Recenzja Dell Vostro 1440

Dell 1440

Źródło zdjęcia (i recenzja, co prawda trochę inny model, bez grafiki AMD, ale reszta się zgadza): http://www.laptopreviews.com/dell-vostro-1440-review-2011-12

Jakiś czas temu pisałem, że kupiłem nowego laptopa. Minęło trochę czasu, więc mogę spokojnie opisać, jak się sprawuje i jak oceniam ten sprzęt. Tym bardziej, że dość szczegółowo opisywałem to już dwóm osobom.

Słabe strony:

  • trudna wymiana podzespołów – z tego co piszą, wymiana pamięci RAM wymaga wyjęcia klawiatury, wymiana dysku rozebrania połowy laptopa. Nie ćwiczyłem tego jeszcze i raczej nie zamierzam, wada, której byłem świadomy przed zakupem, wpisuję z przyzwyczajenia. Po sprawdzeniu w manualu – nie jest tak źle, ale nie jest to jedna klapka i 4 śrubki.
  • podświetlanie ekranu – dość duży skok pomiędzy najniższym poziomem (czyli wyłączonym podświetlaniem), a pierwszą wartością. Przydałaby się wartość pomiędzy – w tej chwili często jest tak, że 0 jest trochę za słabe, a 1 trochę za mocne.
  • jakość spasowania elementów – ramka wokół ekranu ma wyczuwalny przy dotknięciu luz w dolnej części, bateria też rusza się w wyczuwalny sposób. To drugie czuć szczególnie podczas pracy z laptopem na kolanach w łóżku.
  • nie do końca doszedłem do porozumienia ze sprzętem w sprawie sterowania wentylatorem i dyskiem, szczególnie na baterii – wygląda, że chce wiedzieć lepiej, czy wentylator ma pracować, a dysk się wyłączać. Być może kwestia systemu.
  • dysk dość mocno się grzeje. Zapewne położony jest w okolicy touchpada i czuć tam ciepło. S.M.A.R.T pokazuje 46 (Min/Max 15/5663), przed modyfikacją parametrów przy pomocy hdparm było tak samo.
  • ogólnie chłodzenie nie jest mocną stroną, widziałem ponad 80 C na procesorze – wygląda na to, że 1440 lubi mieć przewiew pod spodem – tu na forum też piszą o podstawkach chłodzących dla Delli
  • stosunkowo szybko, bo po ok. kwartale wyrobiła się spacja i lekko piszczy/zgrzyta czasami (chodzi płynnie, tylko ten dźwięk – jak pasikonik). Pewnie pomogło by smarowanie. Możliwe, że kwestia pojedynczego egzemplarza. UPDATE: i chyba z czasem mu minęło, chyba, że kwestia temperatury otoczenia.
  • przycisk power w złym miejscu – spokojnie mógłby być na środku, nie w okolicach brzegu. Zdarzyło mi się kilka razy go nadusić i wyłączyć kompa przy przenoszeniu.
  • z wejść z wyszukiwarki laptop dell vostro piszcząca spacja – potwierdzam, czasem, przy niektórych naciśnięciach słychać lekkie cykanie, które w pewnym momencie było zauważalne i irytujące, ale o którym już zapomniałem – chyba się „dotarł” – i gdyby nie to zapytanie, to bym nie pamiętał.

 Mocne strony:

  • ekran – 14″, rozdzielczość 1366×786, matowy i ogólnie bardzo mi pasuje. Różnica między 15,4″ a 14″ jest jednak zauważalna i film zdecydowanie lepiej na 15,4″ włączyć.
  • czas pracy na baterii – około 3h na baterii bez problemu z włączonym wifi, YouTube, jasność ekranu 0 lub 1. Chyba niezależnie od używanej karty graficznej.
  • praktycznie wszystkie gniazda są po bokach – tylko zasilanie jest z tyłu, a czytnik kart SD i MMC z przodu.
  • niezły webcam – przynajmniej w porównaniu z tymi, z którymi miałem kontakt do tej pory, radzi sobie przy słabym oświetleniu. Nie korzystam z webcama praktycznie, więc proszę traktować tę informację z rezerwą.
  • dobre wsparcie pod Linuksem – patrz recenzja z działania Debiana na Dell Vostro 1440 (ang.) na potrzeby Linux on laptops.

Inne uwagi:

  • miękka klawiatura – pisze się jakby ciszej, ale też jakby troszeczkę wolniej (wpisywane szybko hasła często „nie wchodzą”). Specyficzne, nie jest nieprzyjemne, nie przeszkadza, jest troszkę inne po prostu. Do układu, na który narzekałem w poprzednim opisie bez problemu szybko się przyzwyczaiłem. Pracując równolegle na innym, „tradycyjnym” sprzęcie.
  • mimo „pomniejszonego” rozmiaru jeśli chodzi o przenośność daleko mu do ultrabooka 13,3″. Jest po prostu troszkę mniejszy i zauważalnie lżejszy od typowego laptopa 15,4″
  • plastik, pomijając wymienione wyżej spasowanie jest OK
  • wierzch i spód jest „gumowany” – przypominający gumę plastik o dużym tarciu zapewnia pewny uchwyt, ale materiał sprawia wrażenie podatnego na uszkodzenia. Raczej tylko wrażenie – nic się w praktyce nie dzieje.

