Football...

29 kwietnia, 2007

...amerykański. Otóż niedługo po tym, jak mi się spodobało rugby w TV, okazało się, że znajomy gra w football amerykański. No i zaprosił na mecz Husarii Szczecin z Devils Wrocław. Wstęp wolny, wydarzenie na wios^H^H^H^Hperyferyjnej dzielnicy Szczecina, piękny słoneczny dzień. Nie mogłem nie przyjść. ;-)
Gra ciekawa, szkoda, że przed grą nie dopuścili do mikrofonu kogoś, kto się znał, by w 15 minut wyjaśnił podstawowe zasady. Na szczęście stanęliśmy po słonecznej stronie i był tam znawca (autentyczny, w przeciwieństwie do komentatora, który czasem jak coś palnął...), który objaśniał głośno swojej kobiecie o co chodzi, więc szybko się dowiedziałem/przypomniałem. No i szkoda, że Husaria grała tak nierówno, zwł. w ataku. Jedno dobre rozegranie i wygraliby jednym punktem, a tak skończyło się 7:12. Ale drużyna istnieje od niedawna, a poziom był zbliżony, więc zapewne będzie lepiej.

When it's over...

12 kwietnia, 2007

Tak źle jeszcze chyba nie było. Niby jest nowe, ale po staremu. Nie dzieje się nic. Niby jest nowy statut, ale go nie ma. Niby są nowe władze, ale... Skończyło się miejsce użyczane (dzięki raz jeszcze) przez NCDC, w związku z czym szczątkowa aktywność organizacji pt. Webolution najprawdopodobniej umrze niebawem. Jeśli chodzi o cykliczną imprezę Poznaj Linuksa (PL4), to tak wyglądają ustalenia być może na 2 tygodnie przed imprezą (nie jest znany ani termin, ani miejsce). Na deser można dodać niesnaski wewnątrz organiazacji, nad którymi ludzie przechodzą do porządku dziennego. Aktywność na blogach również spada (albo po prostu zmieniły się adresy, o czym nie wiem, co dziwne by nie było; planet.szluug.org nie istnieje).
I raczej nie jest to marudzenie, a stwierdzenie faktu, który - szczerze mówiąc - niespecjalnie mnie wzrusza (tak, wiem, powinien).

Upgrade do Etch.

10 kwietnia, 2007

Jak już pisałem w części pierwszej upgrade do Etch nie nastręcza wielu problemów. Zgodnie z obietnicą kolejne wrażenia z instalacji. Na tapetę poszła workstacja ojca. Było dość późno, ale powinno iść od kopa, więc szybka zamiana wpisów s/sarge/etch/, wywalenie wpisu dla skype (coś ichnie repo nie działa) i:
#wajig update
Informacje o 18810 pakietach zostały zaktualizowane.
This is 2970 up on the previous count with 9184 new packages.
There are 443 new upgrades
Trochę tego jest.
wajig dist-upgrade:
Pobrano 736MB w 2h1m11s (101kB/s)
(dobry apt-cacher, dobry) ;-). Instalacja nie poszła całkiem gładko. W pewnym momencie wywaliła się na niepustym /usr/X11R6/bin/. Przyczyną okazały się pozostałości po fglrx, konretnie plik fireglcontrolpanel (tak nawiasem raczej nie była to wersja z Debiana, zresztą od dawna nie ma tam tej karty...).
rm fireglcontrolpanel && wajig dist-upgrade
Zonk pierwszy - krzyczy o zależności i proponuje apt-get -f install. Dostał co chciał. Wywalił sporo pakietów (nie patrzyłem dokładnie, w końcu noc była, a było patrzeć), wajig dist-upgrade po raz kolejny... Trochę odpowiedzi na pytania i... prawie koniec. Prawie, bo jeszcze krzyczał o smartmontools (chciałem stary plik konfiguracyjny zachować). Skończyło się na wajig purge smartmontools && wajig install smartmontools. Ostatecznie /dev/hda to umiem wpisać w konfigu. ;)
Następnego dnia maszyna 'prawie wstała'. Znaczy Xów nie było. Przy apt-get -f install wywalił Xy, niedobry (było patrzeć...). wajig install xorg (tak, tak, za dużo, ale pisałem, że się spieszyłem?), dpkg-reconfigure xserver-xorg (jakieś pozostałości po tym fglrx nieszczęsnym znowu) i... koniec. No, może poza doinstalowaniem Fi^H^HIceweasel (pewnie też poleciał) i skype.
Ogólnie dobrze (wszystko prawie automatycznie, wystarczy czytać, co napisał), choć nieco gorzej, niż myślałem (nie poszło od kopa). Zapewne spora w tym wina fglrx - mogłem najpierw zrobić porządki, potem aktualizować... Ocena końcowa: 4 z małym plusem.

