Miejski regał książkowy.

Miejski regał książkowy - napis.

Źródło: fot. własna.

Co prawda i tak nie mogę przeczytać wszystkiego, co bym chciał, więc raczej uważnie wybieram lektury do przeczytania (np. korzystając ze sposobu opisanego we wpisie jak znaleźć książkę wartą przeczytania), ale co jakiś czas lubię pójść na żywioł. Zwykle pójście na żywioł następuje, gdy stwierdzam, że nie mam nic do czytania w pociągu, a jeszcze kwadrans do przyjazdu i kupuję książkę na dworcu. Zwykle jakaś sensacja lub okolice, rzadziej SF.

Jakiś czas temu zauważyłem w Poznaniu w okolicy Zamku miejski regał książkowy. Początkowo był mocno pusty i jedyne pozycje, które dało się zauważyć, były zdecydowanie spadowe. Potem ilość książek wzrosła nieco, ale nadal nie znalazłem nic, po co chciałbym sięgnąć. Do tego dołączyła literatura w stylu propagandy religijnej.

Miejski regał książkowy w Poznaniu.

Źródło: fot. własna.

Ale ostatnio zauważyłem książkę, która mnie zainteresowała, czyli Tajemnice wysp południowych M. Smolarskiego. W sumie nie wiem dlaczego. Może widziałem ją kiedyś u rodziców w domu? Może gdzieś o niej czytałem? Może po prostu okręt na okładce i słowo tajemnica? W każdym razie skusiłem się i wziąłem. Nie wiem, czego się spodziewać. Sprawdzałem na Biblionetce – brak ocen.

Idea miejskiego regału książkowego.

Źródło: fot. własna.

Ponieważ ideą miejskiego regału książkowego jest wymiana książek, to prawdopodobnie niebawem puszczę parę moich książek w obieg. Z umiłowania do statystyki postaram się śledzić ich losy. Pomysł jest prosty – do każdej trafi w formie wklejki QRcode oraz (dla tych, którzy się nie domyślą OCB) link kierujące na stronę, na której będzie podany adres email z prośbą o wysłanie maila, jeśli ktoś dostanie tę książkę. Dość dobre statystyki z tego mogę zrobić – po pierwsze będę miał czasy wejść na stronę, po drugie – maile. W sumie nic nie stoi na przeszkodzie, by każda książka miała swój unikatowy adres URL… Muszę to jeszcze przemyśleć. A tymczasem biorę się za lekturę.

Co bym zmienił w Nextbike?

W pierwszą sobotę września znowu korzystałem z usług Nextbike’a w Poznaniu. Spieszyłem sie na dworzec, a akurat byłem w pobliżu jednej ze stacji Nextbike. Krótki namysł i jednoznacznie padło na rower. Po prostu oczekiwany czas dojazdu na dworzec wyglądał korzystniej, biorąc pod uwagę weekendową częstotliwość kursowania tramwajów. Dodatkowo mniejsze odchylenie – co prawda pesymistycznie rower mógł się rozkraczyć i wtedy na pewno bym nie zdążył, a z tramwaju niby mogę w takiej sytuacji wysiąść i pobiec, ale szansa wystąpienia awarii roweru jest mała, a poza tym w przypadku awarii tramwaju dobiec pewnie i tak bym nie zdążył, mimo braku zepsutego roweru do taszczenia.

W każdym razie, korzystając z okazji, a także dlatego, że nieuchronnie zbliża się koniec sezonu rowerowego (przynajmniej teoretycznie, w sumie dobry rower miejski daje radę z deszczem, pytanie czy radę też dadzą kierowcy z nieochlapywaniem rowerzysty) postanowiłem zebrać główne wady/zarzuty systemu wypożyczania rowerów.

Słaba komunikacja – brakuje mi możliwości włączenia komunikatów SMS z kodem do zabezpieczenia roweru przy jego wypożyczeniu. Proste: data, godzina, numer roweru, kod zabezpieczenia. Brakuje mi również potwierdzenia zwrotu roweru. Znowu: timestamp, numer roweru. Nic wyszukanego i da się to tanio zrobić. Ba, pewnie bym włączył taką opcję nawet jakbym miał zapłacić te parę groszy za SMS, a przecież przy hurtowych ilościach SMS można teraz naprawdę tanio wysyłać. Zresztą, można wysyłać maila, czyli „za darmo” (cudzysłów, bo wszytko kosztuje).

