Jak pisać na blog bez błędów.

Jest jeden problem z pisaniem w sieci – błędy. Powstają z różnych powodów, od braku w wykształceniu, przez zbyt dużo kontaktu z niechlujnym (ortograficznie) pisaniem, po zwykłe omsknięcie się palca na klawiaturze. O ile Firefox pozwala na sprawdzanie pisowni w textarea, więc zarówno zwykłe litrówki, jak i orty w np. komentarzach na blogach można stosunkowo łatwo wyeliminować (wystarczy instalacja słownika i odrobina myślenia przy wyrazach może, morze, brud i bród), to w przypadku dodawania swoich wpisów tak łatwo nie jest.

A przynajmniej nie jest tak łatwo w przypadku Blox. Bloxer2, choć jest świetnym dodatkiem do Blox, sprawdzania pisowni niestety nie ma, edytor TinyMCE z przeglądarki też eliminuje (przynajmniej u mnie) możliwość sprawdzania pisowni. Jak patrzę na wpisy na Niebezpieczniku, to nie ja jeden mam ten problem i nie jest on zależny od platformy. Zwykłe przeczytanie wpisu niewiele daje, niestety – szczególnie drobne litrówki są trudno zauważalne we własnych tekstach. Skopiowanie treści do czegoś, gdzie sprawdzanie pisowni działa jest z kolei bardzo niewygodne i czasochłonne.

Znajomy ostatnio zwrócił uwagę, że robię mnóstwo litrówek w tekstach (każdemu się wydaje, że ich nie robi, więc po co mu sprawdzanie pisowni…). Postanowiłem sprawdzić, czy nie ma narzędzia, które pozwoli na sprawdzenie poprawności dowolnego tekstu na stronie. W sumie i tak warto zobaczyć jak wygląda tekst po zamieszczeniu, czy jakieś pre nie wyjechało drastycznie itp. W przypadku ręcznego klepania HTML – czy tagi są podomykane. Rozszerzeń do Firefoksa ze spell lub check jest sporo, ale do użytku tak naprawdę nadawało się tylko jedno: Spell Checker.

Bardzo prosty, korzysta ze słowników zainstalowanych w przeglądarce. Pozwala tylko wybrać język i kolor, na który podświetli niepoprawne wyrazy. I tyle. Działa na każdej stronie, więc jeśli ktoś chce tropić błędy u innych, to również się przyda. Jedyną wadą jest powolny rozwój – do niedawna była dostępna tylko wersja dla Firefoksa w wersji 3.5.x, dopiero w ostatnich dniach pojawiła się wersja działająca także z Fx 3.6.x. Polecam.

Komputerowo lipa.

Miniony tydzień muszę zaliczyć do komputerowo nieudanych. Z wielu względów.

Chciałem zrobić benchmark encfs w połączeniu z padlock_aes na T5520, ale po pierwsze padlock_aes działa jak chce – na openssl dobre wyniki niezależnie czy moduł załaduję, czy wręcz przeciwnie – usunę.

Z kolei encfs się zbuntowało i jak tworzę katalog, to się montuje i działa, ale po odmontowaniu i próbie kolejnego montowania krzyczy, że błędne hasło, chociaż hasło jak najbardziej poprawne. Z kolei jak utworzę katalog na innej maszynie i skopiuję, to jak najbardziej działa. W obu przypadkach ta sama wersja encfs, ten sam tryb (preconfigured paranoia mode). Podejrzewam zależność od ścieżki, niby jest taka opcja, ale to by bez sensu było lekko…

Na dodatek wygląda, że encfs nie korzysta z dobrodziejstwa padlock_aes, chociaż korzysta z openssl. Nawet patch znalazłem dla openssl i ssh, tyle, że openssh w wersji ubuncianej. I rekompilacja, więc mi się nie chce. Poza tym, niekoniecznie o ssh chodzi (chociaż patch na openssl może pomóc). I tak jakoś się tym wszystkim do testu zniechęciłem.

Na osłodę niemal kupiłem sobie do domu T5710, bo Tora na OpenWRT jednak chyba stawiać nie będę, choć paczka jest (nie znaczy, że działa) – niby to Linux, ale jakiś biedny, no i zasoby „nieco” do życzenia pozostawiają. Niemal, bo nie znalazłem wyniku cat /proc/cpuinfo dla TM8600 z taktowaniem 1200 MHz. Inne wersje procesora jak najbardziej znalazłem i całkiem ciekawie ten model wygląda. Może nawet jeszcze zrobiłbym na nim – poza netem – szafę grającą (czytaj: komputer nadający audio z mp3 oraz radia internetowego podpięty do wieży). Tylko dysk trzeba by podpiąć, ale to w sumie nie problem. No i pytanie, czy dysk, czy zainwestować całe 5 zł w czytnik SD i do tego karty microSD stosować…

Dołóżmy do tego, że na na lapku miłej (test będzie, kiedyś) w Debianie w wersji testing Nvidia zaczęła stroić fochy. Wróć, nie zaczęła. Po upgrade nie daje się zainstalować moduł do Nvidii łącznie z Xorg (albo rybka, albo akwarium). Nie żebym jakoś walczył specjalnie, bo nie mam kiedy – komp nie mój, a system tylko awaryjnie, ale do porażek doliczyć trzeba. Ostatecznie starczy stable, na którym działa od kopa (za to nie działa ściemnianie klawiaturą i w sumie tylko po to upgrade do testinga miał być). Czyli szybki reinstall, bo downgrade’u w Debianie nie ma (a gdzie jest? ;-)).

