Urlop I

Pora na tradycyjny wpis pourlopowy, choć tym razem z lekkim poślizgiem. W tym roku urlop i krótszy – z racji przysługującego wymiaru, i później bo nie w okolicach początku czerwca, a pod koniec. Tak wyszło. Może nieco krócej, ale jakby bardziej intensywnie. Ze stałych fragmentów – nie byliśmy u żubrów. Ale na Wolin do skansenu Wikingów już się wybraliśmy.

Przede wszystkim, pod czerwca jest znacznie cieplej, niż na początku, zwłaszcza dotyczy to wody w Bałtyku. Jednego dnia zdarzyło nam się siedzieć w morzu praktycznie całe wyjście na plażę, czyli z dwie godziny. No i parawan jakby zbędny. Nie wiem czy mniej wiało, czy o tyle cieplej. W każdym razie odnotowuję różnicę.

Inna sprawa, że pogoda jakby bardziej zmienna. Praktycznie nie było dnia, żeby nie padało. Z drugiej strony praktycznie nie było też dnia, żeby nie świeciło słońce. Czyli w sumie idealnie, szczególnie, jeśli ktoś nie przepada za piękną pogodą (30 stopni i żar z nieba).

Przejechane 800 km (tylko), z czego już jadąc na urlop była przygoda, bo na S3 rozpadła się opona. Wady: duża prędkość. Zalety: jest gdzie zjechać wymienić koło, walnęło z tyłu i nie gwałtownie. No i nie padało. Nie żeby było wielkie zaskoczenie, bo czułem, że coś nie gra już wcześniej i miałem pojechać na doważanie, ale… nie było terminów, a dobrzy ludzie powiedzieli, że jak przy większej prędkości coś telepie, to pewnie źle wyważona. Otóż nie była źle wyważona, tylko pewnie odkształciło/wybrzuszyło oponę (ale od wewnętrznej, więc nie było widać). Co w ogóle IMO stawia sens przekładania opon, skoro przy zmianie wulkanizator takich rzeczy nie widzi. Drugi komplet felg nie jest drogi, a odpada jeżdżenie, czekanie i zmienianie, więc jest plan. Jest też plan alternatywny, pt. jazda na zimowych przez cały rok. Przebiegi mam niewielkie, zimówki i tak się starzeją z wiekiem… Nawet jak zjadę je w trzy lata (w co wątpię), to się opłaci.

Z większych zmian: wszystkie noclegi w namiocie. Bardziej dla zabawy, bo i tak byliśmy przy domu, a namiot w ogrodzie, ale dla dzieci frajda. No i był to test, czy są już na tyle duże, by jeździć pod namiot. Zdecydowanie tak, choć pełna infrastruktura tuż obok robi różnicę. Niemniej można myśleć o krótkich wyjazdach pod namiot i zwiedzaniu.

Wakacyjne bieganie było, choć mniej intensywne, niż planowałem. Trochę forma nie ta, trochę deszcz i komary. No właśnie, zdecydowanym odkryciem wyjazdu jest preparat na ukąszenia owadów. Kupiony głównie z myślą o dzieciach, bo się drapią, ale też używałem i… rewelacja. Rzadko robię wow, ale ten produkt bardzo mi się spodobał, więc polecam. Nie wiem czy wszystkie preparaty po ugryzieniach owadów są równie dobre, czy ten jest wyjątkowo skuteczny, ale po komarach – pełen zachwyt. Po ugryzieniu smaruje się przez kilka sekund, jakby wazeliną. Ani zapachu, ani nic na skórze nie czuć. No właśnie – nic nie czuć. Bo po chwili nie czuć też swędzenia. Działa kilkanaście godzin. Nazwę podam, jak znajdę. Vaco krem łagodzący dokładnie taki jak na zdjęciu poniżej. Nie wiem, czy inne opakowania to po prostu inne opakowania, czy produkty.

Vaco krem łagodzący
Vaco krem łagodzący. Źródło: http://selgros24.pl

Kodowanie też było, ale o tym już pisałem. Ogólnie bardzo fajnie. I chyba wolę dwa razy tydzień urlopu (czyt.: 9 dni), niż raz dwa tygodnie (czyt.: 16 dni). Chociaż może złudzenie, bo choć bardzo mi się podobało, to pewien niedosyt pozostał. Staram się nadrobić weekendami.

