Bo zgłosić powinni!

08 listopada, 2007

W nawiązaniu do notatki o zapowiedzi maskary myślę sobie, że łatwo jest pisać:

W całej sytuacji dziwi jednak fakt, że żadnej ze 175 tysięcy osób nie przyszło do głowy, że nagranie może doprowadzić do tragedii. Dziwi pogoń jedynie za sensacyjnymi i ciekawymi klipami, mogącymi stanowić rozrywkę, które oglądamy jednak często bez zastanowienia. Ten brak zainteresowania kosztował życie 8 osób.

Ale niby gdzie oglądający mieli zgłosić takie video (skasowane, niestety)? Polskiej policji (LOL)? Czy w ogóle w sieci istnieją jakieś 'siły szybkiego reagowania', najlepiej międzynarodowe, którym można zgłosić coś takiego? A może każdy portal posiada sprawny system obsługi zgłoszeń (także tego typu)? Jakoś znając czas reakcji i poziom niekompetencji niektórych tego typu firm - wątpię. Ale chętnie usłyszę o metodach szybkiego zgłaszania tego typu spraw (od razu darujmy sobie zgłaszanie tego do ISP różnej maści i zgłaszanie nadużyć czysto sieciowych - spam itp. - to nie działa w rozsądnym czasie i rozsądny sposób, choć bywają jaskółki). Zatem?
Jakiś czas temu popełniłem wpis nt. stabilniejszego Sagema pod Debianem. Wszystko było prawie pięknie, ale nadal czasami występowało zawieszanie systemu podczas wzmożonego uploadu. Wygląda na to, że jest 100% pewny sposób na eliminację tego. Zamiast nierozwijanego eagle-usb należy skorzystać z eagle-atm. Wymagany kernel 2.6.10 lub wyższy. Krótki opis instalacji (dla Etch + udev + Multimo; pełny niebawem na wonder.pl):

1. wajig install linux-image-2.6.18-5-686 br2684ctl
2. wget http://eagle-usb.org/ueagle-atm/non-free/ueagle-data-1.1.tar.gz
3. utworzenie /lib/firmware/ueagle-atm i skopiowanie tam firmware'ów z ww. archiwum
4. edycja pliku /etc/pppoe.conf:
user "user@provider"
plugin rp-pppoe.so
nas0
defaultroute
persist
noauth
5. modprobe br2684
6. br2684ctl -c 0 -e 0 -a 0.35 -b
7. ifconfig nas0 up (ifconfig, brzydko, brzydko, ale działa ;))
8. pppd file /etc/pppoe.conf Po chwili powinno zostać nawiązane niezawieszające kompa połączenie.

W przypadku problemów/Neostrady (konfiguracja PPPoA nieco się różni od PPPoE) warto zapoznać się ze stroną projektu.

Prawie moje radio.

31 października, 2007

Dzięki kumplowi z pracy w końcu znalazłem polskie radio, które mi prawie odpowiada. Mowa o ESKA Rock. Jeszcze żeby prowadzący odzywali się o połowę rzadziej i reklam było mniej, to już w ogóle byłoby cudownie. Ale ponieważ nadają także tradycyjnie (co prawda trzy miasta na krzyż), to może wybaczę. Nadają w ogg w 3 jakościach (24, 48, 128 kb/s, VBR), więc plus za otwarty format (i dobrą - w porównaniu z mp3 - jakość). Muzyka starsza i nowa, po tygodniu słuchania nie znam repertuaru na pamięć. Na pewno ląduje w kategorii 'radia, których słucham'.

Na początek: czemu ten poradnik. Krótko: mam dość nieświadomego głosowania/chodzenia na wybory na zasadzie 'bo ten ładnie wygląda', 'trzeba spełnić obowiązek obywatelski', 'żeby frekwencja była' itd. Z drugiej strony wiem, że sporo ludzi jest rozczarowana (jaki ładny eufemizm) sceną polityczną głosuje 'przeciw' na zasadzie 'ja skreślam ich wszystkich', 'nie skreślam nikogo', robiąc dopiski na kartach do głosowania czy głosując na jakieś skrajne partie (można się niemile rozczarować gdy tacy ludzie dojdą do władzy...).

