Labirynt na pepper.pl

Do napisania paru słów o książce Labirynt przymierzałem się już po wydaniu tomu pierwszego. Jednak zrezygnowałem, bo nieco napisałem w komentarzach na blogu autora, pojawiła się też recenzja. Ograniczyłem się więc jedynie do dodania książki do Biblionetki (first time!) i oceny tamże. Pora nadrobić zaległości.

Labirynt tom I - okładka
Labirynt okładka tomu pierwszego. Źródło: http://media.wind-forge.co.uk/labirynt_1/

Labirynt tom I

Krótko: spodziewałem się czegoś innego, dostałem coś znacznie ciekawszego. Bowiem Labirynt to zupełnie samodzielna powieść science fiction, a nie jakieś nawiązania typu prequel czy sequel. W dodatku powieść wydawana i dystrybuowana zupełnie samodzielnie, w formie elektronicznej.

Wady? Drobne są. Z pierwszym tomem kojarzą mi się nietypowe, krótkie akapity a’la blog. Jednak zupełnie nie przeszkadzają w czytaniu. Ba, nawet może dzięki temu szybciej się czyta? Książkę połknąłem bowiem w trzy wieczory.

Korekta, skład – standardowe ebookowe[1]. Przy czym raczej to wina normalnych ebooków. Serio, w druku literówki, dziwny podział itp. były rzadkością, a w ebookach widzę je często w porównaniu z papierem. Może pokutuje podejście „to można poprawić, to sobie ludzie wgrają jeszcze raz”? Ale zero powodów do wstydu, jeśli chodzi o skład. Tak czy inaczej, za tom pierwszy zapłaciłem 25 zł i były to bardzo dobrze wydane pieniądze. Z niecierpliwością czekałem na tom drugi.

Recenzję tomu I znajdziecie tutaj.

Wydanie tomu II

Autor zapowiadał wydanie tomu drugiego na przełomie roku, a ja się zastanawiałem, jak ostatecznie poszła sprzedaż tomu pierwszego i ile będzie trzeba wydać tym razem. Wiadomo, inflacja. Tymczasem autor zrobił niespodziankę, machnął ręką na płatną dystrybucję i… zarówno tom pierwszy, jak i drugi są do pobrania za darmo. No strings attached. Można przelać kasę[2] autorowi, ale nie trzeba.

Powody decyzji? Można się tylko domyślać. Pewnych rzeczy nie opłaca się robić za kasę, po prostu. Choćby dlatego, że gdy się policzy włożony czas, to stawka za godzinę wychodzi śmieszna, żyje się z czegoś innego, a płatna dystrybucja to jednak dodatkowy narzut i stres. Jest to ciekawe zagadnienie i może kiedyś skrobnę na ten temat na podstawie własnych doświadczeń.

Labirynt tom II

Krótko moje wrażenia na temat tomu drugiego. Może było spowodowane to oczekiwaniami i odczuciami po pierwszym, może brak mojego „rozkręcenia się” w czytaniu, a może kwestia przerwania akcji w tym akurat momencie, ale pierwsze strony jakoś mnie nie wciągnęły. Na szczęście szybko, dosłownie po paru stronach, się to zmieniło i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że tom drugi również czyta się gładko. Czytałem późnymi wieczorami, zmęczenie czasem brało górę, więc tym razem zeszło mi nieco więcej czasu, ale całość przeczytałem w mniej niż tydzień.

Fabuły zdradzać nie będę, ale jeśli w pierwszym tomie było ciekawie i odważnie, to w drugim jest bardziej. Po namyśle, być może także większy poziom skomplikowania i opisy fizyki świata spowolniły czytanie? Redakcyjnie jest jakby lepiej. Tj. nie zauważyłem niczego, co by mi przeszkadzało.

Recenzję tomu II można znaleźć tutaj. Trochę nie rozumiałem zachwytów w tej recenzji w trakcie, ale po skończeniu lektury pozostaje mi się zgodzić.

Pepper time!

