Przypowieść o klawiaturze

Pewnego dnia dwóch znajomych przechodziło koło galerii handlowej. Jeden rzekł „chcę kupić klawiaturę Microsoft, mam wybrany model, ale chciałem pomacać przed zakupem, tu jest salon Komputronika, wjedźmy”. I weszli.

Klawiatura była dostępna. Ten, który chciał kupić spojrzał na cenę, a dziewięćdziesiąt i dziewięć złotych ona wynosiła. Ucieszył się, gdyż miał przy sobie kartę płatniczą. Poprosił więc sprzedawcę o możliwość obejrzenia. Sprzedawca przyniósł klawiaturę. Klawiatura została pomacana i entuzjazm wzbudziła.

„OK, to poproszę tę klawiaturę” rzekł wyciągając kartę. „Sto i dziewięć złotych” powiedział sprzedawca. „Ale jak to? Przecież jest napisane, że cena wynosi dziewięćdziesiąt i dziewięć złotych?” zdziwił się kupujący. „Jest też napisane, że w przypadku płatności kartą pobieramy opłatę dodatkową wynoszącą dziesięć złotych” odrzekł sprzedawca, wskazując stosowną informację.

Kupujący zasępił się, bowiem gotówki nie posiadał, a dopłacanie za możliwość płatności kartą nie w smak mu było. Jego towarzysz powiedział „jesteśmy w galerii, kilkanaście metrów dalej jest bankomat, wypłać i wrócimy”. I wyszli.

Ten który miał kupować, coraz bardziej był zirytowany sytuacją. „W sumie jak już pomacałem i wiem, że pasuje, to mogę kupić gdziekolwiek, choćby przez internet” rzekł. „To prawda” odrzekł jego towarzysz. „A w ogóle to piętro wyżej jest market RTV, może tam zajrzymy?” dodał. I poszli do marketu.

W markecie były klawiatury. Także poszukiwany model. „Tylko czy tu można płacić kartą?” zastanawiał się ten, który chciał kupić. „Oczywiście, tu zapłacisz czym tylko chcesz” odparł towarzysz. Wzięli więc klawiaturę i poszli do kasy. I kupił klawiaturę. I kartą zapłacił. Osiemdziesiąt i dziewięć złotych. Albowiem w tym sklepie nie tylko prowizji za płatność kartą nie było, ale i sama klawiatura tańsza była.

Disclaimer: Historia jest prawdziwa; wydarzyła się dobrych kilka lat temu w Poznaniu w Galerii Malta. Dialogi i ceny z pamięci, rząd wielkości zachowany, choć pewnie nie są to dokładne wartości. Inspirowane komentarzami pod wpisem o promocji w x-kom.pl.

26. finał WOŚP – mBank podwaja wartość darowizny

Zalogowałem się dziś do mBanku i zobaczyłem jedną z wiadomości, traktującą o WOŚP. W skrócie: mBank podwaja wpłatę na 26. finał WOŚP, czyli dorzuca od siebie[1] tyle, ile wpłacimy (dotyczy tylko predefiniowanych kwot!). Oczywiście bank się zabezpiecza i nie dołożą w sumie więcej, niż milion złotych. Ale nadal uważam, że jeśli ktoś ma konto w mBanku, to warto wpłacić w ten sposób.

Dodatkowo, wpłata przelewem jest o tyle lepsza, niż wrzucenie do puszki, że możemy sobie odliczyć tę darowiznę od podatku. Czyli wspierać bardziej WOŚP, mniej państwo. W przypadku wrzucania do puszki będzie to znacznie trudniejsze, o ile w ogóle możliwe.

Dodatkowo, jest możliwość zamówienia okolicznościowej karty debetowej z limitowanej edycji dla 26. finału WOŚP. Nie skorzystałem, bo nadal nie mam karty w mBanku z powodu opłat, które wprowadzili. Jeśli jednak ktoś używa, to pewnie warto, bo nawet ładne:

Karta debetowa 26. finał WOŚP

Źródło: https://www.mbank.pl/lp/wosp/nie-klient.html

W linku powyżej nieco więcej, oraz link do regulaminu promocji. Jeśli komuś zależy na karcie, to warto się pewnie pospieszyć, choć i tak fizycznie pieniądze trafią na WOŚP w ramach 26. finału dopiero na koniec lutego.

[1] To oczywiście nadal pieniądze klientów, ale już będące zyskiem banku, czyli nazywajmy je pieniędzmi banku.

Czy rozmiar ma znaczenie?

W tym przypadku prawo nagłówków Betteridge’a nie ma zastosowania, odpowiedź będzie twierdząca, a wszystko za sprawą Androida.

