Googlowe rozdwojenie jaźni

Zawsze, gdy sprawdzam szybkość działania strony, zastanawiam się, czy Google cierpi na rozdwojenie jaźni. Z jednej strony bowiem promuje szybkie strony i dostarcza narzędzia do badania szybkości stron WWW. Z drugiej strony największym spowalniaczem stron są… reklamy AdSense od Google.

Nic nie generuje tylu ostrzeżeń o spowolnieniu strony, co umieszczenie reklam AdSense. Także w samych narzędziach Google. Spójrzmy na wyniki z GTmetrix (dla porządku: to nie narzędzie Google) dla strony na tym blogu z reklamami oraz strony bez reklam:

Wynik GTmetrix dla strony z AdSense
Wynik GTmetrix dla strony bez AdSense

Różnica powyżej nie jest może powalająca, ale jeśli spojrzymy na wyniki waterfall, robi się ciekawiej:

OK, trafiło się pechowo, bo jakieś video było w reklamie. Niemniej, trend jest jasno widoczny.

Narzędzie od Google pokazuje, że cierpią głównie użytkownicy mobilni. Dla powyższych URLi wyniki PageSpeed Insights wyglądają następująco:

PageSpeed Insights z AdSense
PageSpeed Insights bez AdSense

Widać, że cierpi głównie wydajność, ale nie tylko. Dostępność też się pogorszyła.

Czyli mamy sprzeczność. Z jednej strony szybsze strony lepiej się indeksują i są odwiedzane przez większą ilość użytkowników. Czyli lepiej nadają się do wyświetlania reklam. Z drugiej strony włączenie reklam AdSense spowolni je, co w dłuższym okresie może spowodować pogorszenie pozycji w wyszukiwarce i mniej odwiedzin. Albo rezygnację użytkowników z oczekiwania na załadowanie strony.

Jak żyć? Oczywiście jeśli chodzi o szybkość działania strony, to oczywiście najlepszy efekt da całkowite usunięcie reklam. Jeśli jednak z jakiegoś powodu nie chcemy całkiem rezygnować z wyświetlania reklam AdSense, a chcemy, by witryna działała szybko, to można ograniczyć ich wyświetlanie tylko do wybranych stron. Na przykład takich z największym ruchem z wyszukiwarki. Jest to oczywiście jakiś kompromis, w dodatku niezbyt wygodny utrzymaniu. Jednak dzięki temu co do zasady jest szybko, a zachowujemy większość dochodu z reklam. To oczywiście jakieś grosze. No i człowiek nie traci kontaktu z tym ekosystemem.

Google, he knows me

Dostałem maila od Google. Na stronie wykryto błędy, kod błędu 403. Sprawa mnie zaintrygowała. Co prawda chodziło tylko o jeden URL, ale czemu 403? Błędy 5xx czy 404 bym zrozumiał jeszcze, zwłaszcza na blogu, ale 403? Coś się tu zdecydowanie nie zgadza.

Rozpocząłem dochodzenie i zrobiło się dziwniej. Bowiem chodziło o zupełnie egzotyczny URL ( hxxps://zakr.es/tststs/ ). Na oko poprawny, ale ewidentnie tymczasowy i testowy. I zdecydowanie nie należący do bloga. W ogóle byłem zdziwiony, że Google o nim wie.

And he knows I’m right

Pierwsze co przyszło mi do głowy to robots.txt. Może dlatego, że sugerują sprawdzenie, czy dostęp nie jest tam blokowany? W każdym razie pudło. Zresztą nawet gdyby tam URL był, to raczej jako wykluczenie dla botów. A wtedy zgłaszanie braku dostępu byłoby sporą bezczelnością.

Zajrzałem do katalogu na serwerze i przypomniało mi się, że testowałem pewną rzecz. Powiedzmy, że okolice bug bounty. Tak, robienie tego na podstawowej domenie to zwykle kiepski pomysł, ale tym razem kluczowa miała być obecność naturalnego ruchu. Tak czy inaczej nic z tego nie wyszło, tj. nie udało mi się wykorzystać w planowany sposób. A katalog pozostał, choć już niewykorzystany. I nielinkowany.

Analiza

Google webmaster tools[1] pokazuje, skąd jest linkowana dana strona. W tym przypadku podał dwie strony na blogu. Jedną z konkretnym wpisem, drugą zbiorczą.