Trzeba sobie powiedzieć jasno: obecna ordynacja skonstruowana jest tak, że nie sposób zagłosować przeciw panującym. Nie ma minimalnego progu frekwencji, więc wybory będą ważne niezależnie, czy do urn pójdzie 20 wyborców, czy 20 mln. Natomiast można dawać pewne sygnały, które nie pozostawiają cienia wątpliwości co do intencji 'głosującego przeciw wszystkim'. Jeśli decydujesz się nie głosować pamiętaj: niegłosowanie to też forma oddania głosu.

A teraz przegląd metod niegłosowania:

  • Nie pójście do wyborów - najprostsze, najbardziej konformistyczne, najłatwiejsze do zmanipulowania przy interpretacji. Zalety: jest tanie i mało czasochłonne. Żadnego załatwiania papierów, żadnych dojazdów, żadnego tracenia czasu. Wady: ginie w tłumie niegłosujących z lenistwa, nie jest łatwo rozpoznawalne. Generalnie niczego nie wnosi.
  • Oddanie głosu nieważnego - czyli pobranie karty i oddanie głosu pustego, ze skreślonymi kandydatami z różnych partii itp. Co prawda jest ujęte w statystykach wyborczych, ale prawda jest taka, że bardzo wielu ludzi nie rozumie instrukcji do głosowania (sic!, tacy też wybierają rządzących). Zalety: widoczne w statystykach. Wady: lądujesz wśród analfabetów funkcjonalnych, intencja nie jest jednoznaczna. Nie ma sensu.
  • Oddanie głosu na karcie nieważnej - czyli karcie bez pieczęci, karcie bez części stron, karcie z innego obwodu wyborczego itp. Zdecydowanie nie polecam - niby jest ujęte w statystykach, ale część tych zachowań (zwł. wrzucanie nieważnych kart do urny) na upartego podpada pod próbę fałszowanie wyborów. No i bez sensu przysparza pracy komisji.
  • Pobranie i niewrzucenie karty do głosowania do urny - pójście na wybory, pobranie karty i... nie wrzucenie jej do urny. Popularne w czasach, gdy obecność na wyborach była obowiązkowa. Od strony formalnej jest bez zarzutu - karta jest pobrana, obowiązku wrzucania jej do urny nie ma, miejsce na 'kart wydano' i 'kart z urny wyjęto' w protokole komisji są. Zalety: widoczne statystycznie, praktycznie nie ma możliwości zrobienia tego nieintencjonalnie, tradycja historyczna w głosowaniu 'przeciw władzy', praktycznie brak możliwości nadinterpretacji tego w mediach (chociaż oni wszystko potrafią przeinaczyć ;-)).
    • Na koniec dla przypomnienia: niegłosowanie jest też formą głosu

"Mam dwie ręce...

07 października, 2007

Mmm, to już było. To na mej psychice bardzo się odbiło."
W środę zdjęli mi gips. Się zrosło ('tylko niech pan tym palcem gdzieś nie pierdolnie bo świeżo zrośnięty' - dosłowny cytat z doktora), ale 5 tygodni w gipsie to jednak masakra jest. Nadal nie ruszam dobrze ręką. I to nie tym miejscem, gdzie złamanie było. Ogólnie stawy zastane, opuchnięte (nie tylko stawy). Ścięgna chyba też się poskracały... Ale ćwiczę i jest coraz lepiej. Ciekawe ile do pełnego wydobrzenia minie (nie mówię o sile, tylko o zakresie ruchu)... 2 tygodnie? Na tydzień już nie liczę... No ale do pracy już się łapka praktycznie nadaje. Tzn. klepię na kompie i to z 'combosami' (znaczy kombinacje shift+alt+coś) i tylko minimalny dyskomfort czuję przy tym. :-)
A co do odbicia na psychice: w dwie strony działa. Dzień pierwszy siedziałem jakbym gips miał. Teraz dla odmiany odruchowo próbuję wykonać czynności tą 'niepełną' ręką takie, których nie mam jeszcze szansy zrobić (typu podnieść patelnię). Ech, nawyki...

