Zastój. Wszystko, co ciekawe, albo się nie nadaje do opisywania, albo poszło na mojego blipa (który coś mi się średnio podoba i pewnie się zmigruję na coś innego, albo będzie tych mikroblogów więcej). Ponieważ zaraz urlop, to krótkie podsumowanie czasu od świąt, do urlopu.

Czytaj dalej...

Najważniejsze słowo.

04 kwietnia, 2009

Może nie całkiem dokładnie, bo raczej da-ta i niezupełnie o to chodzi, bo tylko idąc, ale pokazuje we właściwą stronę. ;-)

UPDATE: Po dłuższej obserwacji - bardziej jest to ta-ka albo nawet ka-ka, ale przecież wiadomo o co chodzi...

Korzystając z upgrade'u do Lenny'ego mogę cieszyć się nowym Robbo (GNU Robbo), a konkretniej nowymi poziomami. O ile poziomy tzw. podstawowe, o których pisałem są fajne - ciekawe, z wieloma możliwościami przejścia lub naprawdę wymagające główkowania, o tyle pozostałe części są słabsze.

Czytaj dalej...

W tym roku Pingwinaria nie w Krynicy, a w Spale. Niby bliżej, ale sensowny dojazd wymagał wstania o 4 rano, osobowy, pospieszny (tylko po to, by być trochę szybciej, bo samą osobówką też się dało dojechać), taksówka w Łodzi (bo Łódź to takie dziwne miasto, że ma dwa główne dworce), potem 1,5h PKS. Nie jest to - jak w przypadku Krynicy - wyjazd dzień wcześniej, ale i tak daleeeko.

Czytaj dalej...

Nie da się ukryć, że ten wpis jest inspirowany informacją o nowej wersji gry, ale nie chodzi o proste skopiowanie newsa. Po prostu kiedyś, dawno dawno temu, grałem w Robbo. A w zasadzie graliśmy, z kumplem na Atari. I była to jedna z wielkich przewag Atari (modelu nie pamiętam) nad Commodore 64 (przynajmniej na początku gra była Atari only).

Czytaj dalej...

Kumpel zadzwonił zapytać o Linuksa. W komputerach średnio siedzi (z obsługą sobie radzi, ale nie jest to jego obszar zainteresowań), nie wie do czego ma być system, ale chciał obejrzeć jakiegoś Linuksa, więc po krótkim dylemacie Debian czy Ubuntu, stwierdziłem, że Ubuntu 8.10 będzie akurat. Co prawda pakiety w większości starsze niż w Lennym i nie znam dobrze tego distro, ale ludzie mówiący, że dla początkujących Ubuntu lepsze przekonali mnie. Poza tym, zawsze coś nowego się obejrzy.

Czytaj dalej...

Yet another szluug piwo.

22 lutego, 2009

Kolejna wizyta w domu (ach, te rodzinne imprezy), jak zwykle trzeba trochę "posprzątać", czyli zająć się sprzętem. W tym przypadku - upgrade'y porobić, aktualizację do Lenny.

Niestety, 2 razy 128 MB ECC zakupione do routerka nie pasuje. W sumie się z tym liczyłem, ale 15 zł z przesyłką nie majątek... Babranie było, upgrade'u - tym razem - nie będzie. Wliczone w koszty, w sumie było. Jakby ktoś ze SzLUUGa miał zastosowanie dla 2x128 MB 133 MHz CL 3 ECC to za piwo do wzięcia. Z pozytywów - wczoraj ustrzeliłem za złotówkę EDO ECC 4x64 MB. Ave Snip.pl! (nie ma to jak sobie przypomnieć po 2 latach, że ma się konto...)

Czytaj dalej...

Nieoczekiwane SzLUUG piwo.

04 stycznia, 2009

Drugi dzień 2009 przyniósł nieoczekiwane, ale przyjemne spotkanie, które w zasadzie można nawet nazwać mianem SzLUUG piwo. Początkowo miały być 2-3 osoby i zupełnie nie szluugowo, ale wieść się dziwnymi kanałami rozniosła i ostatecznie liczba uczestników była dwucyfrowa, w sporej części ze SzLUUGiem związanych.