Firefox 2.0

05 marca, 2007

Konieczność aktualizacji bezpieczeństwa wzięła górę - zainstalowałem FF 2.0 (poprzednio 1.5) na domowym kompie. Co prawda z workstacją w pracy były problemy z 2.0 (okrutnie mulił się, i chyba nawet kompa mulił), ale dochodzę do wniosku, że prawdopodobnie przyczyną było jakieś niekompatybilne rozszerzenie. Więc dałem następną szansę - w domu wywaliłem wszystkie niekompatybilne rozszerzenia i... jak na razie w domu chodzi nieźle.
Co mi się podoba? Sprawdzanie pisowni. W końcu będzie można szybko pisać komentarze do blogów i będzie ładnie po polsku. Tak jak lubię (tak nawiasem, jest sprawdzanie pisowni dla PSI?) Fanem nowych skórek nie jestem, ale wygląd też na nowocześniejszy się zmienił. Oczywiście musiałem przywrócić stary look & feel, czyli jeden przycisk do zamykania (ugh! te nowe są IMO tragiczne - kilka zakładek zamknąłem, zamiast wybrać) i brak minimalnej szerokości zakładki (nie przewija strzałkami). Oto genialne miniFAQ odnośnie FF 2.0 i jego opcji (plus linki sąsiednie). Dodatkowo wyłączyłem cache w pamięci. Przy moim łączu dysk jest aż nadto szybki, a ramu za wiele nie mam. ;-/ No i wyłączyłem cache ostatnio odwiedzanych stron...
Tyle. FF 2.0 działa. Trochę brakuje mi linii oldschool, czyli minimum nowych bajerów, po prostu prosta przeglądarka graficzna na dobrym silniku, z prostym GUI bez bajerów (chyba, że w postaci pluginów). Obecna tendencja dodawania do przeglądarki różnych 'ułatwiających życie' dodatków jakoś do mnie nie przemawia.
Ponieważ zaistniała potrzeba zwiększenia łatwodostępnej przestrzeni dyskowej, wpadłem na pomysł, by do routerka (PII 266MHz, 64MB RAM, 20GB HDD; robiącego także za news-proxy i parę pomniejszych rzeczy) wsadzić nowy dysk. Wybór padł na Seagate 250 GB. W założeniu do tego jakaś samba/FTP/sshfs i jest zawsze dostępne, pojemne, ciche (osobny pokój) miejsce na składowanie danych, które na DVD byłyby zbyt trudnodostępne.
Krok pierwszy - zakupy. Chwilę przed 18 znalazłem się w sklepie, gdzie bez problemu kupiłem dysk. Zachęcony szybkością rozwoju sytuacji postanawiam zamontować go tego samego dnia.
Krok drugi - rozkręcamy router. Po przebiciu się przez warstwy kurzu, podłączeniu obu dysków startuję Knoppiksa na wbudowanym CD-ROMie. Knoppiks się nie uruchamia. Cóż, CDRW, napęd stary. Nie czyta.
Krok trzeci - bierzemy nagrywarkę. Nagrywarka CD wyjęta z innego komputera doskonale radzi sobie z CDRW. Po chwili Knoppix działa. BIOS co prawda nie do końca rozpoznaje dysk (cośtam 8000 MB wykryte), ale ignoruję to - było wzięte pod uwagę, zresztą 20 GB działało. Podział dysku na początkowe / o wielkości jakichś 7,7 GB (swap będzie w pliku) i dwie partycje na dane na dalszej części. Trochę długo zakłada się ten reiserfs, no ale stary sprzęt, 120 GB partycje...
Krok czwarty - kopiowanie danych. Oczywiście na starym dysku tylko / był na reiserze, więc używać będę najdoskonalszej metody: cp -pR. Partycja z danymi poszła gładko. Co prawda czas kopiowania był przerażający, ale najwyżej na noc się zapuści - myślę.
Krok piąty - kopiowanie /. Ponieważ nowa partycja jest ciut większa, to także robię cp -pR i wychodzę z domu. Po powrocie widzę niemiłe komunikaty od Knoppiksa. Brak pamięci, hald ubija procesy. Hm...
Krok szósty - kopiowanie / ze swapem. Dodaję 512 MB swap w pliku i zapuszczam kopiowanie znowu. I znowu to samo. Plus obserwuję tragiczną prędkość kopiowania, zero responsywności systemu. Innego liveCD nie ma w domu. Robi się nieciekawie.
Krok siódmy - a teraz idziemy na workstację. Co prawda pamiętam, że workstacja miała problemy po podłączeniu dodatkowego napędu hdd (zasilacz nie wyrabia), ale spróbujemy. Idzie. :-) Tzn. najpierw idzie, ale po paru minutach charakterystyczny dźwięk restartującego się dysku...
Krok ósmy - Knoppix skopanym distro jest. Postanawiam, że wrzucę to na workstację ojca (uszkodzony RAM, więc bez badram nie podchodź). Okazuje się, że żeby dostać się na zdalną maszynę po ssh Knoppiks potrzebuje minuty. Skopana ta najnowsza wersja (5.1.1). Md5 było sprawdzone przed wypaleniem, poprzednia wersja działała normalnie. Postanawiam wrzucić fizycznie dysk rano do workstacji ojca - jest już po 22, ojciec kładzie się spać.
Krok dziewiąty - hula, hula! Po podłączeniu obu dysków do workstacji ojca i uruchomieniu systemu z badram patch, udaje mi się skopiować /. Została kosmetyka w postaci grub-install i edycji fstab.
Krok dziesiąty - uruchomienie w routerze. Wkładam nowy lśniący dysk do routera, uruchamiam. Grub ładnie wstaje, a po wyborze kernela:
Error 18. Selected cylinder exceeds maximum supported by BIOS.
Teraz mi to mówisz?
Pora uznać wyższość maszyny, przynajmniej na razie. Trochę googlania (nowszego biosu raczej nie ma, ale trzeba sprawdzić), złożenie maszyny z dwoma dyskami (system uruchamiany nadal z 20 GB)... I tyle. :-/ Ciekawe, czemu 20 GB działało, 250 GB nie chce. I czy da się to obejść. Jakieś sugestie?