Skoro autor z okazji wydania tomu drugiego rozdaje pierwszy za darmo, to zdecydowanie jest to okazja godna pepper.pl. Jest to taki serwis z powiedzmy okazjami i przecenami, który niezbyt pilnie śledzę. A jeszcze rzadziej kupuję coś z poleceń stamtąd. Ale uważam, za zdecydowanie wygodniejszy, niż śledzenie kilku gazetek, plus i ebooki bywają, i jakaś elektronika. No i od razu są komentarze do produktów i okazji, czy też „okazji”, bo różnie z tym w praktyce bywa. Aha, nie miałem tam konta, bo i po co? W każdym razie założyłem śmieciowe konto i dodałem okazje, do obu tomów.

Komentarze na pepper.pl? Jak dla mnie skrzyżowanie elektroda.pl z wykop.pl. Poziom frustracji i czepialstwa znaczny. Uprzedzeń też. Toteż tylko umiarkowanie zdziwiłem się, gdy komuś przeszkadzało, że dodałem każdy z tomów osobno „bo mogły być razem”. Ale jak napisałem w komentarzu, czuję, że wtedy byłby problem, że link tylko do jednego tomu[1]. A gdybym podał link do wydawnictwa, to byłby problem, że nie do tomów. Tak czy inaczej – zawsze źle.

Potem jeszcze zostałem bodajże dwukrotnie okrzyknięty autorem książki, bo kto inny jak nie autor mógłby promować, w dodatku korzystając z nowego, świeżego konta? I zgłoszony za autopromocję do moderacji. Oczywiście zero przejęcia z mojej strony, tym bardziej, że widziałem, że wpisy zostały już docenione. Ale niektórzy mają podobne obserwacji i mniej szczęścia. Ot, taki urok nawiedzanych trollami portali.

Przyznaję, że normalnie nie rzuca się to aż tak w oczy, natomiast skutecznie może zniechęcać do bezinteresownego dodawania okazji. A może właśnie o to chodzi?

Na zakończenie linki do pobrania książki. Labirynt tom I oraz tom II.

[1] Przynajmniej w wersji, którą czytałem. Autor bowiem wprowadza czasem drobne korekty.
[2] Nadal 25 zł, ustawione na sztywno. Bez możliwości wyboru kwoty, niestety. Choć to taka teoretyczna wada.
[3] Pepper.pl pozwala na tylko jeden link podczas dodawania wpisu. Można kombinować w komentarzach oczywiście, ale UI i proces dodawania zachęcają do jednego.

Hacktoberfest 2022

W tym roku ponownie uczestniczyłem w Hacktoberfest. Początkowo wydarzenie traktowałem sceptycznie. Zresztą słusznie, bo problem mało istotnych commitów i spamu jak najbardziej istnieje. Potem jednak stwierdziłem, że to fajny motywator, żeby coś zrobić w open source. Zabawę z Hacktoberfest zacząłem więc w 2020, z repozytoriami nie uczestniczącymi oficjalnie w Hacktoberfest.

W zeszłym roku dołączyłem do firmowego wydarzenia. W ramach gry we własną grę, bawiliśmy się w zbieranie jak największej ilości gwiazdek. Czyli robienie commitów do repozytoriów z ich jak największą ilością. W duchu fair play, czyli bez spamu i poprawiania literówek. Trochę taki CTF.

Zatem w pełnym wymiarze uczestniczyłem w Hactoberfest 2021. Mógłbym dodać and all I got was this lousy t-shirt. Bowiem po spełnieniu warunków na odpowiednią liczbę commitów można było wybrać nagrodę – koszulkę lub zasadzenie drzewa. Lubię t-shirty, więc wybrałem koszulkę, mimo średniego koloru. Przy okazji dowiedziałem się, ile kosztuje darmowa koszulka po przejściu przez cło i Pocztę Polską. Otóż w 2021 przy deklarowanej wartości przesyłki $5,95, naliczono 5 zł VAT oraz 8,5 zł opłaty pocztowej. Razem 13,5 zł, czyli mniej więcej połowa wartości paczki. Zaś sama paczka dotarła w marcu 2022. Dowód:

Opłaty za koszulkę Hacktoberfest - Poczta Polska
Opłaty za koszulkę Hacktoberfest. Źródło: fot. własna

Nie powinno zatem dziwić, że w tym roku wybrałem posadzenie drzewa zamiast koszulki. Tegoroczny Hacktoberfest to trochę kontynuacja poprzedniego. Znowu zbieranie gwiazdek z ekipą z firmy. Z drugiej strony jest to powrót do korzeni, bo moje tegoroczne commity to głównie tłumaczenia do tldr. A przecież przygodę z open source zaczynałem od tłumaczeń w ramach Polish Debian Documentation Project, potem tłumaczyłem na polski w ramach GNU Polish Translation Team.