W sumie nie siedzieliśmy przesadnie długo (i dobrze, bo przesadnie zimno było na powrocie), nie nadużyliśmy trunków (mimo zacnej promocji), AFAIK nikt bana na Tavernę nie dostał, ale - pozwolę sobie zacytować (pewnie niedokładnie) jednego z uczestników - miło było ujrzeć znowu wasze wredne mordy.

I to nieoczekiwane spotkanie chyba jest najlepszym podsumowaniem tego urlopu, który był nieco inny, niż miał być, ale był fajny.

Tych, których nie spotkałem, zwł. tych, którzy chorowali - pozdrawiam.

Parówki sojowe.

18 grudnia, 2008

Wyroby "mięsopodobne" jem bardzo rzadko. W zasadzie ograniczają się one do "schabowego" sojowego raz na kilka lat na jakiejś imprezie i do kostki sojowej raz na kilka(naście) miesiący w bigosie (yup, bigos lubię, a kostka tamże ładnie przechodzi smakiem okolic i nie drażni tekturą). Niedawno pierwszy raz w mej wegetariańskiej historii (oj, dobre kilka lat będzie, chociaż dokładnej daty nie pamiętam, zresztą pewnie trudno by ją wskazać) skusiłem się na parówki sojowe. Bo do parówek ogólnie mnie nie ciągnęło, ale kumpel (nie wege, chociaż dziewczynę ma wegetariankę ;->) namawiał, że są bardzo dobre (jako samoistna potrawa, nie zastępnik mięsa) zwł. w wariancie chilli.

Paczka 4 parówek ważąca 250g kosztuje... 9,5 zł. Niemało, bo jak łatwo policzyć wychodzi 38 zł/kg. Za parówki. No ale tu to nie jest produkt dokładnego przemiału pozostałości, tylko normalna potrawa, więc niech będzie. Po zakupie pojawił się pierwszy dylemat: co z tym zrobić? Na ciepło czy na zimno? Jeśli na zimno, to czy gotować wcześniej? Z musztardą/ketchupem czy bez? Niestety, kumpel okazał się niedostępny, więc nie dane nam było skosztować ich w "jego" sposób (się okazało, że niepodgrzewane, na zimno miały być i bez dodatków).

Koniec końców, moja miła postanowiła, że zjemy na ciepło, jak napisali na opakowaniu. Parówy zostały obrane i wsadzone we wrzątek. No dobrze. Są ciepłe parówki... I co dalej? Sytuację uratowały bułki oraz musztarda i ketchup. Yup, zrobiliśmy wege hot-dogi.

Smakowo bez orgazmu (może za bardzo zachwalane i za dużo się spodziewałem?), ale specjalnie oryginalnych nie przypominały (na szczęście). Hot-dogi całkiem fajne. Szybkie, smaczne, ciepłe danie. Jedyne co muszę zmienić następnym razem, to kupić takie bardziej podłużne bułki... W sumie z 4 parówek spokojnie wyjdzie 8 hot-dogów (tak, tak, wiem, co to za hot-dog z połówką parówki? ;>), więc nie jest to zła opcja na pożywienie awaryjne.

PS. Kolejny wpis z serii "leżało wieki w draftach". ;-/

Pierwsze kroki.

16 grudnia, 2008

Wielki krok dla człowieka, niewielki dla ludzkości. ;-) Właśnie dziś. Całe trzy.

Byłem na weselu w okolicy Gdańska. Szybka lista obserwacji: im dalej na wschód, tym gorsze drogi. Może trochę przesadzam, może to te roboty drogowe, ale ogólne uczucie z jazdy - j.w. Policja przegina. Na niedzielnym powrocie z 12 patroli na trasie Gdańsk - Poznań. I suszą. I to nie jak kiedyś, że było widać radiowóz z daleka. Teraz robią to "na snajpera" tylko suszarkę wystawią i kawałek głowy zza krzaka. Zero szans na uniknięcie. Jechać się nie da... Dwóch sponsorów straciłem, jednego mandatu uniknąłem tylko dlatego, że szukałem parkingu... Kolejny argument (w zasadzie zbędny, bo decyzja jest) do nabycia CB.