Na wstępie zaznaczę. Jeśli chodzi o strony WWW, to spokojnie można mnie uważać za atechnicznego, zwykłego użytkownika, który dzieli strony na te, które mu się podobają, oraz pozostałe. Oczywiście, jakieśtam techniczne pojęcie o HTML, JS, CSS czy nawet PHP mam ale... to nie moja działka (zresztą po wystroju/kodowaniu bloga widać ;-/). Ale do rzeczy:
Dziś doszedłem do wniosku, że tak naprawdę brakuje mi jednej, jedynej, malutkiej rzeczy, by świat WWW stał się piękniejszy i używalny (yep, nienawidzę forów itp.). W zalewie styli, JS, RSS, bannerów, bajeranckich menu umknęło twórcom WWW jedno: kontakt z odwiedzającym. Ja chcę na każdej stronie jakiegoś przycisku, po kliknięciu którego będę mógł przesłać opinię/uwagę do właściciela/webmastera. Ot, prosty przycisk (typu RSS), po kliknięciu którego pojawia się możliwość dodania 'komentarza' (oczywiście captcha czy coś, by spamu nie było), który trafi np. mailem do autora strony. Najlepiej określeniem strony, z której nastąpiło wysłanie. I z opcjonalną możliwością podania mojego maila (nie, nie lubię wysyłać z mojego konta, poza tym, musiałbym się logować, wpisywać wklejać adres email webmastera, opisywać gdzie bug dokładnie jest...).
A czemu na techbloga? Bo po cichu liczę, że brak takiego feature wynikał jedynie z braku pomysłu na jego zapotrzebowanie i że jakiś haker od WWW stworzy coś takiego, prostego w implemetacji (tak, znam ograniczenia serwerów hostingowych co do słania maili i wierzę, że da się obejść jakoś - w sumie nie musi to być email, tylko np. zapis do pliku) i powstanie... standard prostego 'anonimowego' komentowania stron/zgłaszania bugów?

Ponieważ skończył się okres próbny, to pora na małe podsumowanie. Szybkie porównanie z poprzednią: mniej kontaktu z klientami (plus), generalnie sam organizuję sobie czas pracy (tzn. w porozumieniu ze współpracownikami, ale duuuża elastyczność jest; plus), nie ma rozwalonego całego tygodnia (różne pory pracy były, plus), praca często w domu/po godzinach (plus/minus - ale 'widziały gały co brały'), nowe rzeczy do zrobienia/nauczenia się (plus), pewne rzeczy nie są poukładane (neutralne - więcej roboty, czasem zbędne zamieszanie, ale można ułożyć po swojemu), rozmyty zakres obowiązków ('informatyk' robi wszystko - neutralne), współpracownicy - w obu pracach OK (plus), więcej pracy twórczej (plus, przynajmniej na razie), większa swoboda we wdrażaniu własnych pomysłów/rozwiązań (plus), większa odpowiedzialność (chyba minus?).
Generalnie cieszę się, że pracowałem, gdzie pracowałem, oraz że już nie pracuję tam, tylko tu. Chyba na wszystko jest czas, a z pewnych rzeczy się chyba po prostu wyrasta (nie dotyczy punk-rocka (; ).

Fork process in progress...

12 września, 2007

czyli: ni ska ha barn.

Poprawianie paczki .deb.

05 września, 2007

Bywa, że zachodzi potrzeba wprowadzenia szybkich zmian w pakiecie .deb, zwł. niedystrybucyjnym (w przypadku dystrybucyjnego pakietu wystarczy zwykle zgłoszenie buga). Najbardziej znany przypadek to skype 1.2.0.18 i Debian/Ubuntu, gdzie była zależność od libqt3c102-mt, a starczało - obecne w distro - libqt3-mt. W takim przypadku wystarczy:

  • dpkg-deb -x pełna_nazwa_deba.deb pełna_nazwa_deba
  • dpkg-deb -e pełna_nazwa_deba.deb pełna_nazwa_deba/DEBIAN
  • rm pełna_nazwa_deba.deb (no bo po co nam zepsuty? ;-)
  • edycja pełna_nazwa_deba/DEBIAN/control
  • dpkg-deb -b ./pełna_nazwa_deba


I poprawiony pakiet gotowy.

k

09 sierpnia, 2007

Małe, niepozorne, zagubione k w parokilobajtowym pliku potrafi sprawić wiele zamieszania. Szczególnie, kiedy jest to k od kilo. Dlatego - jeśli tylko to możliwe - należy generować tego typu rzeczy automatycznie, a przynajmniej automatem sprawdzać składnię.