No i się zarejestrowałem na Pingwinaria. Pierwsza wyjazdowa impreza nazwijmy to linuksowa w moim życiu. Wygląda na to, że ekipa ze Szczecina będzie spora.

Druga sprawa to uruchomienie techblog.pl, które stało się dla mnie bodźcem do zapoznania się z funkcjami joggerowego bota. Czyli w końcu nauczyłem się robić tagi i przypisania do kategorii (no, teoretycznie się nauczyłem, zaraz zobaczymy jak to wygląda w praktyce - tylko kategorie będą). Całkiem zacnie rozwiązane.

A sam techblog to IMO rewelacyjny pomysł - w końcu będę mógł czytać samą esencję. ;-]

Zmiany w SzLUUG.

14 lutego, 2007

Ostatnio było trochę zamieszania z tą organizacją - wybory nowego zarządu, zmiana statutu (ciekawe jak tam KRS...). Może wróci stare, lepsze. Na pewno ma być prościej i logiczniej. Nowy zarząd pała zapałem - Poznaj Linuksa 4 będzie organizowane, ma wrócić SZEPT (czyli przegląd tygodnia w szluug). Z większych zmian - podniesiono składki do 40 zł/rok. Co oznacza, że zapisuję się do PLUG.

Spacery.

01 lutego, 2007

Dziś testowałem nowy wynalazek - dotarcie do pracy bez środków kołowych (czytaj: pieszo). W sumie nie jest źle - na dotarcie potrzebuję ok. 30 minut, samochodem jadę mniej niż 10, a komunikacją miejską ok. 20.

Za to mam jakąśtam dawkę ruchu (przyda się, oj, przyda!) i - w przypadku komunikacji 3,8 zł w kieszeni (w przypadku auta nieco mniej, zależy jak liczyć, zresztą).

