odwrotnie i z upału mi się pomieszało, w co wątpię. Pomysł pozwalania na palenie w bezpośrednim sąsiedztwie jedzących i jedynych ławek w okolicy uważam za beznadziejny. Może dlatego, że ogólnie nie lubię dymu na powietrzu. Tak, zdecydowanie bardziej toleruję dym w zamkniętym pomieszczeniu.

[3] Google Images ratuje sytuację: Świebodzin tablica.

[4] Specem od religii nie jestem, ale w sumie powodów religijnych też zbytnio nie widzę. Takich nie na siłę, znaczy.