Debian Wheezy i Zabbix.

Dziś nieco się zdziwiłem, a raczej rozczarowałem. Okazuje się, że w nadchodzącym stabilnym wydaniu Debiana nie będzie Zabbiksa. W ogóle. Co prawda bardzo łatwo zrobić paczkę z publikowanych źródeł – i tak właśnie robię, bo serwer Zabbiksa czyli zabbix-server warto mieć w najnowszej wersji – ale wersja zabbix-agent  ma już niewielkie znaczenie, gdyż starsze wersje agenta zwykle współpracują ze znacznie nowszymi serwerami bez żadnych problemów. A jednak jest wygodnie było mieć agenta dostępnego w oficjalnym repozytorium pakietów.

Rozwiązań jest kilka: można pakiety robić samodzielnie, być może pojawią się też w backportach, ale dziś dowiedziałem się, że istnieje też repozytorium pakietów prowadzone przez twórców Zabbiksa. Znaleźć w nim można wersje dla Debiana (tylko stable), Ubuntu oraz RHEL.

Data wydania Wheezy’ego podana.

Odbieram dziś pocztę, a tam:

We now have a target date of the weekend of 4th/5th May for the release. We have checked with core teams, and this seems to be acceptable for everyone.  This means we are able to begin the final preparations for a release of Debian 7.0 – „Wheezy”.

Yay!

Jest szansa, że akurat będę u rodziców, co oznacza… Upgrade na desktopie (jedyny desktop bez testing/unstable)! I może na Dockstarze też! I oczywiście wpisik na ten temat. Nie mogę się doczekać. 😉

Z innych ciekawych rzeczy, opisywany kiedyś wajig rozwija się w interesujący sposób. Pojawiły się na przykład opcje update-pciids oraz update-usb-ids, o których wspominano w komentarzu do wpisu o 3 rzeczach, których nie aktualizujesz w Debianie. Co prawda wolałbym mikrokod, ale pożyjemy, zobaczymy… Dotyczy wersji wajig dostępnej we Wheezy.

Jaki serwer DNS wybrać?

Wybór serwera DNS z którego korzystamy na urządzeniu końcowym jest ważny z kilku powodów:

  • Szybkość serwera DNS. Czas oczekiwania na odpowiedzi z serwerów DNS może być istotną częścią czasu ładowania stron Jest to szczególnie widoczne na stronach z dużą ilością wklejek z różnych domen. W przypadku szybkości serwera DNS nie chodzi jedynie o opóźnienie sieci (to można sprawdzić przy pomocy ping), ale o czas udzielenia odpowiedzi. Zależy on już od większej liczby czynników: opóźnienie sieci, posiadanie bądź nie odpowiedniego spisu w cache (oczywiście lepiej, jeśli odpowiada z cache), wydajność sprzętu i oprogramowania na którym działa DNS.
  • Poprawność odpowiedzi. Nic po szybkiej odpowiedzi z serwera DNS, jeśli będzie ona błędna. W skrajnym przypadku możemy paść ofiarą spoofingu DNS i trafić na podstawioną stronę.
  • Neutralność, czyli brak cenzury. Trochę wiąże się z poprzednim zagadnieniem, ale w tym przypadku chodzi o to, że do pewnych stron w ogóle nie będzie można się dostać. O ile działanie takie ma sens przy ograniczaniu zasięgu szkodliwego oprogramowania, to może być także służyć jako ograniczenie dostępu do treści.

 

Co warto zrobić w kwestii DNS?

Jeśli posiadamy sieć lokalną z kilkoma (i więcej) komputerami, to prawie na pewno warto postawić lokalny cache DNS – dzięki temu powtarzające się nazwy będą rozwiązywane lokalnie. Dobrym i prostym rozwiązaniem dla małej sieci jest dnsmasq, dostępny także dla OpenWrt.

Poza tym, warto wybrać te serwery DNS, które odpowiadają najszybciej. Zwykle nie popełnimy dużego błędu, jeśli wybierzemy serwery zalecane przez naszego dostawcę sieci lub wskazane automatycznie.

Czy zawsze lokalny serwer DNS lub oferowany przez naszego dostawcę Internetu jest najlepszy? Niestety nie. Prawie zawsze będzie on najszybszy pod względem opóźnienia sieci, ale już zawartość cache bywa różna. Szczególnie w przypadku lokalnego serwera może się okazać, że jego cache jest pusty dla większości zapytań. Na szczęście zwykle narzut lokalnego serwera nie jest duży.

Jeśli nasz komputer łączy się z internetem za pośrednictwem wielu sieci (wifi, połączenia GSM), można pomyśleć o postawieniu lokalnego cache DNS bezpośrednio na nim.

Jak najprościej znaleźć najlepsze serwery DNS?

Istnieje do tego darmowy i wolny program o nazwie namebench, służący do benchmarku serwerów DNS. Działa na wszystkich systemach, wersję dla Windows i Mac OS X można pobrać ze strony, w przypadku Linuksa zapewne jest w dystrybucyjnym repozytorium. Domyślnie działa z GUI, ale nie jest ono niezbędne – program daje się również uruchomić w konsoli. Ważne jest, żeby nie uruchamiać testu od razu, tylko najpierw przeczytać jak program działa i zastanowić się, co chcemy zrobić. Dlaczego? Ano dlatego, że pierwsze uruchomienie jest najbardziej zbliżone do rzeczywistych warunków ze względu na oryginalną, niezakłóconą poprzednimi testami zawartość cache testowanych serwerów DNS, czyli najbardziej miarodajne.

Jak korzystać z namebench?

W polu nameservers warto podać, oddzielone spacjami przynajmniej: DNS lokalny w sieci (jeśli posiadamy), serwery DNS naszego ISP. W przypadku Polski dodatkowo warto podać serwery DNS Orange (najpopularniejsze to 194.204.159.1 i 194.204.152.34) – kiedyś były dostępne tylko dla klientów TPSA, ale obecnie wyglądają na otwarte – działają z każdej sieci, z której testowałem – i osiągają dobre wyniki. W moim przypadku były szybsze, niż serwery DNS mojego ISP.

Namebench - ekran startowy
Ekran startowy namebench. Źródło: strona domowa programu namebench.

Poza tym, zaznaczamy globalne publicznie dostępne serwery cache’ujące oraz serwery regionalne. Można zaznaczyć sprawdzanie pod kątem cenzury i podzielenie się uzyskanymi wynikami. Lokalizacja to oczywiście Polska, query data source – możemy skorzystać z historii stron którejś z naszych przeglądarek, wyniki będą wówczas bardziej zbliżone do realnych.

Następnie uruchamiamy test i na kilka-kilkanaście minut zostawiamy komputer w spokoju. Po tym czasie otrzymamy wyniki: propozycję trzech najlepszych dla nas – zdaniem programu – serwerów DNS (kolejność ma znaczenie) oraz szczegółowe dane i wykresy. Kluczowy dla szybkości działania sieci jest oczywiście średni czas odpowiedzi z serwera DNS.

Na koniec uwaga: jeśli najszybsze serwery nie należą do naszego ISP ani nie są otwartymi, publicznymi serwerami, może się zdarzyć, że ich właściciel ograniczy za jakiś czas do nich dostęp.