Potatissalad.

21 lipca, 2007

Ciągle zapominamy składników do tego genialnego przepisu, więc:

  • 1,5 kg pyrek ;)
  • 1 cebula
  • 1 ogórek kiszony
  • 5 dl jogurtu lub śmietany
  • 5 dl majo
  • 2 łyżeczki (czy może łyżki?) musztardy
  • 2 łyżeczki (czy może łyżki?) kapris (cokolwiek... małe zielone kuleczki, bez tego też dobre jest)
  • sól
  • pieprz biały
  • jajko na twardo, tak z 3-4 sztuki (nieobecne w oryginale)

Pokroić, wymieszać, zjeść.

PS. Powyższy przepis na podstawie www.ica.se.

UPDATE: Moje uwagi:

  • Cebula raczej duża i zdecydowanie drobno krojona, czerwona jest OK
  • Ogórków zdecydownie więcej, tak 3-5; kwaszone (solone) z Netto dają radę, chyba nawet bliższe oryginału są
  • Musztardy 2 łyżki (mogą być lekko czubate), nie łyżeczki
  • Jaj tak 4-5 bardziej
  • Pieprz czarny pasuje świetnie
  • Z jogurtem jest OK
  • Wspomniany kapris to kapary
Przykład z życia: jest sobie RAID widoczny jako /dev/sda. Brak CD-ROM w kompie. Bootowanie z USB powoduje, że RAID staje się widoczny jako /dev/sdb, a klucz USB jako /dev/sda. W takim przypadku instalacja lilo z parametrami:
boot=/dev/sda
root=/dev/sda1

lub
boot=/dev/sdb
root=/dev/sdb1

nie da satysfakcjonującego efektu. Rozwiązanie, zainspirowane opisem to:
disk=/dev/sdb bios=0x80
boot=/dev/sdb
prompt
root=/dev/sdb1

Opcja root jest oczywiście nieprawidłowa (prawidłowego root=/dev/sda1 z niewiadomych względów lilo nie przyjmowało), ale po wyjęciu klucza USB i reboocie podajemy w wierszu poleceń root=/dev/sda1 i ładnie wstaje. Oczywiście potem aktualizacja lilo.conf i jeszcze raz lilo.
Tak, tak. Grub lepszy. ;)

Duże partycje.

03 lipca, 2007

Aby korzystać z dużych (> 2TB) partycji, należy zapomnieć o (c)fdisku i skorzystać z parted. Oraz użyć GPT. Wymagane wkompilowanie obsługi GPT w kernel. Być może parted z Knoppiksa 5.1.1 nie pozwala na tworzenie tak dużych partycji (a może to wina knoppiksowego kernela?), ale parted 1.7.1-5.1 z Etch + jajko z obsługą GPT dają radę.

PS. Podziękowania dla Maćka za tę informację.

Oj, Multimo...

