Spam przez telefon

Witamy w XXI w., witamy w roku 2020! Tematem będzie telefoniczny spam. Przygoda z dziś, świeżutka. Zadzwonił telefon, służbowy. Już po numerze wiedziałem, że reklama[1], ale – mimo, że akurat miałem spotkanie w firmie – odebrałem posłuchać, cóż to za garnki czy inna prezentacja tym razem. Zresztą szybciej odebrać niż ma mi brzęczeć, albo zadzwonić za chwilę drugi raz.

Powitał mnie wyluzowany, optymistyczny i lekko entuzjastyczny głos telemarketera, który zaczął coś o wypoczynku. Ten typ, co to słysząc go wiesz, że ciężko będzie przerwać i powiedzieć, że nie jesteś zainteresowany.

Oczywiście nie byłem zainteresowany, ale fart chciał, że coś nam jakby przerwało, nim zdążyłem wyrazić brak zainteresowania. W słuchawce zrobiło się na moment głucho. Wystarczająco, by rozmówca to zauważył, powiedział, że chyba coś przerwało i wrócił. Chyba znowu przerwało, powiedziałem „halo?” i… rozmówca zaczął jakby od początku ostatniego zdania. Ten sam ton, ta sama treść.

No cóż, monotonna praca, wystudiowany układ, czyta ze skryptu. Aż przykro słuchać jak się człowiek marnuje odczytując spam. Tylko, że powiedziałem „halo?” raz jeszcze i… sytuacja się dokładnie powtórzyła. Znowu identyczny tekst, identyczna intonacja. Nabrałem podejrzeń, zacząłem mówić „halo?” i… po paru próbach miałem pewność. To nie człowiek, tylko automat.

Taki nietrywialny, z podpiętym rozpoznawaniem mowy i rozbudowanym skryptem. Słowo kluczowe „halo?” powodowało powrót na początek akapitu. Po dojściu do odpowiedniego momentu chciał potwierdzić, że chodzi o województwo wielkopolskie i ewidentnie czekał na input od użytkownika.

W każdym razie wygląda, że kolejny zawód, w tym przypadku telemarketera, przejmują komputery i sztuczna inteligencja. Zresztą, czytanie przez automaty staje się coraz popularniejsze. Ostatnio prezentację Piotra Koniecznego (tak, tego z niebezpiecznik.pl) na Infoshare także czytał syntezator i nawet nieźle to wychodziło, poza lekko irytującym akcentem. Może będzie o tym wpis, jak się pobawię.

Niemniej co innego synteza mowy z tekstu czyli text to speech, a co innego rozpoznawanie mowy osoby do której się dzwoni czyli speech recognition. Być może nie tylko z prostym skryptem, ale sztuczną inteligencją. W każdym razie następnym razem gdy zadzwoni do was telemarketer, polecam poświecenie chwili na zabawę i przeprowadzenie testu Turinga.

[1] Polecam poczytać opisy, także sąsiednich numerów. Zresztą cała numeracja zaczynająca się od tych sześciu cyfr jest znana i „lubiana”.

UPDATE W rozmowie z czytelnikiem otrzymałem link do wykopu, gdzie jest dokładnie ta sama rozmowa, tylko „czytana” przez „kobietę”. Co zabawne, nabijają się ze słabej inteligencji „telemarketera”. Ach, gdyby wiedzieli, że to nie człowiek…
Zresztą czytam komentarze i nawet już ktoś o tym pisał w komentarzach osiem miesięcy temu. Niestety, użytkownicy Wykopu nie uwierzyli.

Rogalowe Muzeum Poznania

W ramach imprezy Nocy Muzeów, mocno okrojonej i mało nocnej w tym roku, przynajmniej dla nas, trafiliśmy do Rogalowego Muzeum Poznania. Weszliśmy na styk, z marszu . Nie polecam takiego rozwiązania, jest napisane, żeby być wcześniej, ale wyszedł spontan. W sumie nie wiedziałem czego się spodziewać, więc byłem zaskoczony.