Uprzedzając: tak, uważam, że ogranicznie do 70 czy 90 na dwóch pasach w danym kierunku plus połówkowe pobocze to wymysł idioty, który jeździ czterośladem sprowadzonym z Niemiec. Na łysych oponach. I wolniej nie oznacza bezpieczniej. Nie na dłuższy dystans. TBH, uważam, że po 5h toczenia się 70-80 km/h mam gorszy refleks, niż gdybym piwo strong wypił i jechał. W sumie mam pewną spiskową teorię na ten temat, ale to nie tym razem.

Gospodarstwa agroturystyczne są fajne. Przestrzeń, natura (przynajmniej dla mnie natura). Do tego to, w którym byliśmy było bardzo ładnie i czysto zrobione i dobrze wyposażone (yep, dajcie mi czystą łazienkę z ciepłą wodą, a będę zadowolony). OK, nie jest to prawdziwe agro (stodoła i woda ze studni), ale ja się z dzieckiem niekoniecznie na prawdziwe agro piszę. ;) Chyba potrzebuję wyjechać na min. tydzień w jakieś miejsce, gdzie nie ma ludzi (ale jest zasięg - necik musi być). Może wiosną, może latem. Może w Bieszczady.

Gdańsk - bardzo ładny. Dawno nie byłem, odświeżyłem i twierdzę, że jest bardzo ładny. Pewnie poniekąd kwestia pogody, która była świetna, ale z tego co pamiętam Gdańsk zawsze był w moim polskim top 3. Zwłaszcza okolice starego miasta. No i zawsze dużo barów wege było w Trójmieście. A może to kwestia "morskiego" powietrza? Po prostu jest czym oddychać.

Tak czy inaczej, koniec tego krótkiego acz pracowitego urlopu i wracamy do standardowych zajęć.

Zen czyli przypadki.

10 października, 2008

Człowiek czyta sobie rano na Wikipedii o Zen (całkiem interesująca filozofia), a wieczorem w sposób całkiem spontaniczny i niezaplanowany spotyka (w zasadzie poznaje IRL) w pubie Zena. Przypadek?

Jak admina w pracy widzą.

10 października, 2008

Mamy chyba w firmie nową sprzątaczkę. Chyba, bo jeszcze jej nie widziałem. Ale wczoraj otworzyły się drzwi od pomieszczenia adminów i usłyszałem (siedzę "niestrategicznie", tyłem do wejścia, więc nie widziałem) jak stara sprzątaczka mówi w tym pokoju są tylko komputery. Obróciłem się i zobaczyłem tylko zamykane drzwi. I tak mówię do kumpla halo, my też tu jesteśmy... Czy w ogóle za napęd komputerów nas uznają? A może wręcz cyborgi?

Ekspres.

05 października, 2008

Świeciło słońce. Dochodziła szesnasta. Ekspres jechał w kierunku zachodnim. Dziewczyna szła przez most kolejowy.

Pociąg gwałtownie zahamował. Przyjechała karetka. Ludzie narzekali na opóźnienie.

Dochodziła siedemnasta. Dziewczyna zmarła. Ludzie przesiedli się do innego pociągu.

Świeciło słońce.

Szybszy net.

01 października, 2008

W tym miesiącu jeden z moich aktualnych ISP zrobił promocję. Tzn. ja mam świadomość, że to będzie neverending promocja, a tak naprawdę urealnienie cen, ale nieważne. Zamiast płacić 59 zł za 1024/256 przy umowie terminowej, mam w tej cenie 2048/256. Warunek - podpisanie cyrografu na 12 m-cy. Ponieważ do końca poprzedniego cyrografu miałem 3 m-ce, to w praktycze przedłużam umowę o 9 m-cy. Akceptowalne (dochodzi ~16 zł za kablówkę, czyli net to tak naprawdę ~75 zł, co jakąś niską ceną nie jest, nawet porównując niektóre BSA z opłatą za utrzymaniem linii). No ale mam świadomość, że wybór operatora w wielu miejscach jest czysto wirtualny. Zwł. jeśli nie ma się linii telefonicznej...

Czytaj dalej...