Nie żebym całkiem przestał pisać. Parę tematów się szykuje (nawet są jakieś szkice wpisów na dysku), ale… nie teraz.
Z ważnych rzeczy: ostatni miesiąc stanął pod znakiem aktywności fizycznej. Takiej bardziej serio. Parę wniosków: regularne treningi dużo dają, w grupie ćwiczy się lepiej. Teraz chyba wiem, na czym polega zasiedzenie i praca za biurkiem. Jednak w liceum to i jakiś WF był, i szło się pograć w piłkę, i rower służył do regularnego poruszania się… Na studiach jeszcze jakoś to się ciągnęło (pewnie równia pochyła…) i nie było źle, ale po rozpoczęci treningów widzę, jak źle jest. A praca przy kompie, za biurkiem (bo do tego sprowadza się praca informatyka tu: netadmina), jest masakrycznie niszcząca jeśli chodzi o sprawność fizyczną i kondycję.
I niewiele zmieniają w tym zakresie spacery do pracy, noszenie zakupów, czy jakiś tam okazjonalny ruch. Samodzielne treningi w domu też wiele nie dają (przynajmniej w kwestii kondycji). Po prostu nie ta bajka (i pewnie nie te lata), choć pewnie lepszy rydz niż nic..
Póki co, jest ambitny plan, są pierwsze – mam nadzieję zaleczone – kontuzje (cóż, duch ochoczy, lecz ciało mdłe; TBH lepiej by było, jakbym nigdy nic nie ćwiczył, po tygodniu przerwy mam nadzieję, że będzie dobrze i zaczynam się oszczędzać) i… zaczynam. Najbliższy urlop będzie jednocześnie obozem kondycyjnym, jeśli nie zajdą nieprzewidziane wypadki.
Tak, ten wpis poniekąd ma być dla mnie motywatorem. 😉