 

Jeszcze o urlopie

Patrzę na poprzedni wpis i wychodzi, że narzekam, i skrypty pisałem. A przecież wcale nie. Parę hintów dla wybierających się nad morze ogólnie, a na zachodnie wybrzeże szczególnie.

Przede wszystkim, wydaje się, że na plaży jest zimno i nie ma pogody. Niezupełnie jest to prawdą. Faktycznie, zachmurzenie i zmienność pogody są większe (zwł. przelotne chmury, i oby były, bo w pełnym słońcu idzie IMVHO zwariować) i temperatura odczuwalna jest niska i nie zachęca do rozebrania się, ale tak naprawdę po prostu nad morzem wieje. Dlatego należy zdobyć (np. pożyczyć) parawan plażowy. Zwykła płachta materiału na drewnianych kołkach. Po użyciu parawanu nagle na plaży robi się ciepło i przyjemnie.

Kąpiących się nie było w tym roku wielu, ale jak najbardziej byli. Też się kąpaliśmy, nawet parę razy. Nie, żebym miał ochotę czy nawet dało się siedzieć dłużej w wodzie, ale zawsze. Zresztą pozorny chłód jest zdradliwy. Raz uznałem, że słońce nie świeci, potem, że ledwo, więc ten jeden jedyny raz się nie posmarowałem kremem z filtrem. I czytałem książkę na kocyku. Ależ oczywiście, że się przypiekłem. Na szczęście na koniec pobytu, więc tylko lekko, bo organizm przywykł już do słońca.

Bardzo mi się spodobała wioska Wikingów, czyli skansen na wyspie Wolin. Jest naprawdę fajne i ciekawe, przy tym w porównaniu do nadmorskich atrakcji – tanie. Różnica między tym tworem, a typowym muzeum/skansenem jest taka, że wszystkiego można dotknąć, przymierzyć, położyć się w łóżku itd. Oczywiście odkładamy wszystko na miejsce, ale poza tym – hulaj dusza. Z racji rozrzutu zwiedzaliśmy jako niezorganizowani i bez przewodnika, więc pewnie nie na wszystko zwróciliśmy uwagę, ale są gry i zabawy „z epoki” (łowienie drewnianych ryb, huśtawki, zarzucanie metalowych obręczy na kijki), łuk i tarcza, do której można postrzelać. Widziałem, że jakąś zorganizowaną grupą zajmował się „człowiek z epoki”, a dzieciaki wyglądały na szczęśliwe. Wygląda, że zapaleńcy robią i wychodzi bardzo fajnie. Poza tym, warto zajrzeć w kalendarium – jest trochę imprez, które zapowiadają się ciekawie. Festiwal Słowian i Wikingów widziałem (dawno temu) i był fajny. Może i w tym roku się wybiorę? Zdecydowanie polecam skansen.

W rezerwacie żubrów (poprawnie nazywa się to Zagroda Pokazowa Żubrów) jest dostępny w tym roku multimedialny przewodnik. Wygląda na urządzenie z Androidem plus aplikację, która odtwarza stosowne video, traktujące o mieszkańcach rezerwatu. Bardzo mieszane uczucia mam co do tego rozwiązania. Z jednej strony pomysł fajny, z drugiej – trochę za cicho gada, nawet na maksymalnej głośności. Dookoła zwiedzający przecież i gadają… Poza tym, czemu nie zrobili z tego ogólnodostępnej aplikacji w sklepie Google Play i linka (QRcode!), tylko dedykowany sprzęt, bramki do wykrywania, czy ktoś nie wynosi itd.? IMHO potężne marnotrawstwo środków. No i w obecnym rozwiązaniu nie można obejrzeć filmów przed wizytą w rezerwacie, by wiedzieć na co zwrócić uwagę… Nawiasem, jakby ktoś się wybierał, to polecam dojście od strony miasta, nie z dedykowanego parkingu. Zdecydowanie bliżej.

Urlop

No i urlop się kończy, więc można podsumować. Znowu nad morzem (Bałtyk). To znowu to stwierdzenie faktu, nie oznaka nudy. Doceniłem, że jeździmy na ubocze i w sumie poza sezonem. Wszystko za sprawą jednodniowego wypadu do Międzyzdrojów. Zaczęło się od żubrów, które jak co roku odwiedzamy. Mieliśmy pójść na molo, ale zaskoczył nas deszcz, więc innego dnia zrobiliśmy powtórkę.