Oczywiście były też commity związane z kodem, oczywiście w Pythonie. I tu spostrzeżenie, że ludzie potrafią znaleźć błąd, zdebugować go, znaleźć miejsce, gdzie powinien być poprawiony i… założyć issue, wszystko pięknie opisując. Nie oceniam bo przyczyny mogą być różne, choć dziwię się, bo nakład pracy na założenie issue na GitHub z pięknym udokumentowaniem błędu i debugiem jest IMVHO większy, niż poprawka w kodzie. W każdym razie widać, że warto commitować i poprawiać takie drobne błędy.

Co w 433 MHz piszczy?

Wpis na blogu o termometrach zewnętrznych przypomniał mi o pewnym zakupie, który jakiś czas temu poczyniłem. Chodzi o termometr bezprzewodowy z Jula. Nieco spontaniczny zakup, by mieć pretekst do zabawy urządzeniami pracującymi w paśmie 433 MHz. Z drugiej strony nawet gdyby nie udało się dobrać do danych z komputera, to jakaś tam potrzeba poznania temperatury w różnych miejscach w mieszkaniu była.

Do zabawy nie doszło, nie pamiętam dlaczego. Z tego co pamiętam chciałem pójść bardziej w stronę dedykowanego odbiornika (i transmitera…) 433 MHz, nie SDR. I trochę utknąłem na zakupie, a w zasadzie na zastanawianiu się nad podłączeniem tego – lub czegoś podobnego – do zwykłego komputera, najchętniej przez USB.

rtl_433

W każdym razie wpis zwrócił moją uwagę na program rtl_433 i możliwość odczytu danych przez SDR. Wersja docelowa to może nie będzie, w rozmowie ze znajomymi z pracy mieliśmy nieco obawy co do jakości sygnału, ale skoro tak łatwo dostępne, to warto spróbować. Okazało się, że pakiet rtl-433, który jest dostępny w Debianie SID, mam już zainstalowany. Zupełnie nie przypominam sobie, bym go używał, ale może to z czasów kiedy instalowałem wszelki soft do SDR?

Uruchomiłem i… to działa, po prostu, od kopa. Okazało się, że termometr z Jula, który kupiłem, jest wspierany. Okazało się także, że podobny czujnik jest gdzieś w okolicy. Najciekawsze zaś jest, że wykrytych zostało sporo innych czujników. Z których wiele udostępnia nie tylko dane o temperaturze, ale także o wilgotności.

Ilość widocznych czujników naprawdę mnie zaskoczyła. Z fabryczną, biedną anteną ustawioną w losowym miejscu na biurku SDR widzi kilka. W tym – sądząc po nazwach – trochę czujników temperatury i ciśnienia powietrza z samochodów.

Zastosowanie

W oparciu o Raspberry Pi lub podobną płytkę można łatwo można zrobić sobie własną stację pogodową, z dowolną ilością czujników. Wariant udostępniający dane po WWW jest trywialny i zapewne w tę stronę pójdę. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie by dołożyć wyświetlacz i na nim prezentować dane, tworząc odpowiednik prawdziwej stacji.

Dodatkowo opisywane rozwiązanie daje możliwość skorzystania z danych z cudzych czujników. Mój czujnik zdalny jest w innym pomieszczeniu, niż stacja. Trochę miałem dylemat, czy nie umieścić go za oknem. Ale skoro sąsiad ma na zewnątrz, to ja już nie potrzebuję… Tracimy co prawda kontrolę nad umiejscowieniem czujnika, który może np. znajdować się w nasłonecznionym miejscu, ale darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda.

Rozglądam się teraz i myślę jaki termometr bezprzewodowy kupić. Póki co znalazłem ładny moduł do stacji pogodowej za 34 zł, kuszą jednak inne moduły do stacji pogodowych, które zapewniają pomiar wilgotności. Co prawda nie mam pewności czy będą obsługiwane przez rtl_433, ale zakładam, że tak. Ewentualnie można dopisać ich obsługę.