Czarę goryczy przepełnił niedziałający z niewiadomych przyczyn na mojej podstawowej przeglądarce (Iceweasel) blipowy asystent. Podejrzewam podkręcone ustawienia prywatności, bo w Operze działa, ale sprawdzać mi się nie chciało.

No i okazuje się, że nawet z pomocą blipowego asystenta nie jestem w stanie przypomnieć sobie nazw rozszerzeń do Fx, dzięki którym edycja notatek w Blox ma być milsza. Wbudowane edytory ssą niemiłosiernie – albo nie ma podglądu strony, albo korzystamy z powalonego TinyMCE. Oczywiście nie jest powiedziane, że za sieczkę z ostrymi nawiasami odpowiada edytor, a nie paranoiczne zabezpieczenia Blox.

Z pozytywów – Folksr spięty z Blox, zrobiony opis integracji na bloksowym wiki. Tylko to nijak się ma do komputerów.

Iceweasel 3.5 w Lenny (failed).

W związku z tym, że Mozilla zaleca przejście na wersję 3.5 Firefoksa, postanowiłem sprawdzić, na ile skomplikowana będzie instalacja tej wersji w Lennym. Dla niecierpliwych od razu informacja – nie udało się, a opis całości – poniżej.

Ku mojemu zdumieniu Iceweasel zarówno w testing, jak i sid jest w wersji 3.0.x, a wersja 3.5 dostępna jest dopiero w experimental. Na blogu developera w komentarzach są doniesienia, że udało się na Lennym i działa OK, więc – czemu nie?

Stwierdziłem, będę się trzymał wersji z oficjalnych repozytoriów, czyli pobiorę źródła iceweasel i xulrunner-1.9.1.1 z experimental i zrobię backport (czyli tradycyjnie). Przy okazji drobne posiłkowanie się pakietami z testing/sid, głównie do spełnienia zależności do budowy (na pewno libnspr4-0d, libnspr4-dev, libsqlite3-dev, libsqlite3-0). Źródła xulrunner-1.9.1.1 plus zależności do ich budowy to ponad 100 MB, ale mamy miejsce, mamy czas… Niestety, pod koniec kilkudziesięciominutowej kompilacji w którymś z plików cpp pojawiły się błędy i xulrunner-1.9.1.1 się nie zbudował.

Prawie dałem za wygraną, gdy dostałem wiadomość, że wystarczy apt-get -t experimental iceweasel. No niezupełnie, gdyż iceweasel: Wymaga: xulrunner-1.9.1 ale nie zostanie zainstalowany. Jednak zachęciło mnie to do dalszego działania – skoro dobrzy ludzie twierdzą, że się da, to pewnie się da. 😉

Po bliższym przyjrzeniu okazało się, że wystarczy doinstalować libasound2 libhunspell-1.2-0 libnss3-1d oraz libstartup-notification0 w wersji z testing. Pierwsze trzy poszły gładko. Zadziwiająco gładko. Za to ostatni zażyczył sobie także libxcb-aux0, libxcb1 w wersji z testing.

Na próbę ich (właściwie libxcb1) instalacji system zareagował dość żywiołowo, bo Po tej operacji zostanie zwolnione 1534MB miejsca na dysku, przy czym w grę wchodziło praktycznie całe xorg, openoffice, icedove, iceweasel

Stwierdziłem, że nie ma sensu tak sobie rozgrzebywać systemu na noc, lepiej obejrzeć film… Chyba jednak stable średnio się nadaje na tego laptopa, jeśli chce się korzystać tylko z wolnego softu i na dodatek z nowych. Z fglrx jakoś miałem stable (plus trochę backportów własnej produkcji) przez ostatnie dwa lata, ale teraz po prostu zrobię w chwili wolnej upgrade do testing/sid. Będzie nowy xorg, działające 3D, łatwiejsze dodawanie nowych wersji, KDE 4.3… Z drugiej strony stable po prostu działa, a iceweasel chociaż 3.0.x, to połatany (ciekawe jak długo…).

P.S. Tak, wiem, mogę doinstalować wersję Firefoksa bezpośrednio od Mozilli. Nie wykluczam, że tak zrobię.