Długi czas wypożyczania/zwrotu roweru. Automaty do wypożyczania rowerów mają swoje wady. Klawisze są mało precyzyjne, cyferek do wklikania trochę jest, o pomyłkę nietrudno. Zdarzają się kolejki po 2-3 osoby przy automacie. Zwykle nie ma to znaczenia, ale w sytuacji jak wczoraj, robiło mi to różnicę. Marzy mi się możliwość wypożyczenia/zwrotu z telefonu. Nawet niekoniecznie musi być aplikacja, jak w Mobilet – uproszczona, lekka strona dla urządzeń mobilnych wystarczyłaby w zupełności.

Pewność działania systemu. Są błędy i mam wrażenie, że czasami system działa niedeterministycznie. Na 12 moich wypożyczeń, 4 to zwroty od razu (minuta-dwie), czyli coś poszło nie tak – błędny kod do zabezpieczenia, brak roweru, bo ktoś przede mną wziął itp. Raz nie zauważyłem, że do wybranego roweru jest przypięty inny (albo ktoś przypiął w międzyczasie, ale raczej w to wątpię). Myślę, że jest świadomość, bo po zwrocie zaczęło się pojawiać pytanie problem z wypożyczeniem? ale kto ma czas klikać? A jakoś na stronie nie pochwalili się, czy tam więcej pytań będzie, czy tylko tak/nie.

Niejasne komunikaty o błędach. W przypadku błędnych danych nie ma komunikatu, co poszło nie tak, tylko od razu ponawiane jest pytanie. Biorąc pod uwagę pewność działania automatów, a raczej jej brak – irytujące i utrudniające korzystanie.

Mała ilość stacji. Takie neverending story, bo zawsze będzie za mało, ale poważnie, w Poznaniu jest ich wyjątkowo mało, porównując z innymi miastami – tylko siedem. Przydało by się choćby coś w okolicy poznańskiej palmiarni, Malty (wiem, że tam wypożyczalnia Maltabike jest, ale ale albo niech się dogadają, albo ktoś musi zwinąć interes, albo dwie obok siebie niech będą, bo inaczej konsumenci cierpią…), nowego ZOO (jakby jeszcze załatwić możliwość jazdy po ZOO to w ogóle byłby wypas). Być może coś dla studentów jeszcze.

Cieszę się, że wymieniono zapięcia na bardziej elastyczne – jest znacznie wygodniej, w końcu można odłożyć zabezpieczenie do koszyka i nie ma większego ryzyka, że nagle wyskoczy, z tendencją do atakowania szprych.

No i żeby nie było, że tak narzekam tylko i narzekam – jednak korzystam i cieszę się, że wypożyczalnie rowerów w Poznaniu funkcjonują, czyli klasyczne chodzi o to, żeby minusy nie przysłoniły nam plusów. Co prawda korzystam głównie w czasie weekendów jako zamiennik komunikacji miejskiej, co pewnie nie jest szczytem marzeń twórców systemu, ale korzystam.

Parapolitycy o paraolimpiadzie.

Wszędzie o tym trąbili, ale tego chyba nikt nie napisał, więc: Janusz Korwin-Mikke najpierw narzeka, że nie pokazują go w telewizji, a potem rzuca tekstem

Jeśli chcemy, by ludzkość się rozwijała, w telewizji powinnismy ogladac ludzi zdrowych, pieknych, silnych, uczciwych, madrych – a nie zboczeńców, morderców, słabeuszy, nieudaczników, kiepskich, idiotów – i inwalidów, niestety.

Zadziwiający brak konsekwencji widzę. No bo idąc tym tropem: po co pokazywać starego, sepleniącego, niezbyt pięknego (no dobra, DGCC, ale ładniejszego/przystojniejszego faceta łatwo znaleźć) polityka z partii, która konsekwentnie, od lat, nie może przekroczyć progu wyborczego, w telewizji?

Swoją drogą, czego to ludzie nie zrobią, żeby w TV wystąpić… Ale trolling pierwsza klasa i udany, sądząc po oddźwięku (tak, skoro uważam to za trolling, to oznacza, że dałem się sprowokować).