Terminal HP T630

Jakiś czas temu pisałem o zakupionym HP T620. Sprawdził się jako sprzęt. Brak wentylatora, możliwości rozbudowy RAM i SSD, dużo wyjść. Działał dobrze i w sumie nie było powodu do wymiany, ale… Kumpel z pracy też kupił T620. Tyle, że w wersji z czterema rdzeniami. I jak mi dwa rdzenie wystarczały, tak widać po obciążeniu było, że do odtwarzania multimediów na styk są. I pewne operacje, nazwijmy to przygotowawcze do odtwarzania, mogłyby wykonywać się szybciej. No i kupiłem wersję z SSD o rozmiarze 8 GB, co dla Debiana z GUI pod rozrywkę i multimedia też na styk było[1]. Więc niby mógłby robić za podstawowy desktop, ale jednak nie do końca.

Terminal HP T630
Źródło: strona producenta

Pojawił się więc pomysł wymiany na wersję z czterema rdzeniami. Tym bardziej, że nie boję się kupna wersji używanej, a systemu nie potrzebuję – Debian działa dobrze. Trochę jest to próba racjonalizacji nowego gadżetu, nie ukrywam. Normalnie szukałbym nowej płytki z SoC ARM, ale ceny są tu tak nieprzyzwoicie wysokie, że odpuściłem. Jak już szukałem, to postanowiłem sprawdzić, czy są jakieś alternatywy.

Okazało się, że istnieją terminale HP T630, bardzo podobne do T620. Główna różnica to taktowanie CPU. 2 GHz, zamiast 1.5 GHz w wersji czterordzeniowej. I dwa razy większy maksymalny rozmiar pamięci RAM. Kupiłem więc T630 w wersji z dyskiem 32 GB i 8 GB RAM. Dla pamięci: w sierpniu 2022 zapłaciłem 220 zł. T620 miał 8 GB dysk, 4 GB RAM i kosztował w listopadzie 2020 120 zł.

Instalacja Debiana bezproblemowa. Działanie po uruchomieniu także. Poza jedną, istotną, wynikającą z hardware różnicą. Otóż T620 posiadał dwa osobne gniazda: line-in oraz line-out, a dodatkowo gniazdo słuchawkowe. W HP T630 jest nadal gniazdo słuchawkowe na froncie, ale gniazdo oznaczone line-in oraz line-out jest tylko jedno. Było z tym niewielkie zamieszanie, ale o tym w kolejnym wpisie.

Jest zauważalnie szybciej. Czy spróbuję, choćby testowo, korzystać z HP T630 jako podstawowego desktopa? Zobaczymy. Szansa na pewno jest.

[1] Tak, można wymienić SSD. Albo wręcz dołożyć pendrive’a albo czytnik kart microSD na USB do któregoś z licznych wolnych portów USB. W tym USB 3.0.

VSCodium na Debianie

Jak pisałem wcześniej, nadchodzi koniec edytora Atom. Z pewnych względów, na maszynie służbowej i tak zacząłem korzystać z Visual Studio Code . Dlatego postanowiłem przyspieszyć proces migracji także na prywatnej maszynie. VSC nie było złe, więc zgodnie z zapowiedzią dałem szansę VSCodium.

Czym jest VSCodium?

VSCodium to fork microsoftowego Visual Studio Code, zbudowany z otwartego kodu źródłowego, dostępny na wolnej licencji. Dodatkowo pozbawiony dodatków od Microsoft służących do zbierania telemetrii/śledzenia. Poza tym, wszystko powinno działać tak samo.

VSCodium logo
Źródło: https://vscodium.com/

Instalacja VSCodium

Na początek instalacja pod Debianem. Z tego co widzę, na Ubuntu będzie identycznie. Szczęśliwie dostępne jest repozytorium pakietów deb. Skorzystałem z opisu instalacji spod tego linka: https://www.linuxcapable.com/how-to-install-vscodium-on-debian-11-bullseye/. Wersja skrócona poniżej.

Dodajemy klucz GPG do zaufanych:

curl https://gitlab.com/paulcarroty/vscodium-deb-rpm-repo/raw/master/pub.gpg | gpg --dearmor > /etc/apt/trusted.gpg.d/vscodium.gpg

Dodajemy źródło pakietów:

echo "deb https://download.vscodium.com/debs vscodium main" > /etc/apt/sources.list.d/vscodium.list

Po tym zostaje już tylko aktualizacja danych o repozytoriach i instalacja pakietu codium:

apt update; apt install codium

Wtyczki z marketplace

Nieprzypadkowo napisałem, że wszystko powinno działać tak samo. Słowo powinno powinno dać do myślenia. Otóż po instalacji pozwoliłem sobie „ściągnąć” konfigurację, a w zasadzie używane wtyczki, z marketplace od kolegi z pracy, korzystającego z VSC. Mocno się zdziwiłem, bo większość potrzebnych wtyczek, tych od Microsoft, nie była w VSCodium dostępna do instalacji. Nie drążyłem wtedy tematu i po prostu zainstalowałem VSC.

