Byłem dziś na grobach. Tak się zastanawiałem trochę nad przemijaniem albo może raczej zmianami. Doszedłem do wniosku, że atmosfera była na cmentarzu inna, niż kiedyś. Może złudzeniem jest, że na cmentarz chodzi teraz mniej ludzi, niż kiedyś? Może to po prostu zasługa późniejszej pory? Za młodu chodziliśmy raczej rano, teraz bywam raczej po południu.
Inne zmiany, które obserwuję to powrót do tradycji, jeśli chodzi o znicze. W pewnym momencie popularne stały się bowiem znicze oparte na LEDach. Szczęśliwie ta moda na produkcję nieklimatycznych elektrośmieci jakby mija. Nie, nie zniknęły zupełnie, ale jest ich znacznie mniej. I coraz częściej są w czerwonych obudowach, co jest znacznie bliższe pomarańczowemu światłu płomienia, niż zimne, niebieskawe światło LED.
Jeśli chodzi o płonące znicze, to już od dawna dominuje wariant zabudowany, odporny na wiatr i deszcz, z wymiennymi wkładami. Niestety, zniknęły praktycznie znicze woskowe, przez co na cmentarzu, mimo bezwietrznej pogody, nie ma już charakterystycznego zapachu. Trochę szkoda, jednak te nowe, olejowe palą się znacznie dłużej, więc raczej nie wróci.
Z niefajnych rzeczy – po zmroku ludzie przyświecają sobie telefonami, zamiast zdać się na blask od zniczy. Nawet na prostych, wyasfaltowanych, suchych alejkach. Doskonale oślepia to idących, którzy tego nie robią, a przy okazji jakby psuje nastrój.
Tak czy inaczej, oceniam, że jest lepiej, niż parę lat temu i warto było się wybrać. Szczególnie, że pogoda wyjątkowo dopisała – było sucho, dość ciepło i bezwietrzenie.