Ilość „atrakcji” przytłacza i przygnębia. Podobnie jak ilość ludzi. Spędy wszędzie, ruszyć się nie można (zwł. jak się jest dzieckiem), a to jeszcze nie sezon. Wycieczki starców i dzieci, porykiwania wychowawców. Ja rozumiem, że nie było tego dnia idealnej pogody na plażę, ale za taki „wypoczynek” to ja dziękuję. Niemniej, molo fajne i zdecydowanie warto. Hint: masa płatnych parkingów i strefa koło plaży, ale jak ktoś ma ochotę na dziesięciominutowy spacer, to znajdzie i darmowe parkingi – wystarczy kierować się w stronę „od morza” (ot, wyszedł ze mnie Poznaniak).

Są też i lepsze – na oko – atrakcje, dzieciaki pewnie by szalały, ale po pierwsze, były już nieco padnięte, po drugie, nie przyjechaliśmy do Międzyzdrojów na dłużej, a raptem na jeden dzień, więc nie trzeba było się posiłkować atrakcjami a’la wesołe miasteczko. Poza tym, namioty czy tam pawilony handlowe. Ale jestem niemal pewny, że księgarnia z książkami „od 1 zł”, gdzie zrobiliśmy większe zakupy książkowe to był namiot handlowy, nie pawilon, po prostu. W każdym razie Międzyzdroje zaliczone, na parę lat starczy. 😉

Skoro już przy książkach jesteśmy – trochę „poczytałem”. Cudzysłów, bo nie tylko tradycyjne lektury, w końcu przekonałem się bardziej do audiobooków. I uznałem, że będę je traktował na równi z książkami (czyli będą tak samo oceniane). Miałem wątpliwości, bo i „czytam” inaczej (np. tramwaj czy pociąg), i raczej tematyka inna, i lektor potrafi wpłynąć na odbiór, ale w sumie uznałem, że nie ma co na siłę robić rozróżnienia, skoro to czytana książka. Trochę nadrobiłem czytelnictwo na urlopie.

Ciekawą obserwacją są też ceny atrakcji. Np. gofrów. W Dziwnówku IIRC 2,5 zł za gofra gołego lub z cukrem pudrem. Z bitą śmietaną – 7 zł. Międzyzdroje – standardowo goły 3,5 zł, cukier puder podnosi cenę do 4 zł. Bita śmietana to nadal 7 zł. I więcej. Wersje na wypasie – 10 zł i więcej. Trochę dużo jak za – nie ukrywajmy – bardziej odpowiednik ciastka, niż posiłku.

No, ale większość czasu siedzieliśmy w ciszy, spokoju i odosobnieniu. Pusta plaża, te klimaty. W końcu się zebrałem i zacząłem trochę biegać. Nieopodal szlak biegowy, więc jakoś skusiło AKA zmotywowało. Zresztą był taki plan, nawet buty wziąłem. Już drugiego dnia odkryłem wiązanie z tzw. heel lock, czyli do czego jest dodatkowa dziurka w bucie. Nie wiem, czy coś daje, ale nie wadzi w niczym i jest OK, więc będę używał.

Oczywiście bieganie bez GPS się nie liczy (się nabijam, oczywiście; wiem, że to choroba i się, bo zawsze biegałem po prostu dla przyjemności biegania, ale się skusiłem…), więc telefon w garść, soft do zapamiętywania trasy włączony i bieg. Z pozytywów – pobawiłem się Perlem, GPS i skryptami. Jest szansa, że powstanie coś wolnego/otwartego do wrzucania wyników na stronkę w strawnej formie.

Poza tym, znalazłem rozwiązanie jednego drobiazgu, który mnie męczył w Perlu, co oznacza, że może niedługo światło dzienne ujrzy jeszcze jeden projekcik. Trochę rozwinąłem mojego Perl Uptime Monitor – umie wygenerować bardzo podstawowy HTML. Z największych okołoperlowych rzeczy – wróciłem do tłumaczeń. Tym razem nie GNU, tylko właśnie niezły- jak mi się wydaje – serwis o Perlu. Chwilowo się nie chwalę (choć jak ktoś poszuka, to znajdzie, co robię). Mam postanowienie wrzucania więcej na GitHub.

Ogólnie – brakowało mi urlopu. Klasyczne oderwanie i podładowanie baterii. Pora wrócić do pracy.