Pomysł wyszedł od mojej miłej, która do czasu dojazdu komunikacją dokłada jedynie 5 minut (i oszczędza 3,8 zł). No przede wszystkim robimy sobie razem miły spacerek.

Dzięki GoogleEarth urwaliśmy kolejne 300m z trasy - zrobiło się 2,25 km w moim przypadku. W ogóle ciekawe rzeczy można wymyślić. Teoretycznie zupełnie inna, długa trasa okazuje się w granicach błędu pomiaru. Taka ciekawostka między odczuwanym dystansem a faktycznie przebywanym. Albo okazuje się, że ulice wcale nie są równoległe. Albo, że jednak nie jest obojętne, które dwa boki czworoboku się wybierze.

Jak na razie pomysł pieszego docierania do pracy bardzo mi się podoba. Tym bardziej, że wiosna za pasem. ;-)

W przypadku deszczu itp. oczywiście tradycyjnie auto/komunikacja miejska.

Miły czytnik RSSów, jakim jest akregator (a wy z czego korzystacie?) ma jedną niemiłą cechę - po nieczystym zamknięciu systemu przestaje się uruchamiać i zgłasza enigmatyczny błąd. Jest proste i skuteczne lekarstwo na tę dolegliwość: usunąć
1. lockfile (wszystkie),
2. ~/.kde/share/apps/akregator/Archive/archiveindex.mk4
3. ~/.kde/share/apps/akregator/Archive/feedlistbackup.mk4

Sprawy formalne SzLUUG.

28 stycznia, 2007

Jeden z tematów, który zaprzątał mi głowę od dłuższego czasu został dziś zakończony. No prawie zakończony, bo ostateczna decyzja należy do KRS, ale udało się doprowadzić do porządku sprawy formalne SzLUUGa, przynajmniej po części.
Primo, zwołaliśmy walne zgromadzenie, które tym razem było ważne. Udało się wybrać nowy zarząd. Osobiście bardzo cieszę się z dwóch nominacji - tomlee jako sekretarz (i tak de facto zajmował się papierkologią), ze swoją wizją zajęcia się stroną formalną i dania wsparcia i podstawy do działania młodym, oraz ike jako prezes - zna organizację od samego początku, ma pewną wizję działania, posiada doświadczenie, które - mam nadzieję - pozwoli trafnie ocenić możliwości organizacji i dostosować do nich podejmowane projekty. Skarbnik - cóż, robi swoje.
Secundo, zmieniliśmy statut (tu jeszcze pozostało zatwierdzenie przez KRS). Kierunek - prościej, przejrzyściej. Parę uproszczeń, dzięki którym zmiana nieżywego zarządu nie będzie arcytrudna, literówki, poprawki formalne i brzemienowe. Tu duże podziękowania dla wszystkich, którzy pomagali w tworzeniu nowej wersji, w szczególności dla nienależących do SzLUUG Ani i Justyny.
O poprzednich władzach wiele nie napiszę, bo i nie ma czego. Komisja rewizyjna też nie jest bez winy (taaak, w sumie myliliśmy się nawet co do jej składu w jednym przypadku), jednak chyba w krytycznym momencie zadziałała właściwie i wyprostowaliśmy trochę działanie organizacji (choć raportów na walnym brak - sorry, ale cała para poszła w poprawki statutu i zwoływanie walnego).
Troszkę rozczarował mnie brak zaangażowania w sprawy formalne (czyt.: kandydowania na stanowiska) ludzi z NCDC, którzy od dłuższego czasu są najbardziej aktywną częścią organizacji, choć z drugiej strony robią warsztaty i to im dobrze wychodzi.
W każdym razie, zaczął się rok 2007 dla organizacji. Nowy prezes zapowiedział, że chce ogólnopolskiego Poznaj Linuksa i że wyrobi się w trzy miesiące. Oby.

Nowa siedziba.

