Microsoft blokuje No-IP

Krótka lekcja nt. neutralności sieci w praktyce. Zaglądając na stronę popularnego operatora domen, w szczególności jednego z bardziej znanych dostawców darmowych domen dla osób z dynamicznym IP, można dziś zobaczyć taki komunikat:

 No-IP warning

Pod pretekstem wykorzystywania domen przez twórców malware (co z pewnością miało miejsce, malware korzysta z czego się da…), na mocy nakazu sądowego, Microsoft zajął 22 domeny. Zgodnie z tym, co pisze No-IP, nie było żadnego wcześniejszego kontaktu w celu usunięcia „złych” domen. Co ciekawe, No-IP utrzymuje aktywny zespół abuse, ma surową politykę przeciwko nadużyciom i… ma historię dobrej współpracy z Microsoftem w reagowaniu na podobne nadużycia.

Najwyraźniej komuś nie zależało, by z tego skorzystać. Duży może więcej.

Poniżej kopia oświadczenia wydanego przez No-IP w tej sprawie (stan na godzinę 8:00):

We want to update all our loyal customers about the service outages that many of you are experiencing today. It is not a technical issue. This morning, Microsoft served a federal court order and seized 22 of our most commonly used domains because they claimed that some of the subdomains have been abused by creators of malware. We were very surprised by this. We have a long history of proactively working with other companies when cases of alleged malicious activity have been reported to us. Unfortunately, Microsoft never contacted us or asked us to block any subdomains, even though we have an open line of communication with Microsoft corporate executives.

We have been in contact with Microsoft today. They claim that their intent is to only filter out the known bad hostnames in each seized domain, while continuing to allow the good hostnames to resolve. However, this is not happening. Apparently, the Microsoft infrastructure is not able to handle the billions of queries from our customers. Millions of innocent users are experiencing outages to their services because of Microsoft’s attempt to remediate hostnames associated with a few bad actors.

Had Microsoft contacted us, we could and would have taken immediate action. Microsoft now claims that it just wants to get us to clean up our act, but its draconian actions have affected millions of innocent Internet users.

Vitalwerks and No­-IP have a very strict abuse policy. Our abuse team is constantly working to keep the No-­IP system domains free of spam and malicious activity. We use sophisticated filters and we scan our network daily for signs of malicious activity. Even with such precautions, our free dynamic DNS service does occasionally fall prey to cyber scammers, spammers, and malware distributors. But this heavy-handed action by Microsoft benefits no one. We will do our best to resolve this problem quickly.

UPDATE: Wpis dotyczący sprawy na blogu no-ip.com został parę razy zaktualizowany. Z tego co zauważyłem, moje domeny zaczęły działać wczoraj, czyli downtime w granicach 36h. Zdarzenie jest przykładem kluczowej roli DNS (domeny, serwery), a w kontekście bezpieczeństwa warto zwrócić uwagę na to, z jakich domen się korzysta.

Raspberry Pi – sterowanie LED i odczyt temperatury CPU i dysku

Parę dni temu zamówiłem opisywanego wcześniej Banana Pi, którego mam nadzieję użyć jako następcę Raspberry Pi w NAS. Nie wiem co stanie się z obecnym rpi, więc dla pamięci zapiszę parę przydatnych rzeczy, których używam.

Oczywiście do Raspberry Pi można podłączyć LEDy, termometry i ogólnie cuda na kiju (czy tam raczej na GPIO), ale warto też wiedzieć, że jest wbudowany czujnik, z którego można czytać temperaturę CPU. Podobnie jak LED, którym można sterować. Wszystko z wiersza poleceń Linuksa, bezpośrednio z powłoki, bez dodatkowych skryptów czy też bibliotek.

Temperatura CPU

Nie pamiętam już źródła, ale temperaturę CPU w Raspberry Pi odczytać można z /sys/class/thermal/thermal_zone0/temp Jednostka w której jest podawana to tysięczne stopnia Celsjusza, więc pewnie warto będzie zamienić na coś bardziej ludzkiego, np. na stopnie Celsjusza z dokładnością do jednej dziesiątej stopnia (zaokrąglanie):

awk '{printf("%.1f\n",$1/1e3)}' /sys/class/thermal/thermal_zone0/temp

Temperatura dysku

Skoro już sprawdzamy temperaturę, to warto też czytać ją z dysku, o ile taki mamy podłączony do Raspberry Pi. Główna zaleta jest taka, że mniej podatna na chwilowe zmiany i bardziej związana z temperaturą otoczenia. Praktycznie każdy dysk ma czujnik temperatury i można czytać z niego dane przy pomocy S.M.A.R.T. Pobranie samej wartości w stopniach Celsjusza z /dev/sda:

/usr/sbin/smartctl -A /dev/sda | grep -i temp | awk '{print $10}'