Gdyby ktoś miał inne pytania, proszę śmiało pytać czy to w komentarzach czy w inny sposób. Będę uzupełniał, tym bardziej, że mam wrażenie, że o czymś zapomniałem.

Nowy laptop

Dell 1440

Źródło zdjęcia (i recenzja, co prawda trochę inny model, bez grafiki AMD, ale reszta się zgadza): http://www.laptopreviews.com/dell-vostro-1440-review-2011-12

W końcu, po latach kupiłem sobie nowy laptop. Ostatnio jakoś cały czas korzystałem albo ze służbowego, albo z różnych starych. Nie da się ukryć, że stary laptop spisywał się dobrze do zadań podstawowych, ale… Tłumaczenie dla FSF z użyciem virtaal było ciut mało komfortowe, a zupełnie irytujące, gdy dorzuciłem do tego muzykę z YT. Zresztą YT ogólnie średnio działało, przynajmniej w przeglądarce. Bo z użyciem minitube to i owszem, ale jednak znowu – nie ten komfort. Tak więc po dwóch latach przyszła pora na zakup.

Po krótkim wyszukiwaniu w porównywarkach cen stanęło na Dellu Vostro 1440. Czemu taki nowy laptop? Matowy ekran (czemu, ach czemu nie ma tego do wyboru jako kryterium w żadnej porównywarce?!), jest mniejszy niż 15″ (tu miałem dylemat – albo 17″ i całkiem stacjonarnie, albo jednak trochę z zachowaniem mobilności – wybrałem to drugie rozwiązanie). Dużo – szczególnie jak na moje standardy – RAM, duży dysk. Chwilę wahałem się, czy wybrać wersję ze znienawidzoną kartą ATI (obecnie AMD), czy Intel. Ostatecznie stwierdziłem, że ATI gorzej tj. wolniej od Intela działać nie powinien, nawet na otwartych sterownikach, więc wziąłem tę z AMD. No i była wersja bez systemu. Znaczy z Linuksem.

No właśnie, laptop przyszedł z zainstalowanym Ubuntu (IIRC 10.10), które zrobiło naprawdę rewelacyjne wrażenie na pierwszy rzut oka. Wszystko działa: i wifi, i grafika, i dźwięk, i hibernacja. I wyglądało całkiem elegancko. Przeszła mi myśl, czy nie zostawić tego systemu. Niestety, po bliższych oględzinach i próbie aktualizacji wyszły wady: synaptic zawiesił się na aktualizacji pythona (czy też jego modułów). Program do testowania systemu uruchomiony w międzyczasie zawiesił się na sztywno, gdy odmówiłem mu podania hasła do roota i żadną miarą nie dawał się w cywilizowany sposób wyłączyć. W niecywilizowany (kill z konsoli) też nie, bo nie mogłem skorelować nazwy procesu z tymże programem. Czarę goryczy przepełnił Firefox w wersji 3.6 oraz zainstalowany Skype (i pewnie masa innego non-free syfu). Stwierdziłem, że mam gdzieś taki system, nad którym nie panuję, nagrałem płytę rescue na wszelki wypadek i zabrałem się za instalację Debiana przy pomocy debootstrap (stąd m.in. tamten wpis).

Sam zakup też nie jest trywialny w naszym pięknym kraju. Pierwszy sklep, po potwierdzeniu dostępności towaru, wymaganej obowiązkowej rejestracji (nie lubię) i złożeniu zamówienia skontaktował się… W celu poinformowania, że nie obsługują osób fizycznych, wyłącznie firmy i instytucje. Nie rozumiem idei takiego postępowania (przychodzi mi jedynie na myśl chęć uniknięcia 10 dni na zwrot towaru przy zakupie zdalnym), ale drugi sklep, z ceną o kilka zł wyższą nie miał takiego problemu. Warto jedynie odnotować, że w sumie zakup zajął mi tydzień.

Po dość długiej synchronizacji danych (uroki karty wifi bez anteny w starym laptopie, kabla nie chciało mi się szukać…) system w zasadzie działał. Istnieje parę przyjemniejszych rzeczy, niż migracja z 32 bit na 64 bit. Chodzi o parę pakietów, którym zmieniają się nazwy. I całkiem sporo pakietów (w tym Bloxer2), które nie są popaczkowane, a które trzeba było przeinstalować na wersję 64 bit. Niemniej ostatecznie wszystko działało OK. Sprzęt działa praktycznie od kopa na kernelu 3.2.x , włączając wifi i hibernację (po konfiguracji, którą musiałem sobie odświeżyć). Akceleracja 3D w karcie AMD też działała po instalacji fglrx, ale stabilność pozostawiała nieco do życzenia. Znaczy raz się zwiesił (ale podczas gry w Nerdquiz!), więc fglrx poszły w odstawkę. Na chwilę, bo później do nich wróciłem i było OK.

