Goodbye lighttpd

Do niedawna korzystałem na prywatnych gratach z lighttpd jako serwera WWW. Lekki, fajny, składnia pliku konfiguracyjnego powiedzmy perlowa, działał. Niby wszystko OK, ale… Raczej nie jest wykorzystywany w różnych nowych projektach. Jeśli ktoś daje narzędzia czy instrukcje, to raczej można się nie spodziewać znalezienia wersji dla lighttpd.

W międzyczasie troche bliżej miałem okazję zetknąć się z nginx. Zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Dla kilku vhostów bardziej przejrzysty konfig, nieźle wspierany w dokumentacji różnych projektów (apache to to nie jest, ale jest dobrze). Gwoździem do trumny dla lighttpd okazał się brak wsparcia dla HTTP/2, a nawet brak planów w tym zakresie. I łatwość włączenia obsługi HTTP/2 na nginx. Wystarczy jedna dyrektywa w pliku konfiguracyjnym (przy odpowiednio nowej wersji nginx – jest w backportach debianowych). Trochę na zasadzie „wykorzystać, nie wykorzystać, możliwość mieć można”.

Nic dziwnego, że pojawił się pomysł przesiadki na prywatnych gratach z lighttpd na nginx. Brakowało motywacji, bo po pierwsze istniejąca wersja działała, po drugie konfiguracja była lekko zakręcona, po trzecie brak czasu. Ostatecznie któregoś razu zebrałem się i wymyśliłem, że uruchomię oba serwery WWW równolegle. Na różnych portach i zrobię szybki benchmark lighttpd vs nginx. Który to benchmark oczywiście wykaże, że nginx jest szybszy i potwierdzi słuszność przesiadki[1]. 😉

Jak już się zebrałem, to okazało się, że w sumie nie ma aż tak wielu rzeczy skonfigurowanych. A z wielu, które są można czy wręcz wypadałoby zrezygnować. Głównym wyzwaniem okazało się skonfigurowanie nginx tak, żeby HTTP słuchało na niestandardowym porcie i jednocześnie przekierowywało na HTTPS, również na niestandardowym porcie. Znalazłem rozwiązanie, ale machnąłem ręką – dziwne, nieprzystające do normalnego konfiga, a przydatne tylko na moment, przy benchmarku. Za to przydać się może ładny gotowiec do przekierowań z wersji z www na bez www i odwrotnie.

Przy okazji instalacji SSL dowiedziałem się, że w końcu istnieje oficjalna paczka z klientem Certbot dla certyfikatów SSL od Let’s Encrypt w Jessie. Trzeba skorzystać z backportów. Plus, strona daje gotowe instrukcje instalacji dla popularnego oprogramowania (znowu: nginx jest, lighttpd nie ma). Czyli w certyfikatach też został zrobiony porządek. Dla pamięci: znalazłem stronkę z gotowcem, jak uzyskać A+ na popularnym teście SSL. Nieco przestarzała, ale nadal przydatna.

W zasadzie poszło zaskakująco dobrze, najwięcej niespodzianek wyszło na rzeczach najprostszych. A to serwer nie kompresował treści (tu jest o włączaniu kompresji), a to był problem z przetwarzaniem skryptów PHP. W końcu jest sensowna obsługa haseł na dostęp do stron (ew. miałem to wcześniej zrobione słabo).

Z rzeczy, które powinny działać, a nie działają – HTTP/2. Nie wiem, czy bardziej kwestia konfiguracji, wersji nginx, czy Firefoksa, ale wg testu HTTP/2 działało. Za to w Firefoksie (i na niektórych testach, zapewne korzystają z Firefoksa) strona się nie otwierała. Na innych przeglądarkach działało OK, ale do czasu rozwiązania problemu wyłączam HTTP/2. Tak czy inaczej w starciu lighttpd vs nginx wygrał u mnie ten ostatni.

Ponieważ wygląda, że publiczne motywatory działają: następna w kolejce jest przesiadka z chronicle na pelican na Wattmeter. Robi dobre wrażenie i jest w Pythonie. 😉

[1] Na przykładzie strony nextbike.tk i prostego testu przy pomocy ab -n 2000 -c 20 okazało się jednak, że różnicy większej niż błąd pomiaru nie ma. Być może kwestia wielkości małej wielkości pliku i narzutu na transmisję. Abo może może kwestia obciążenia serwera. Konfigi serwerów też nie były ani identyczne, ani optymalizowane. W każdym razie dla mnie szybciej nie będzie.