Ponieważ zdarzyło mi się raz, że nazwa dysku podczas pracy zmieniała się z /dev/sda na /dev/sdb (nie mam pojęcia czemu) i miałem dziurę w logach, to w skrypcie do logowania obu tych danych stosuję na to obejście (przy okazji pozwoli na czytanie z większej ilości dysków). Cały skrypt (który uruchamiam z crona co godzinę):

#!/bin/bashlogger -t temperature "RPi `awk '{printf("%.1f\n",$1/1e3)}' /sys/class/thermal/thermal_zone0/temp`"for i in `ls /dev/sd?`; dologger -t temperature "Disk `/usr/sbin/smartctl -A $i | grep -i temp | awk '{print $10}'`"done

Sterowanie LED

Większość opisów sterowania LED przy pomocy Raspberry Pi dotyczy tych podłączanych przez GPIO, ale samo rpirównież umożliwia użytkownikowi sterowanie jednym z wbudowanych LEDów. Od razu ostudzę zapał – jest to jedna zielona dioda z kilku LEDów w różnych kolorach świecących się i migających podczas pracy, więc użyteczność OOTB jest mierna. Można się oczywiście bawić w zasłonięcie pozostałych LEDów czy wyprowadzenie na obudowę „światłowodem” tej jednej, albo wyprowadzenie jej w określone miejsce na obudowie, co niewątpliwie zwiększy czytelność, ale to już trochę inna bajka. Polecenia przepisane z wpisu Raspberry Pi – Control the on board LED lights (polecam wpis; blogi znikają, wolę mieć backup).

Wyłączenie triggera (domyślnie pokazuje aktywność mmc0):

echo none > /sys/class/leds/led0/trigger

Zapalenie LED:

echo 1 >/sys/class/leds/led0/brightness

Zgaszenie LED:

echo 0 > /sys/class/leds/led0/brightness

Nie wykorzystuję tego w praktyce z uwagi na wspomnianą małą widoczność. Można w prosty sposób oprogramować i sygnalizować… cokolwiek, w dodatku na minimum 3 stanach (zgaszony/migający/zapalony). Przy odrobinie chęci można dodać obsługę częstotliwości migania. Jeśli chodzi o potencjalne zastosowania, to pierwsze co mi przyszło do głowy, to sygnalizacja temperatury z poprzednich akapitów. Wersja z kilkoma częstotliwościami świetnie nadaje się do informowania o aktualnym zużyciu pasma.

Software RAID i wypadnięcie dysku – HOWTO

Coś złego zaczęło dziać się z jednym z dysków w jednym z desktopów. Wygląda, jakby startował, a następnie robił restart. Głośne cyknięcie, rozkręcanie się dysku, a w tym czasie system stoi. Albo umiera zasilacz, albo dysk. Albo coś gdzieś nie styka.

Ponieważ w moje ręce wpadł inny dysk, postanowiłem podłączyć go do sprawnego komputera, zdiagnozować, wyzerować i zamienić z dyskiem w padającym desktopie.

Wszystko byłoby fajnie, ale w komputerze, w którym chciałem dokonać diagnostyki jest już software RAID. Po podłączeniu dysku do diagnostyki (IDE) system wstał, ale… tylko z jednym dyskiem (zdegradowany RAID). Podłączanego dysku też nie widział. Efekt był taki, że po odpięciu dysku do diagnostyki i uruchomieniu systemu, przywitał mnie rozjechany RAID (md0):

cat /proc/mdstat 
Personalities : [raid1]
md127 : active (auto-read-only) raid1 sda1[0]
      57584256 blocks super 1.2 [2/1] [U_]
     
md0 : active raid1 sdb2[1]
      57584256 blocks super 1.2 [2/1] [_U]

Natomiast w dmesg widoczny był wpis:

md: kicking non-fresh sda1 from array!

Wszystko jak najbardziej OK, tylko jak teraz poskładać to do kupy? TBH liczyłem, że system sam wykryje, że dysk będący częścią RAID wrócił i że ma stare dane. Czyli zrobi synchronizację. No niestety, nic nie dzieje się automagicznie. Chwila z wyszukiwarką i znalazłem rozwiązanie:

mdadm --stop /dev/md127
mdadm --add /dev/md0 /dev/sda1

Po takich komendach RAID rozpoczął synchronizację, której postęp można sprawdzić przez cat /proc/mdstat.

Tyle w kwestii podłączania dziwnych dysków do desktopa z software RAID. Przyczyną dziwnego zachowania okazało się… moje czytanie instrukcji. Nie zapakowałem dysku jak przyszedł (zlimitowany do 32GB), tylko zmieniłem zworką tryb na auto select. Znaczy tak mi się wydawało, gdyż wszystko wskazuje na to, że opis należy czytać odwrotnie. Jakichkolwiek oznaczeń gdzie dół a gdzie góra oczywiście brak.