Jednak po szybkim zbadaniu tematu okazuje się, że nie ma najmniejszego problemu z korzystaniem z marketplace Microsoft w VSCodium. Zgodnie z tym, co piszą w dokumentacji, wystarczy w pliku

~/.config/VSCodium/product.json

dodać stosowną zawartość, czyli:

{
  "extensionsGallery": {
    "serviceUrl": "https://marketplace.visualstudio.com/_apis/public/gallery",
    "cacheUrl": "https://vscode.blob.core.windows.net/gallery/index",
    "itemUrl": "https://marketplace.visualstudio.com/items",
    "controlUrl": "",
    "recommendationsUrl": ""
  }
}

I możemy cieszyć się dostępem do wtyczek zupełnie jak w Visual Studio Code.

Wtyczki

Nie ukrywam, że bardziej podobało mi się działanie wtyczek w Atomie. Na przykład isort wywołany tamże po prostu sortował wszystkie importy. W przypadku VSC nie ma tak dobrze. Z tego co udało mi się znaleźć, można „naprawić” pojedynczy import.

Istnieje obejście, które jest podpowiadane w opisie konfiguracji wtyczki, czyli dodanie do settings odpowiedniej sekcji. Jest to nieco nieintuicyjne, bo w czytamy to będąc w… ustawieniach, czyli settings. Chodzi jednak o inne settings. Jak znalazłem pod tym linkiem, trzeba zmienić zawartość pliku

~/.config/Code/User/settings.json

Na razie tyle. Z doświadczeń w pracy wynika, że spokojnie da się żyć z VSC zamiast Atoma. Na razie pracuje mi się w VSC gorzej, ale raczej chodzi o drobną zmianę przyzwyczajeń i dokładniejsze poznanie nowego programu. Z wyboru zamiennika jestem wstępnie zadowolony.

Chmura Wyroczni

Niewiele brakowało, a lipiec byłby pierwszym od wielu miesięcy, jeśli nie w historii, miesiącem bez wpisu. Jakoś tak się złożyło, że było parę rzeczy, ale żadna nie wydała mi się godna wpisu.

Najważniejszym zagadnieniem jest rozpoczęcie prac związanych z migracją na nowy hosting (Oracle Cloud), o którym wspominałem we wpisie z początku roku. Jest to jednocześnie ostatnie z zaplanowanych postanowień. PUM jest już przepisany na Pythona i działa. Skrypt generujący stan rowerów na stacjach Nextbike, w zeszłym miesiącu przeniosłem na repo na GitHub.

Pozostał hosting. Moim wyborem jest Oracle Cloud. Ich free tier jest bardzo zachęcający, szczególnie jeśli chodzi o moje potrzeby. Ilość przestrzeni na dysku wręcz rozpieszcza – obecnie mieszczę się „ze wszystkim” na 1 VPS i 20 GB. Przynajmniej, jeśli chodzi o rzeczy „produkcyjne”. Nie ukrywam, że po pierwsze dopiero się uczę, po drugie nie jest to wszystko ani intuicyjne, ani dopracowane. Dobrze, że kiedyś miałem nieco więcej do czynienia z Openstack, bo filozofia podobna.

Napaliłem się na maszynki ARMowe i… szybko dostałem kubłem zimnej wody. Po pierwsze, w oficjalnych obrazach nie ma Debiana. Po drugie, w przypadku ARM nie ma możliwości cywilizowanej metody instalacji, przez dostarczenie swojego obrazu. Znalazłem co prawda tego typu wygibasy, które rozumiem, ale… nie działają od kopa. Przynajmniej nie dla najnowszego Ubuntu. Pewnie popróbuję jeszcze, ale wariant, że polegam na dostępności starego Ubuntu dla „produkcyjnych” gratów, średnio mi się uśmiecha.

Tak czy inaczej mam soft, który wymaga amd64, więc po prostu postawiłem maszynkę amd64. Tu również nie dają Debiana, ale istnieje ręczna, jednak dość cywilizowana metoda instalacji Debiana w Oracle Cloud. Trochę mniejsze zasoby, ale w zupełności wystarczają. Pierwsze kontenery już przeniosłem. Oczywiście zacząłem od strony zadniej, czyli od zabawek i rzeczy nieprodukcyjnych. Pozwoliło mi to złożyć „tymczasowego” VPSa. W przyszłym tygodniu pewnie będzie większa przerwa. Akurat blog nie jest skonteneryzowany, więc przywrócenie nie będzie po prostu wgraniem backupu kontenera.