08 czerwca, 2007

Uwaga wstępna: wpis jest z kategorii zaległych i pisany był w większości ok. 2 miesięcy temu, część danych może być nieaktualna.
Ponieważ dotychczasowy operator (TPSA) miał nas głęboko (72 zł za 256/128 z limitem, do tego abonament za 42 zł, i nawet nie chcieli się zgodzić na nową promocję mimo 'odpękania' lojalki), a sytuacja na rynku się zmieniła (Multimo czyli GTSE oraz Netia oferują BSA), to zapragnąłem zmienić dostawcę. Co prawda w ostatniej chwili TPSA zniosła limity (nie żeby one mi przeszkadzały), ale nadal oferta konkurencji była o niebo lepsza (1024/256 za 64zł), do tego możliwość wzięcia abonamentu socjalnego za 28 zł lub wręcz zawieszenia usługi (cóż, voip wchodzi ostro na rynek... - zapewne skończyłoby się na standardowym + ew. voip na wychodzące, choć dzwonimy niewiele). Czyli trzeba zmieniać!
Wybór padł na Multimo, bo Netia w moim rejonie 'może od kwietnia będzie'. Więc zaczęło się: złożyłem zamówienie. A dokładnie wypełniłem formularz na stronie, dwukrotnie odbiłem się od infolinii (dzwoniłem, bo w obiecanych 48h od powtórnego wysłania formularza jakoś nikt się nie skontaktował), i raz GTSE odbiło się od mojej pozostawionej w domu komórki. Przyszły papiery, z których ani nie wynika, że biorę bez modemu, ani od kiedy. Usługa tak jak wypełniłem na stronie - na mnie. Więc dzwonię i wyjaśniam. Okazuje się, że mają wpisane z modemem i że nie może być na mnie, bo nie jestem właścicielem linii. Ponieważ mam do czynienia z jednostką inteligentną, to proponuje ona, że wyśle mi pdfy z umową, ja wypełnię i odeślę. A potem oni odeślą mój egzemplarz. Przy okazji wyjaśniamy termin zawarcia umowy (pierwsze logowanie). Szkoda że nie od razu tak...
Zbyt pięknie by było, gdyby był to koniec kłopotów. Po jakichś 2-3 tygodniach dzwoni facet i pyta, co z papierami. Na co ja, że odesłałem w zeszłym tygodniu. Na co on, że 'ach dopiero w zeszłym tygodniu! to dlatego ich nie mamy jeszcze'. Cóż, Poczta Polska rulez. Było dokleić priorytet... W każdym razie obiecuje, że zadzwoni w przyszłym tygodniu, niezależnie od tego, czy papiery przyjdą. Oczywiście nie dzwoni.
I oto nadchodzi dzień 12 marca! TPSA odłącza mi net (rozwiązanie umowy było z końcem lutego, ale ja tam w wewnętrzne ustalenia Multimo <-> TPSA nie wnikam). I niemal jednocześnie dzwoni mój niedoszły nowy operator! Panienka odczytuje z kartki, że bardzo przepraszają za opóźnienie, że wynika ono z winy TPSA i że bardzo blabla się starają i blabla 'działają' i że TPSA zobowiązała się do podłączenia wszystkich zaległych klientów do 15 marca blabla. No prawie bym uwierzył, gdybym nie wiedział, jak ten świat jest zbudowany. No ale super, w końcu kontakt. Więc pytam, czy dostali umowę. Dziewczę nie wie i nie ma możliwości sprawdzenia. Nie wie również, w jaki sposób dostarczą mi login i hasło. I że te sprawy na infolinię. Mhm. Znaczy dziewczę zadzwoniło, żeby wyrecytować tekst z kartki. Tania musi to być siła robocza, skoro nie opłaciło się odtworzyć wiadomości z sekretarki czy wysłać maila. Ale nie wnikam.
Tak sobie zakładam, że skoro dzwonili, to jednak mają moją umowę, prawda? I aktywacji nie wyślą mi mailem, skoro nie mam netu, prawda? ;-).
Do TPSA w celu zmiany abonamentu się nie wybrałem, za to wybrałem się na Pingwinaria z nadzieją, że wrócę i będzie net. I co? Dnia 19 marca netu nie ma. Dnia 13 marca net wrócił na 3h (logi dobra rzecz ;-)), po czym wysiadł i net i telefon. Od tamtej pory synchronizacji ni widu, ni słychu (telefon po interwencji działa). W związku z czym dzwonię na infolinię multimo gdzie po odczekaniu dłuższego czasu udaje mi się połączyć z konsultantem. Mają umowę, natomiast TPSA nadal nie podłączyła netu. 'Do końca tygodnia powinno działać.' Oby.
