Opera Mini 7.0 na starszym telefonie.

Na mojej dość leciwej[1] już Nokii 3110c korzystałem do tej pory z teoretycznie niewspieranej na nim Opery Mini w wersji 5. Działało to całkiem przyzwoicie, nawet na więcej niż jednym tabie[2], a na jednym (standardowy sposób korzystania) wręcz bezproblemowo.

Jakiś czas temu zauważyłem, że przy wejściu na stronę przeglądarka krzyczy, że jest dostępny update. Do tej pory nie krzyczała, więc uznałem, że jakiś security i spróbowałem zrobić upgrade. Zgodnie z przewidywaniami, Opera wiedziała lepiej czego chcę i nie pozwoliła na instalację nowej wersji. Postanowiłem skorzystać ze sprawdzonego sposobu[3], czyli pobrać pliki na komputer i przerzucić na telefon po bluetooth. Udało się prawie od kopa – z nieznanego powodu plik jad wysyła się bez problemu, natomiast jar nie chciał. Nie bawiłem się w debugowanie, tylko wrzuciłem pliki po kablu USB. Co prawda chwilowo są w nieco innej lokalizacji (na karcie SD), ale ma to tę zaletę, że nie musiałem usuwać starszej wersji i mogę korzystać z obu, naprzemiennie[4]. I zapewne bez problemu da się przenieść korzystając z opcji w telefonie.

Opera Mini w wersji 7.0 jak najbardziej działa na starym telefonie, jakim jest Nokia 3110c. Nawet mam wrażenie, że jest nieco szybciej i nieco lepiej. Trochę większe czcionki, trochę pozmieniane – IMO bardziej logiczne – menu. Zmieniony jest Speed Dial, i ta zmiana również mi się podoba. Bardziej tekstowo, bardziej w stylu wersji czwartej, z której byłem bardzo zadowolony.

Jedyne czego nie testowałem specjalnie, to więcej niż jedna zakładka. Na oko działa, ale miałem raptem dwie lekkie strony przez chwilę jednocześnie. W każdym razie póki co jestem bardzo zadowolony i polecam upgrade, nawet na starym telefonie.

[1] Ładny eufemizm na czteroletni telefon, prawda? Z perspektywy czasu patrząc – świetna konstrukcja. Nadal około tygodnia na oryginalnej baterii trzyma, z WWW da się korzystać. Mało softu już wychodzi, ale i funkcji mało, więc co miało być, to jest… Ciekawe czy teraz któryś nowy telefon „przeżyje” 4 lata.

[2] Więcej niż jeden, czyli dokładnie dwa taby. I wiem, poprzednio przy opisywaniu wrażeniu z bety wersji 5 pisałem, że się sypie. Niemniej na chwilę jakąś lekką stronę można było włączyć. Może w pełnej wersji poprawili…

[3] O odkrytym wcześniej patencie na instalację piątki zapomniałem, choć opisałem. W sumie dwa i pół roku upłynęło… Szybko płynie czas.

[4] Oczywiście jeśli nowa będzie działać, to jest to zbędne, ale gdyby nie działała to – biorąc pod uwagę problemy z wgrywaniem bo bluetooth czy ew. niedostępnością starszej wersji – miałbym problem w postaci braku sensownej przeglądarki na telefonie.

Tablet Go Clever A73, czyli Android po raz pierwszy.

Tablet Go Clever A73

Źródło: http://ebloog.pl/tablet-goclever-tab-a73-tani-i-solidny-tablet

Tak się składa, że i tak chciałem kupić kolejne urządzenie z ARM pod Linuksa i niekoniecznie Raspberry Pi. Co prawda nieco inne i do nieco innych zastosowań, ale pomysł kupna tabletu i sprzedania ekranu dotykowego też się w dyskusji pojawiał (bateria, czyli UPS gratis, albo też na sprzedaż – co kto lubi), bo płytka z ARM to płytka z ARM, więc zawsze będzie można pobawić się Linuksem, jak się Android nie spodoba. No i nie ma co ukrywać, tablet ma szansę być nieco bardziej funkcjonalny w wersji z Androidem, a do czytania książek w wersji elektronicznej w domu też by się coś przydało.

Ponieważ znowu pojawiły się w Biedronce tablety Go Clever A73, tym razem za 299 zł, postanowiłem dać mu szansę, tym bardziej, że niektóre książki występują raczej tylko w wersji elektronicznej, a czytania książek na komputerze szczerze nienawidzę i nie wyobrażam sobie siedzenia przy klawiaturze i czytania książki. No i w końcu laptop, nawet 14″, nie jest szczytem wygody, jeśli chodzi o zabranie go do łóżka. No i wreszcie trzeba trochę poznać nowoczesną technologię (tak, do tej pory nie używałem ani urządzeń z Androidem, ani tabletów).

Nie będę pisał kolejnej recenzji tego sprzętu – było ich mnóstwo, więc zainteresowani na pewno coś bez trudu znajdą. Natomiast Android (przyszedł w wersji 4.0.4) jest specyficzny. Dziwnie się to na początku obsługuje (nic wspólnego z intuicyjnością nie ma, choć trudne nie jest), dziwnie się instaluje oprogramowanie. Nawigacja paluchem jest mało wygodna, szczególnie trudno jest trafić – ku memu zdziwieniu – w linki w przeglądarce. Pisanie też niczego nie urywa, choć nie da się ukryć, że na ekranie dotykowym pisze się wygodniej niż na klawiaturze telefonu, ale od klawiatury laptopa jednak dzieli go jednak przepaść.