Debian over Tor

Z lekkim opóźnieniem, ale nadal news godny uwagi: Debian jest dostępny po sieci Tor. Najwidoczniej pozazdrościli Facebookowi, o którym wspominałem opisując uruchomienie strony w sieci Tor. 😉 Uzasadnienie uruchomienia jest następujące (i ładne):

The freedom to use open source software may be compromised when access to that software is monitored, logged, limited, prevented, or prohibited. As a community, we acknowledge that users should not feel that their every action is trackable or observable by others.

Dodatkowo, Tor zapewnia niezależne od zewnętrznych źródeł, „wbudowane” uwierzytelnianie i szyfrowanie treści – powiedzmy, że taki wbudowany HTTPS. Pełen katalog serwisów Debiana dostępnych via Tor dostępny jest tutaj, ale najważniejsze są chyba repozytoria pakietów.

Tor logoŹródło: https://media.torproject.org/image/official-images/2011-tor-logo-flat.svg

Przy okazji dowiedziałem się o load balancerze dla serwisów Tor.

Wpis jest pokłosiem dodania do czytnika RSS nowego serwisu Debiana, czyli micronews, który swoją drogą też wygląda ciekawie i być może pod względem technicznym będzie cegiełką do uruchomienia kolejnego projekciku…

Porządki z telefonem

Nie przepadam za smartfonami do dzwonienia. Zdecydowanie lepiej w tej roli sprawdza się wg mnie dumbphone typu Nokia 3110c (z dostępem do netu od biedy, zresztą). No ale koniec końców trzeba było po parunastu latach zmigrować – tu operatorzy powinni się zastanowić nad tworzeniem grafów powiązań userów i co oznacza naprawdę przeniesienie danego numeru do innej sieci. W każdym razie wylądowałem w Virgin Mobile. Przy tej okazji ściągawka wybranych krótkich kodów w Virgin Mobile. Z fajnych rzeczy – mają pakiety Freemium, które nieźle nadają się do nawigacji samochodowej (300MB internetu) i pozwalają bez stresu sprawdzić w praktyce zasięg, jakość rozmów itp. Znaczy przynajmniej kiedyś, nie wiem jak to wygląda teraz, jak jest obowiązek rejestracji kart SIM…

W każdym razie największym wyzwaniem okazała się synchronizacja kontaktów. Coś miałem w starej Nokii na telefonie, większość na karcie SIM, poza tym nowy telefon też zdążył dorobić się osobnej bazy kontaktów. Wpadłem na pomysł sczytania wszystkiego na komputer (od razu backup by się zrobił…), przejrzenia, posortowania i wczytania na telefon. Na szczęście nie bawiłem się w sczytywanie z Nokii 3110c, choć kiedyś to opisywałem, tylko stwierdziłem, że zrobię eksport do pliku, następnie przełożę kartę SIM i zrobię kolejny eksport. Trochę z dmuchaniem na zimne, bo jeszcze musiałem skopiować kontakty z telefonu na kartę, a pewności nie miałem, czy telefon realizuje to przez złączenie, czy nadpisanie.

Przy okazji – nie wiem kto projektował eksport kontaktów na kartę w Androidzie, ale… skopał. Znacznie prościej wysłać mailem, niż zapisywać na kartę, bo eksport następuje – jak informuje telefon – do uroczo intuicyjnej lokalizacji /mnt/sdcard/System/PIM/PIM00001.vcf. Nielinuksiarzy pewnie wystraszy już pewnie /mnt, a po przełożeniu karty do komputera można się lekko naszukać. No bo po co zrobić ten eksport w głównym katalogu karty SD… U mnie skończyło się kolejnym eksportem, żeby doczytać komunikat o lokalizacji.

Okazało się, że kontakty zarówno na Nokii, jak i Androidzie są łączone, ale… powtarzające się kontakty tworzą duplikaty. Nawet jeśli są identyczne. Bardzo user friendly. W każdym razie zerknąłem na strukturę pliku z eksportem z Androida (vCard) i stwierdziłem, że szybciej będzie mi zrobić skrypt, który usunie duplikaty, niż szukać czegoś, co się tym zajmie. I tak powstał vCardUniq.

Skrypt robi tylko jedną rzecz – czyta ze STDIN vcardy, eliminuje identyczne (muszą być obecne i zgadzać się wszystkie dane, by były identyczne) i wypluwa na STDOUT wynik, który można wczytać do telefonu. Może się komuś przyda…