W szachy nauczył mnie grać dziadek, gdy byłem małym dzieckiem. Grałem nieźle jak na swój wiek, ale jakoś specjalnie szachowego bakcyla nie połknąłem. Ani nie grałem później w klubach, ani nie czytałem zaawansowanych książek. Owszem, czytałem jakieś proste książki dla dzieci, gdzie były jakieś podstawy taktyki i wartości figur, ale nic więcej.
Potem zetknąłem się z ludźmi, którzy wiedzieli co to obrona sycylijska, znali otwarcia i umieli tę wiedzę wykorzystać. Czyli – patrząc z perspektywy – mieli dużą przewagę i tak też z tego co pamiętam przebiegały rozgrywki. Studiowanie książek tylko po to, by lepiej grać w grę, która miała być rozrywką jakoś nie wydawało mi się sensowne. Odpuściłem. Albo po prostu właśnie nie połknąłem bakcyla.
Fast forward. O szachach przypomniał mi serial Gambit królowej. Nakręcony na podstawie książki Waltera Tevisa. O samym serialu pisali Zuzanka i Boni, nieco udzielałem się w komentarzach w pierwszym linku, więc nie ma sensu powtarzać. Ważne jest to, że serial przypomniał mi – i nie tylko mi – o istnieniu szachów. I ogólnie wpłynął mocno na zainteresowanie nimi na świecie[1]. Postanowiłem odświeżyć temat.
Pierwszą rzeczą było zainstalowanie programu na smartfonie. Nawet dłuższą chwilę – pewnie około miesiąca – pograłem. I nawet jakieś efekty były. Tylko była to gra przeciwko komputerowi. I bez żadnych dodatków. Program został, czasem go włączałem i… tyle. W zasadzie bardziej był na telefonie, niż realnie używałem. Znaczy się kolejny raz nie połknąłem szachowego bakcyla.
Zupełnie niedawno zarejestrowałem się na chess.com i zainstalowałem ich aplikację. I był to strzał w dziesiątkę. Zadania, lekcje, przyjemne analizy. I mocna gamifikacja: ligi, zliczanie codziennego grania, zbieranie flag państw ludzi, z którymi się grało. Wciągnęło mnie. Gram regularnie. Dodatkowo można grać ze znajomymi, a okazało się, że w firmie są użytkownicy tej platformy.
Jest to podlewane elementami analizy i nauki (wszystko w appce!) i… widzę postępy. Zatem, jeśli ktoś chce się nauczyć grać w szachy – bezinteresownie polecam. Tym bardziej, że można korzystać za darmo. A dla chętnych jest krótki, zdaje się tygodniowy, trial dający dostęp do wszystkich funkcjonalności i usuwający niektóre limity typu ilość lekcji w tygodniu.
[1] Z tego co pamiętam. Linków ani danych nie mam, ale i trendy Google, i szybkie wyszukiwania zdają się potwierdzać.