Logo Androida
Źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Android_(operating_system)

Od roku korzystam z Yanosika. Jakiś czas temu zauważyłem, że niemal skończyło mi się miejsce na karcie SD. Szybkie śledztwo ujawniło, że głównym winowajcą nie są – jak przypuszczałem – zdjęcia, tylko katalog yanosik-new, który zajmował ponad 700 MB z dostępnych 2 GB na karcie (wiem, mała, taka zaszłość). Ponarzekałem na FB, usłyszałem, że zawartość katalogu można bezpiecznie usunąć – odbuduje sobie co potrzebne. Znaczy się klasyczny cache. OK, rok używany, karta mała, nie robię afery. Usunąłem.

Ostatnimi dniami coś Yanosik zaczął zgłaszać błędy w stylu aplikacja nie odpowiada – czekaj/zgłoś/zamknij. Coś mnie tknęło, żeby znowu sprawdzić zajętość karty i… bingo. Znowu brak wolnego miejsca. Co prawda zrobiłem na urlopie parę zdjęć, ale zdecydowanie nie kilkaset MB. Oczywiście znowu yanosik-new ma rozmiar ponad 700 MB… Zacząłem szukać większej karty i rozglądać się za instrukcją zmiany karty w telefonie na większą. Przy okazji obmyślając, jakich ciepłych słów użyć pod adresem autorów Yanosika, bo zużycie 700 MB w rok to jeszcze jestem jakoś w stanie zrozumieć, ale w 3 tygodnie?

Znalazłem jakąś kartę 4 GB, ale okazało się, że muszę sprawdzić, czy jest sprawna. Wymiana karty SD w urządzeniach z Androidem jest prosta – wystarczy zgrać całą zawartość na komputer, sformatować nową kartę, przegrać wszystkie dane na nową. I powinno działać. Wygląda prosto, ale stwierdziłem, że zrobię backup, poza tym i tak wygodniej wrzucić całość na chwilę na komputer, niż kopiować między czytnikami.

I tu niespodzianka. Po usunięciu miniaturek zdjęć (jakieś 200 czy 300 MB) i skopiowaniu wszystkich danych na dysku katalog zajął… 880 MB.  Czyli jakąś połowę tego, co na karcie. W tym momencie zapaliła mi się lampka ostrzegawcza. Czyżby rozmiar bloku? Katalog Yanosika ma dużo małych kilkusetbajtowych plików, więc może o to chodzi. Sprawdziłem jego rozmiar w komputerze. 130 MB, więc bez dramatu. Czyżby autorzy zrobili taki bezsensowny i niedostosowany do Androida cache?

Zacząłem drążyć temat i okazało się, że cfdisk pokazuje jako system plików FAT16. No ale jak to? I jaki jest rozmiar bloku dla FAT 16? I czy w ogóle pojemności rzędu 2 GB są obsługiwane przez taki zabytek? Szybka wyprawa do muzeum i okazało się, że owszem, FAT16 obsługuje pojemności dysku do 2 GB. A rozmiar bloku to wówczas… 32 kB. Zamiast wymieniać kartę, postanowiłem zrobić mały eksperyment: zmienić system plików na FAT32.

Zmieniłem typ partycji w cfdisk (raczej bez znaczenia) i sformatowałem kartę przy pomocy mkfs.vfat -F 32, czyli wymuszając FAT32. Skopiowałem dane z komputera, włączyłem telefon, odbudowałem cache zdjęć. Po tym zabiegu jest 930 GB wolnego, bez kasowania jakichkolwiek danych! Czyli rozmiar bloku ma w przypadku urządzeń z Androidem duże znaczenie.

Zastanawiam się tylko, jak to możliwe. Kto w XXI w. używa FAT16? Nie kojarzę gdzie była formatowana karta. Wiele wskazuje na to, że w samym telefonie. Czyżby Android był tak słabo zaprojektowany, że domyślnie formatuje karty o rozmiarze 2 GB i mniejsze na FAT16? Jeśli tak, to jak widać zupełnie bez sensu. Ciekawe też, jaki system plików jest w na wbudowanej pamięci flash. Bo o ile karty microSD są tanie (8 GB class 4 od 12 zł widzę, za mniej niż 20 zł można nawet 16 GB class 10 w sklepie kupić), więc rozważania o rozmiarze 2 GB są czysto teoretyczne, o tyle w przypadku wbudowanej pamięci nie ma możliwości zmiany jej rozmiaru – trzeba zmienić urządzenie. Gra w tym przypadku (Yanosik i jego cache plus jakieś inne dane typu zdjęcia, ale przypuszczam, że nie on jeden tak robi…) toczy się w praktyce o podwojenie miejsca…

Pewnego rodzaju obejściem problemu może być w tym przypadku opisane kiedyś przeniesienie aplikacji z pamięci wbudowanej na kartę. Oczywiście najlepiej sformatowaną na FAT32, ale to powinno już stać się automatycznie w przypadku pojemności większych niż 2 GB.