Wrażenia z P.I.W.O.

Po raz kolejny wybrałem się na P.I.W.O i po raz kolejny jestem zadowolony. Co prawda żaden z wykładów, na których byłem, nie dostał ode mnie maksymalnej oceny w ankiecie, ale było dobrze.

Wykład o budowaniu społeczności ciekawy, zwł. w kontekście tworzącego się zespołu tłumaczy GNU.org. Sporo cennych uwag, postaram się wykorzystać w praktyce, tylko muszę przetrawić.

Wykład o FWiOO (czym jest, czym się zajmuje) poprawny, zabrakło mi informacji jak można wesprzeć FWiOO inaczej, niż finansowo.

Zen z Allegro opowiedział, czemu uważa, że duzi w Polsce nie dają nic do FLOSS, choć sami z niego biorą i – na przykładzie Allegro – co można z tym zrobić, zwł. zmienić (tak, zapowiedziane jest udostępnienie kodu jednego z narzędzi, które powstaje w Allegro).

Gra w życie i gry w życiu – dobre spostrzeżenie o tym, że ludzie lubią klikać dalej, oraz co z tym mogą zrobić autorzy serwisów internetowych, dla dobra swojego serwisu (nie, wcale nie chodzi o grę w serwisie). Trafne, ciekawe.

Geckowa masakra JavaScriptem – trochę za krótko, jak dla mnie (rozumiem niezamieszczenie przykładów, ale może warto byłoby pokazać samą infekcję), ale sprowadza się do tego, że przeglądarki internetowe (tu: oparte o Gecko) nie są bezpieczne, a instalując dowolne rozszerzenie dajesz jego autorowi (albo raczej: stronie na której jest umieszczone, phishing kwitnie…) pełny dostęp do swojej przeglądarki. Dużo straszenia, dużo paranoi, ciekawe, choć trochę oczywiste.

SELinux – trochę kolejny raz MAC vs. DAC z którychś Pingwinariów, trochę zabrakło pokazania w praktyce, co daje takie „uszczelnienie” ejabberd, ale ciekawe. Nadal SELinux wygląda na trudny, z dużą barierą wejścia.

Na deser spotkanie w pubie, niestety Patyczak nie wystąpił tym razem. 🙁

Frekwencja OK, sporo przyjezdnych. Dobrym pomysłem był lunch. Trochę wadą – warsztaty na koniec, przed pubem. Ci co nie szli na warsztaty musieli czekać (nie że jakiś dramat i nie zorganizowało się czegoś, ale być może lepiej byłoby zrobić te warsztaty w okolicy przerwy na lunch). Zdecydowanie nie żałuję skrócenia urlopu i przyjechania na P.I.W.O.

Szczeciński handel detaliczny.

Korzystając z chwili czasu pojechałem realizować zamiary zakupowe. Znaczy kupić graty elektroniczne. Na pierwszy ogień poszła karta pamięci, bo po przymierzeniu 2GB z telefonu do odtwarzacza mp3 zrobiło się całkiem miło, ale z racji cen myślałem o czymś większym. W necie 2GB kosztuje ok. 12 zł + ok. 10 zł wysyłka, razem 22 zł, 4 GB – 34 zł z wysyłką, a 8GB można znaleźć od 52 zł (z wysyłką). Ponieważ czekać mi się nie chciało, stwierdziłem, że kupię na miejscu, tym bardziej, że po sklepach i tak będę jeździć.

Planowałem kupić w Forcenet, który pamiętałem, że jest lokalny i ma dobre ceny. W pasażu A-Z (taki namiar znalazłem, strona nie działa) atmosfera zupełnie niehandlowa. Lekko po godzinie 16, a wiele sklepów pozamykanych. Kupujących jak na lekarstwo. Pusto i przygnębiająco. Na rozpisce sklepu nie widzę, więc wchodzę do pierwszego napotkanego (komórki) i pytam o Forcenet. Zlikwidowany. Pytam o karty pamięci. Są, ale tylko 2 GB (cóż, w do komórek inne niekoniecznie się nadadzą, więc powiedzmy, że rozumiem). No ale, może niekoniecznie wezmę, bo wolałbym 4/8 GB. Pytam o dobre sklepy komputerowe w okolicy z takim towarem. W odpowiedzi słyszę panie, nie ma, chuj nie miasto. Nie są to pierwsze narzekania na zaopatrzenie w Szczecinie jeśli chodzi o sklepy komputerowe. Smuteczek.