Strona odsyłająca
https://zakr.es/blog/author/rozie/page/6/
https://zakr.es/blog/2015/10/spis-wyborcow-a-rejestr-wyborcow/

Tyle, że w podglądzie źródła tego ostatniego wpisu to ja tego URLa w żaden sposób nie widzę.

Jak to wygląda czasowo? Kolejna ciekawostka to kolejne dwie daty w Google webmaster tools:

Data pierwszego wykrycia: 31.08.2022

Zapewne wtedy się bawiłem. Daty utworzenia plików potwierdzają – wszystkie pliki mają 03.08.2022. Ma to jakiś sens, tylko musiałbym zostawić pliki podlinkowane na miesiąc? Raczej niemożliwe, bo wtedy zostałyby na stałe. A nie ma. No i skąd by się wzięły w tak starym wpisie?

Ostatnie skanowanie 5 maj 2023, 11:47:16

To oczywiście możliwe, tym bardziej, że Google zauważyło błąd 403 dokładnie 3 maja 2023. Po ponad pół roku?

I’ve been talking to Google all my life

Jeśli chodzi o Google, to mamy love hate relationship. Z jednej strony doceniam firmę za GCTF, czy zabezpieczenia poczty i kont. Z drugiej strony to, co robią z prywatnością userów, nachalność reklam, tragiczny, scamerski content części reklam bąbelkowanie w wyszukiwarce i wreszcie samo bycie globalną korporacją mocno mnie odstręczają.

Ostatecznie jest tak, że umiarkowanie korzystam z ich usług. Trochę, bo wygodne, trochę, bo wypada znać. Mam webmaster tools, mam reklamy AdSense, ale tylko w wybranych miejscach. Pozwalam indeksować blog. Raczej nie korzystam z ich wyszukiwarki, tj. sięgam do niej tylko, jeśli nie znajdę wyników w podstawowej, czyli rzadko. Inne usługi Google, czyli np. Maps, Waze, translate, calendar, drive, docs – różnie, raczej korzystam, choć w ograniczonym stopniu.

Częściowe wyjaśnienie

Spojrzenie w logi serwera mówi nieco więcej:

66.249.65.223 - - [28/Aug/2022:20:35:53 +0200] "GET /tststs/ HTTP/1.1" 403 187 "-" "Mozilla/5.0 (Linux; Android 6.0.1; Nexus 5X Build/MMB29P) AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko) Chrome/104.0.5112.79 Mobile Safari/537.36 (compatible; Googlebot/2.1; +http://www.google.com/bot.html)"
66.249.70.63 - - [30/Aug/2022:20:53:52 +0200] "GET /tststs/ HTTP/1.1" 403 187 "-" "Mozilla/5.0 (Linux; Android 6.0.1; Nexus 5X Build/MMB29P) AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko) Chrome/104.0.5112.79 Mobile Safari/537.36 (compatible; Googlebot/2.1; +http://www.google.com/bot.html)"
66.249.64.227 - - [30/Apr/2023:22:32:01 +0200] "GET /tststs/ HTTP/1.1" 403 187 "-" "Mozilla/5.0 (Linux; Android 6.0.1; Nexus 5X Build/MMB29P) AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko) Chrome/112.0.5615.142 Mobile Safari/537.36 (compatible; Googlebot/2.1; +http://www.google.com/bot.html)"
66.249.64.231 - - [03/May/2023:10:44:18 +0200] "GET /tststs/ HTTP/1.1" 403 187 "-" "Mozilla/5.0 (Linux; Android 6.0.1; Nexus 5X Build/MMB29P) AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko) Chrome/112.0.5615.142 Mobile Safari/537.36 (compatible; Googlebot/2.1; +http://www.google.com/bot.html)"
66.249.64.229 - - [05/May/2023:11:47:16 +0200] "GET /tststs/ HTTP/1.1" 403 187 "-" "Mozilla/5.0 (Linux; Android 6.0.1; Nexus 5X Build/MMB29P) AppleWebKit/537.36 (KHTML, like Gecko) Chrome/112.0.5615.142 Mobile Safari/537.36 (compatible; Googlebot/2.1; +http://www.google.com/bot.html)"

Część rzeczy się zgadza, np. wizyty kiedy Google zauważyło i zaindeksowało URL, po miesiącu od zamieszczenia plików. Widać też wizyty 03.05, kiedy sobie o nim ni stąd ni zowąd przypomniało. Mogło się też zdarzyć, że do testów wziąłem jakiś stary wpis z 2015.