Nie wnikałem specjalnie w recenzje softu, tylko samodzielnie buszowałem po sklepie Play i… ciężko jest coś sensownego bezpłatnego znaleźć. Z jednej strony mnogość, z drugiej brak sensownych kryteriów oceny. W końcu wybrałem jakiś czytnik ebooków, ale drugi, z podobną oceną był IMVHO nieużywalny.

Słowo o przeglądarkach WWW na tablety – doceniam Operę mini na telefonie. I w sumie Opera mini (tak, mini, nie mobile, tej drugiej nie testowałem) najlepiej mi przypasowała na tablecie (testowane także Firefox beta – AdBlock rulez!, bo reklam na tablecie zatrzęsienie oraz chyba Chrome – przyszło z tabletem i nazywało się Internet).

W A73 brakuje potencjalnie najciekawszych rzeczy, czyli GPS i możliwości wpięcia karty SIM bezpośrednio. Zasięg WiFi jakby słaby (porównuję z laptopem) i mocno zależny od pozycji tabletu. Tam, gdzie laptop działał bez żadnego ale, tablet potrafił okazjonalnie tracić łączność. No i trochę duże ilości danych toto przewala i trochę muli, szczególnie przy wciśnięciu przycisku cancel/cofnij (bo chyba tak to działa) albo przy instalacji programu w tle. Albo zwyczajnie 1 Mbps to już trochę za mało. Przetestuję na szybszym łączu, niebawem.

Ale najpierw będzie okazja do przetestowania serwisu Go Clever, niestety – mój egzemplarz działał nazwijmy to normalnie do 50-40% stanu baterii, a następnie wskaźnik spadał w jednej chwili do 3-15%. Albo bateria walnięta, albo sensor baterii…

Tak czy inaczej, gadżet ten wygląda raczej na zabawkę i nie dziwię się, że raczej dla dzieci go ludzie kupują. Być może zda egzamin jako pilot do komputerów, czytnik ebooków i notatnik (plus programy do treningu). No i do gier (szukanie słówek przez chwilę przy porannej kawie było wciągające, przyznaję). Przy czym totalnie rozczarował mnie brak lub brak wyeksponowania w Play gier strategicznych i RPG.

Chwilowo wpis w kategorii Inne, być może jak wróci i zacznę regularnie korzystać, to pojawi się kategoria Android.

Debian – flash 11.2.202.228 dla i386 zepsuty.

Jeśli ktoś posiada Debiana w wersji 32bit (architektura i386) i korzysta z niewolnego pluginu flash (pakiet flashplugin-nonfree), to niech uważa z aktualizacją flasha do wersji 11.2.202.228. Wygląda, ze jest bug i po aktualizacji do ww. wersji flash przestaje działać i to we wszystkich przeglądarkach (sprawdzone w Iceweasel, Opera, Chromium). Problem objawia się tak, że sam plugin jest widoczny w przeglądarce, ale po prostu obiekty flash nie są uruchamiane.

Sprawdzone na 2 niezależnych systemach, z czego jeden to praktycznie czysty Squeeze, a drugi „mieszaniec” (Squeeze + backports + unstable). Pierwotnie podejrzewałem kombinację Iceweasel 11 + upgrade flash, ale nie o to chodzi. No i z kanału #debian wiem, że nie jestem jedyną ofiarą błędu.

PS Dla architektury amd64 błąd nie występuje – wszystko działa poprawnie, można spokojnie aktualizować. Jak będę znał rozwiązanie, to pojawi się aktualizacja.

UPDATE: Z tego co widzę w sieci, problem dotyczy wszystkich dystrybucji Linuksa i tylko architektury i386: https://bugbase.adobe.com/index.cfm?event=bug&id=3154276 https://bugbase.adobe.com/index.cfm?event=bug&id=3161034 http://forums.gentoo.org/viewtopic-t-918560-postdays-0-postorder-asc-start-0.html Adobe nie spieszy się do naprawy, jako, że plugin dla Linuksa oficjalnie nie jest wspierany. W którymś wątku pojawiła się sugestia, że wyłączenie akceleracji video rozwiązuje problem (nie weryfikowałem).

UPDATE: Widzę w pytaniach do wyszukiwarki pytanie o alternatywy dla flash, więc dla porządku: jest GNU Gnash, który działa średnio, że tak to ujmę (mało wydajny przede wszystkim z tych paru chwil, kiedy korzystałem) i jest Lightspark, z którym zupełnie nie miałem styczności, a który może być bardziej wydajny, bo przepisany od zera z myślą o wydajności na współczesnym sprzęcie.

UPDATE: Wygląda, że bug występuje tylko na procesorach bez SSE2 (grep –color sse2 /proc/cpuinfo aby sprawdzić, czy procesor ma obsługę SSE2), czyli głównie Athlon i okolice a Adobe nie kwapi się z wypuszczeniem wersji skompilowanej bez tego zestawu instrukcji. Ostatecznie zostaję z Gnash.

UPDATE: 2012.08.12 – Dochodziły mnie słuchy, że na oryginalnym Chrome od Google jest inny Flash, więc sprawdziłem zarówno stable 21.0.1180.75, jak i betę 22.0.1229.2. Nie działa na żadnym.