Nie jest to typowe muzeum, gdzie chodzimy i oglądamy eksponaty. Jest to bardziej pokaz czy prezentacja, co dla przyjezdnych zwiedzających może być miłą odmianą i chwilą wytchnienia. Zrobione z pomysłem, stylizowane, odpowiednia ilość gwary, robiąca klimat, ale nie nastręczająca problemu ze zrozumieniem przekazu.

Pokaz jest na żywo, z udziałem kolejnych osób z publiczności i polega między innymi na robieniu rogala, z żywego ciasta i składników. Z pominięciem co bardziej czasochłonnych etapów. Więcej nie napiszę, żeby nie spoilować.

W każdym razie bardzo ciekawie przygotowane i poprowadzone. Mi i dzieciom się podobało. Zatem zdecydowanie polecam odwiedzającym Poznań uwzględnienie Rogalowego Muzeum Poznania w planie wycieczki i zarezerwowanie godziny czasu. Tym bardziej, że blisko Rynku, więc zaraz można iść coś zjeść albo oglądać inne atrakcje.

Allegro Tech Talks Poznań #4 – wrażenia

W projekcie abcc panuje chwilowy zastój, spowodowany czynnikami różnymi – od osobistych (bardziej, znacznie bardziej), przez zawodowe (mniej, znacznie mniej), ale faktem jest, że spocząłem na laurach nieco i nic się od ostatniego wpisu nie zmieniło w temacie. Plan jest taki, żeby uruchomić sobie stację testową opartą o Raspbbery Pi, która będzie działać na dwóch lub trzech łączach (kabel, modem GSM i być może, jeśli RPi wyrobi prądowo, karta WiFi) i zrzucać pomiary, w celu lepszego dobrania parametrów. Ale to plany…

Tymczasem w ramach pożeraczy czasu byłem w zeszłym tygodniu na spotkaniu Allegro Tech Talks Poznań #4. Staram się bywać, jeśli akurat mam czas. Jeśli dobrze zrozumiałem, po raz pierwszy można było wysłuchać przez net na żywo, ale jakoś nie przepadam za taką formą – lepiej mi się obiera na żywo, nie mam nawyku słuchania przez net. No i zawsze można spotkać znajomych i poplotkować.

Prezentacje były dwie, obie dotyczyły Apache Solr, więc zupełnie nie moja działka, i przyznaję, że wahłem się, czy w ogóle iść, ale obie były IMO bardzo dobrze i interesująco poprowadzone, więc części merytorycznej też nie żałuję.

Pierwsza prezentacja dotyczyła uruchamiania Solra w kontenerach dockerowych, poczynając od tego jak to skonfigurować i uruchomić, przez przedstawienie wyników benchmarków pomiędzy sprzętem fizycznym (bare metal), przez pełną wirtualizację, po kontenery. Różnice były duże, przedstawione dane przekonują do kontenerów, ale… Zawsze jest jakieś ale, w tym przypadku testy były robione na ustawieniach domyślnych. Z jednej strony rozumiem, bo jakiś wspólny mianownik trzeba mieć, z drugiej produkcję konfiguruje się pod konkretny przypadek. Niemniej, różnice były na tyle istotne, że konfiguracja raczej nie będzie w stanie ich zniwelować. W sumie można było traktować tę prezentację mniej jako o Solr, bardziej jako o dockerze.

Druga prezentacja dotyczyła optymalizacji Solra w Allegro. Jak pisałem, nie moja działka, więc momentami była to trochę chińszczyzna (na zasadzie: nie wiem co to dokładnie jest), ale opowiedziane przystępnie, ciekawie i z przykładami. Mocno nieoczywiste przypadki i wyniki, efekty dobre. Stawiam, że dla osób zajmujących się Solrem perełka. Jest dostępna w wersji online.

Spotkałem też starych znajomych i poplotkowaliśmy, więc ogólnie bardzo udane wydarzenie – 10/10.