Pojechałem do Harta. Nie jest najtańszy, ale zwykle nieźle zaopatrzony, poza tym, nigdy nie miałem problemów z wymianą sprzętu tam, sprzedawcy się znają na rzeczy, rotacja sprzedawców b. niska, co IMO pozytywnie świadczy, więc defaultowo kupuję tam. Na pierwszy ogień poszedł tym razem zakup nr 2, czyli tusze do drukarki. Cena miażdży: 20 zł za sztukę najtańsze (nieoryginalne), 5 sztuk, razem czyni ponad 100 zł. Ja rozumiem, że sklep musi zarobić, ale na Allegro jest 6x zł za analogiczne tusze, z wysyłką.

Ceny kart pamięci też niefajne. Co prawda na plus zaliczam, że w ogóle był komplet pojemności (2, 4, 8, na większe nie patrzyłem), ale 2 GB za 25 zł, o wyższych szkoda gadać (55 za 4 GB z jakimś tam czytnikiem oraz 69 czy 79 zł za 8 GB). Rozumiem, że sklep ma cenę w okolicy ceny z Allegro wraz z wysyłką (choć mógłby mieć sporo taniej i nadal zarabiać, ale równa cena to taka granica przyzwoitości i opłacalności dla klienta). Ale dlaczego znacznie drożej? Zapewne obrót tym mają śladowy w takim układzie…

No i tu pojawia się główne pytanie: komu i czemu służy taka polityka cenowa? Naprawdę lepiej sprzedać towar bardzo rzadko, z wysoką marżą i przyzwyczajać klientów, że nie ma co iść do sklepu, bo wysyłkowo zawsze jest taniej?

PS. Kartę kupiłem, 2 GB. W sumie wystarczy, a i tak zakładam, że zgubię…

Nowy Rockbox, czyli czemu lubię RSS.

Ostatnio trochę częściej słucham muzyki z odtwarzacza, tak się zastanawiałem nawet ostatnio, czy nie ma nowszej wersji Rockbox, czyli opensource’owego firmware’u dla mojej Sansy. Ostatnio natknąłęm się na jakąś wzmiankę, wszedłem na stronę i… okazuje się, że najnowszy stabilny to 3.5.1, a u mnie nadal 3.4.

Bliższe przyjrzenie się stronie Rockboxa szybko wyjaśniło, czemu tak się dzieje – nie ma kanału RSS z powiadomieniami o newsach, który mógłbym zasubskrybować. Dziwne w obecnych czasach. W sumie RSS to praktycznie standard dla takich rzeczy, jak informowanie o nowych wersjach. Przynajmniej takie mam wrażenie. No i idealnie się do tego nadaje, przynajmniej jeśli chodzi o wygodę czytającego (o ile czytający korzysta z RSSów w ogóle). Jeśli chodzi o ilość ruchu, to być może tradycyjny email czy powiadomienie jabberem byłyby lepsze.

Oczywiście daje się to obejść choćby przy pomocy page2rss (dodany dział Download, zobaczymy jak sobie poradzi), ale lepiej byłoby mieć to natywnie, z pewnym działaniem.

Upgrade Rockbox z 3.4 do 3.5.1 oczywiście nie od kopa (choć i bez dramatu). A to nie ma sprawnego USB w kompie, a to nie montuje poprawnie urządzenia (dobra, testing i rzeźba, wybaczam). W końcu krzyczy, że mu wersja, którą sam wykrył, nie pasuje (że niby inna jest) i czy na pewno instalować (instaluj, instaluj). Po restarcie na oko działa, ale będzie trzeba bardziej pomęczyć, żeby mieć pewność.

Myślę o kupnie karty microSD – wbudowane 2 GB to wcale nie tak dużo na muzykę. Tak z 4 GB bym dorzucił jeszcze, ew. kilka tematycznych 2 GB… Poza tym, chyba pomęczę scrobblera do libre.fm. Miałem to kiedyś zrobić i zapomniałem, a jakoś tak wychodzi, że muzyki głównie z odtwarzacza słucham. No i ostatnio z Grooveshark (fajny serwis, dzięki niemu mam dostęp online do wielu rzeczy, które mam tylko na kasetach, co niesłychanie mobilizuje do włączenia tych utworów), ale on nie ma scrobblera. Tak piszę o tym scrobble’owaniu, jakbym jakimś fanem był, a nie jestem. Ale lubię statystyki różnej maści. 😉