Żeby nie było za fajnie – przy lspci okazało się, że laptop ma dwie karty graficzne. Wspomnianą AMD oraz… zintegrowanego Intela. Co ciekawe, domyślnie korzysta ze zintegrowanego Intela. I działa to całkiem wystarczająco – YT jest płynne. Tym bardziej wystarczająco, że zabawa z vgaswitcheroo to jakaś masakra i rzeźba. I nie działa. I są zwisy (podobnie, jak przy fglrx).

Dowiedziałem się też, że kernele serii rt w ogóle z fglrx nie działają. A sterowanie prędkością wiatraka to zupełna abstrakcja. Niby i8kfan pozwala na coś, ale to coś działa po chwili mocno losowo i zupełnie niezgodnie z konfigiem. Nie wiem, czy ACPI się wdaje w paradę czy o co chodzi, ale ustawienie do którego przywykłem korzystając ze starego laptopa, czyli totalna cisza, a w okolicy bliskiej gotowania totalne wycie chwilowo wydaje mi się nieosiągalne. Przy okazji – osiągnięcie temperatury bliskiej gotowania nie było tam takie proste… Być może chodzi o kartę graficzną? W każdym razie będzie nad czym posiedzieć.

Z innych wad, które ma nowy laptop: spacja jest przesunięta trochę w prawo, co powoduje, że odruchowo naciskałem spację, zamiast prawego alt przy pisaniu pl-znaków. Na szczęście przesunięcie jest minimalne, a trochę głębsze podwijanie kciuka weszło mi już w krew. Dokładniejszy opis jak działa Debian na tym sprzęcie pewnie pojawi się za jakiś czas. Generalnie wygląda całkiem dobrze. No i skoro mam sprawną baterię, to mogę korzystać bardziej mobilnie. Ale jeszcze się nie przestawiłem mentalnie i nadal klikam przy biurku.

Jak zainstalować Debiana przy pomocy debootstrap – HOWTO

Co prawda instalacja systemu przy pomocy debootstrap jest trywialna, opisów są setki, a i man debootstrap niby jest wystarczający, ale zawsze kończy się tak, że o czymś zapominam jak z głowy robię i muszę bootować powtórnie, więc postanowiłem spisać. Tym bardziej, że ostatnio jest to najpopularniejsza dla mnie metoda instalacji. Instalator Debiana został wykastrowany z niewolnych firmware’ów, przez co instalacja Debiana na laptopach czy ultrabookach, gdy nie ma przewodowej karty sieciowej jest… powiedzmy delikatnie niefajna. No i parę instalacji znowu w ostatnim czasie było.

Instalację przy pomocy debootstrap można zrobić z dowolnego systemu, nie musi być to Debian. Zwykle korzystam z Debiana live lub – ostatnio – Ubuntu w wersji live (jakoś lepiej sprzęt wykrywa, a nie mam czasu sklikać debianowego live z testing/unstable…). Niemniej z bardziej pamiętnych zdarzało się i Gentoo. Cokolwiek co ma pakiet debootstrap się nada. Kolejne kroki wyglądają tak:

  • utworzenie i sformatowanie partycji, na którą ma być zrobiona instalacja
  • utworzenie punktu montowania, zamontowanie partycji – mkdir /chrooted; mount /dev/sda3 /chrooted
  • debootstrap właściwy – debootstrap squeeze /chrooted http://ftp2.de.debian.org/debian/
  • podmontowanie proc- mount proc /chrooted/proc -t proc
  • podmontowanie dev i sys – mount –bind /dev/ /chrooted/dev; mount –bind /sys/ /chrooted/sys
  • wejście do chroota – chroot /chrooted /bin/bash
  • edycja sources.list i aktualizacja listy pakietów
  • instalacja kernela, firmware’ów (także niewolne, jeśli wymagane), gruba
  • aktualizacja wpisów dla grub – update-grub2
  • instalacja dodatkowych programów – apt-get install wajig less mc wicd wpasupplicant wicd-curses
  • edycja /etc/fstab, /etc/network/interfaces, /etc/hosts (w sumie bez tego też działa)
  • zmiana hasła root, ew. dodanie użytkowników
  • wyjście z chroota – exit
  • reboot kontrolny – system powinien działać

Jest szansa,  że o czymś zapomniałem. Zatem jeśli coś się przypomni albo zmieni w nowszych wersjach systemów, to będę aktualizował instrukcję.

UPDATE: Może okazać się, że zainstalowana przy pomocy debootstrap maszyna, dostępna tylko po sieci nie pinguje się. Wtedy, jeśli skonfigurowaliśmy sieć, warto sprawdzić okolice /etc/udev/rules.d/70-persistent-net.rules czy MAC nie został przypisany do kolejnego interfejsu.