Nadal nie zgadza się – albo nie mogę sobie przypomnieć – jak to się stało, że URL został na miesiąc, a nie został na stałe. I słodką tajemnicą Google pozostanie, czemu zapomniało o tym URLu na bite osiem miesięcy.

Usunąłem katalog z serwera. Może teraz Google, gdy dostanie 404, zapomni o nim na dobre?

[1] Obecnie Google Search Console, ale przywykłem do starej nazwy, więc przy niej zostanę, przynajmniej w tym wpisie.

Mastodon ma 10 mln użytkowników – so what?

Niedawno świat obiegła wiadomość, że Mastodon ma 10 mln użytkowników. Jest to świetna okazja do wpisu, tym bardziej, że pojawił się wątek na ten temat, w którym zabrałem głos.

Na wstępie garść niefajnych faktów. Trzeba jasno powiedzieć, że nie chodzi o 10 mln ludzi korzystających z tej platformy, a 10 mln kont. To niezupełnie to samo, szczególnie, że i ludzie migrowali między serwerami, zakładając na każdym z nich konto, i niektórzy mają więcej niż jedno konto. Np. „zawodowe” na jednym serwerze, a prywatne na innym. Kolejna sprawa, to chodzi wyłącznie o konta zarejestrowane, nie aktywnie używane. Tych ostatnich jest wielokrotnie mniej.

Niemniej jest jakiś wzrost, jest okrągła liczba, zatem i okazja do dyskusji „dlaczego Mastodon nie zyskuje szerszej popularności?” i „czemu nie można zatrzymać użytkowników”. Pojawiły się stwierdzenia, że tutoriale za słabe itp. I to jest moim zdaniem punkt zero – jeśli potrzebna jest instrukcja obsługi, tutoriale itp., to coś jest nie tak z projektem systemu. Jasne, w każdym serwisie mogą być jakieś trudniejsze w użyciu czy schowane funkcje, ale nie powinny one dotyczyć podstawowej obsługi. Ta powinna być prosta i intuicyjna.

Tymczasem Mastodon jest moim zdaniem… może nie trudny, ale nieoczywisty. A na pewno trudniejszy, niż system scentralizowany, bo decentralizacja nie jest przed użytkownikiem ukryta. Przykład: jestem zalogowany do swojej instancji. W innym oknie znajduję osobę z innej instancji, którą chcę obserwować (follow). Powiedzmy, że wszedłem tam ze strony domowej tej osoby. Klikam follow i… Zonk. Dostaję komunikat, żebym się zalogował. Albo przeszedł na swoją instancję i tam zaobserwował.

Pamiętacie jak śmialiście się z Windows, że trzeba wcisnąć start, żeby zamknąć system? Mastodon ma podobnie! Jest bowiem pole wyszukiwania, które nie tylko do wyszukiwania służy. Trzeba go użyć do zaobserwowania konta z innej instancji. Wklejając URL. Co prawda jest napisane, że to search or paste URL, ale czy to jest intuicyjne?

Czy mogłoby być lepiej? Pewnie tak, bo skoro jest federacja, to może dałoby się jakoś wymienić informację o tym, gdzie użytkownik jest zalogowany. No ale to nie jest trywialne – bo – w uproszczeniu – przeglądarki dbają o separację danych między domenami. No i nie chodzi o dwie czy trzy domeny, tylko o dużą, dynamicznie zmieniającą się ich liczbę. Ale gdyby się udało, to można by po wejściu na dowolny link i kliknięciu follow dostać tylko wybór, którym kontem chce się wykonać operację. Jeśli ktoś szuka więcej przykładów na nieintuicyjne rozwiązania, to są w moim pierwszym wpisie o Mastodonie.

Dlatego uważam, że o ile bardziej techniczni czy bardzie dociekliwi sobie poradzą, to w obecnym kształcie na szerszą, masową popularność nie ma co w najbliższym czasie liczyć. Po prostu typowy użytkownik nie ma potrzeby używania rozwiązania rozproszonego. Fajnie, że jest alternatywa dla mainstreamu ale po co z niej korzystać, skoro nie trzeba? Natomiast w niektórych kręgach Mastodon przyjął się całkiem dobrze już teraz. I tak już zapewne zostanie.

Cała sytuacja Trochę mi to przypomina sytuację z Linuksem i Windowsem sprzed lat. Linux – wiele zalet i „wystarczy trochę poczytać”, bo „mamy dobrą dokumentację”. W Windows użytkownicy nie musieli czytać, wystarczyło klikać. W efekcie nadal czekamy na rok Linuksa na desktopie.