Po przyjeździe do domu w sobotę 24. marca okazuje się, że linia jest gotowa. Szybka zmiana haseł i... lipa. Szybki telefon na infolinię i okazuje się, że ma być pppoe zamiast pppoa. Można było powiedzieć od razu. Nic to. Zmieniam i... router uparcie próbuje łączyć się po staremu. Przyczyna - błąd w skryptach od eagle-usb. Poprawiam. 'Status umowy nie pozwala na pobranie loginu i hasła'. Jest po 22, na infolinii od razu sygnał zajętości. Cóż. nie ma supportu 24/7? Czy po prostu za mało ludzi? Tak czy inaczej szkoda.
Niedzielny telefon rozwiewa wątpliwości: 'Tak ma być, bo TPSA nie odesłała papierów potwierdzających możliwość świadczenie usługi o danych parametrach na danej linii. Jutro powinni odesłać.' No to znając życie w poniedziałek GTSE dostanie umowę i teraz zagadka: ile dni zajmie im zmiana statusu umowy? Tak nawiasem parametry to: Tx Rate 320, Rx Rate 1312, Margin 32, Atten 7 dB, Delin GOOD. Ale papier musi być... ;-/
Jakież było moje zdziwienie, kiedy w sobotę zadzwonił... pracownik podwykonawcy TPSA i zapytał, czy działa. No działa. Szybki telefon do Multimo i okazuje się, że jakiś parametr (VC konkretnie) jest za wysoki i dlatego nakazali powtórne sprawdzenie. I żeby czekać.
We wtorek, 3 kwietnia nie wytrzymałem i zadzwoniłem ponownie na infolinię. Nie wiedzą, jaki jest parametr po sprawdzeniu, bo odpowiedź nie nadeszła i czekają. Uświadamiam im, że sprawdzenie takich rzeczy to jeden telefon. Koleś obiecuje się zająć. W międzyczasie okazuje się, że nie mogą przełączać rozmów między działami (chciałem wyjaśnić sprawę nieodesłanej umowy). Brawo. ;-/
Tego samego dnia koleś dzwoni do mnie. Dwukrotnie. Raz, żeby powiedzieć, że jeszcze dziś będzie wszystko wiedział i upewnić się, że strona register.multimo.pl się wyświetla (ale ja to juz 24. marca mówiłem...). Za drugim razem, by powiedzieć, że w przeciągu 24h będzie można pobrać login i hasło. Tego samego dnia po przyjściu do domu zostaję użytkownikiem działającego łącza Multimo.
Po wstępnych testach wychodzi, że łącze działa OK. Znacznie przyjemniej, niż wcześniejsze neo. Czekam na papiery.
I część aktualna:
Papierów (w sensie mojego egzemplarza umowy) się nie doczekałem. Tzn. przyszedł rachunek (z którym miała przyjść umowa). I nic. Teraz przyszła zmiana regulaminu. Znów bez umowy. Będzie trzeba przetestować powiadamianie na stronie. A może jedyną metodą na otrzymanie papierów jest zerwanie umowy i podpisanie po raz kolejny?
Za to jakiś czas temu rzekomo GTSE zlecił testowanie linii monterom TPSA, przez co monterzy na kilka h wyłączyli mi net. Oczywiście żadnego zgłoszenia z mojej strony nie było.
Podsumowując: czas podłączania usługi jest tragiczny, w papierach i kompetencjach chaos, co osoba na infolinii, to co innego mówi. Szkoda, bo usługa - przynajmniej na razie - działa OK.
A TPSA sobie nagrabiła, wyłączając automatyczne wybieranie prefiksu przy zmianie na abonament socjalny bez informowania o tym. No i ponoć nie oferują tego przy socjalnym... Będzie zgłoszenie do UKE.

W sumie miałem to wpisać już dawno i dokładnie, ale będzie tylko krótka notka. Zmieniam pracę, zmieniam miasto. Została masa formalności, znalezienie mieszkania itd. Ze zboczeń po studiach - w pamięci utkwiły mi szanse i zagrożenia, z powiedzonek - trawa zawsze jest bardziej zielona po drugiej stronie wzgórza.

Poza tym - tak już z perspektywy - stwierdziłem, że bardzo dobrze mi się pracowało (w zasadzie: pracuje, bo jeszcze tu jestem) w obecnej pracy (mimo wielu drobnych upierdliwości). Nawet jak coś denerwuje i jest dużo za dużo pracy.

Ale trawa jest bardziej zielona...