25 stycznia, 2007

No i firma się przeniosła. Co prawda niedaleko, ale warunki zupełnie inne. Jest dużo miejsca. Wcześniej każdego miałem w zasięgu podniesionego głosu. Teraz zaczynają się biegi i poszukiwania. Dystans wzrósł. ;-) Na pewno prezentuje się to lepiej, jest przestronniej (no w końcu znowu mam swoje biurko ze swoim porządkiem). Z dużych minusów - nasze pomieszczenie nie ma okien, ani sensownej wentylacji (klima raczej nie załatwi sprawy). Szefowie będą musieli coś wymyślić, bo kilka kompów i kilkoro ludzi i wyrobić nie idzie. Nie wiem jak pracują w wieżowcach, gdzie nie ma otwieranych okien.

2.6.19.2 i badram

24 stycznia, 2007

Z kronikarskiego obowiązku donoszę, że patch badram dla 2.6.19.1 nakłada się bez problemów na waniliowy kernel 2.6.19.2. I wygląda, że działa poprawnie. 2.6.18 w którejś podwersji miało problemy - patchowało, ale kernel nie wstawał (uprzedzając pytania - nie, patch nie był dokładnie do tej wersji, ale nakładał się czysto).
Tym razem pewna firma testuje usługę. W tym celu daje telefon. No i na stronie ma FAQ. A przynajmniej coś, co się tak nazywa. Cytat:
Czy po zakończeniu NADCXXXXXX telefon staje się moją własnością? Warunki są opisane na stronie www.nadcXXXXX.com
XXXXX moje, żeby rekamy nie było. W sumie taką odpowiedź można dać na każde pytanie. Tylko po co FAQ? U mnie minus. Jeszcze przed startem.

Jake2 vs. Quake2 benchmark.

15 stycznia, 2007

(ten wpis jest dopiero zalążkiem i będzie się zmieniał)
Niedawno dostałem linka do gry Jake2, czyli silnika gry Quake2 napisanego w... Javie. Nie tylko działa, ale działa dobrze. Przy okazji wywiązała się drobna dyskusja na liście Java Open School, więc padł pomysł zmierzenia wydajności (na stronie domowej jest coś, ale po pierwsze dla starszej wersji, po drugie dla starej karty graficznej, choć pewnie nie zrobi to różnicy). Środowisko testowe:
AMD Athlon 2200+, 512 MB RAM, Radeon 9200SE (core 225MHz, mem 225MHz), GNU/Linux Debian Etch, kernel 2.6.18.2, fglrx 8.28.8-4 (dystrybucyjne). Generalnie jest to desktop, więc w tle sobie cośtam działało (ale nic krytycznego), warunki były zachowane stałe.
Wyniki:
quake2.exe uruchomiony spod wine (0.9.25-1):
no sound - 800x600 106,0; 106,4 FPS; 1024x768 66,8; 66,7 FPS 1152x864 54,2; 53,9 FPS
sound - 800x600 105,1 105,3 FPS; 1024x768 67,4 67,0 FPS 1152x864 54,2 53,6 FPS

jake2 (wersja 0.9.5):
no sound, fastjogl - 1152x864 62,4; 62,5 FPS
sound, fastjogl - 1152x864 60,2; 60,5 FPS

nosound, jogl - 1152x864 76,6; 79,2 FPS
sound, jogl - 1152x864 73,9; 74,5 FPS
CDN (inne rozdzielczości - Jake2 nie pozwala na zmianę z poziomu gry) i drugi driver dla Jake2)

Astromeance.

15 stycznia, 2007

Kto lubił Raptora, temu z pewnością spodoba się przypominająca go nieco gra Astromeance. Od razu uprzedzam, że wymaga działającej dopałki 3d i - jak na zwykłą strzelankę - ma duże wymagania sprzętowe (Radeon 9200SE to zdecydowanie za mało na pełne efekty w 1024x768). Ale można zredukować wygląd w wielu opcjach i całkiem miło pograć. A naprawdę warto, bo gra jest bardzo miodna.
Druga ciekawostka związana z grą, to podwójne licencjonowanie - gra dla Windows jest płatna (shareware), natomiast wersja dla Linuksa jest całkowicie darmowa (przynajmniej na razie - stadium beta, ale jak najbardziej grywalna) i wygląda to na politykę firmy. Ciekawe, czy się przyjmie i czy jest tak do końca legalne (chyba tak, bo licencjonowana jest binarka, nie sam fakt uruchomienia pod konkretnym OS)

PS. Wszystkie dostępne 13(?) poziomów już przeszedłem (trudność 32%). ;-)