Krótkie wrażenie z instalacji Ubuntu 8.10

28 lutego, 2009

Kumpel zadzwonił zapytać o Linuksa. W komputerach średnio siedzi (z obsługą sobie radzi, ale nie jest to jego obszar zainteresowań), nie wie do czego ma być system, ale chciał obejrzeć jakiegoś Linuksa, więc po krótkim dylemacie Debian czy Ubuntu, stwierdziłem, że Ubuntu 8.10 będzie akurat. Co prawda pakiety w większości starsze niż w Lennym i nie znam dobrze tego distro, ale ludzie mówiący, że dla początkujących Ubuntu lepsze przekonali mnie. Poza tym, zawsze coś nowego się obejrzy.

Na początek mała porażka. Po blisko godzinnym ściąganiu kubuntu i nagraniu go na płytę, przy instalacji wyskoczył błąd i tylko uruchom ponownie do wyboru. Cóż, pewnie płytka się źle nagrała. Albo iso się źle ściągnęło (tak, nie sprawdzałem ani md5sum, ani poprawności nagrania - czas nas gonił). W międzyczasie opowiadałem trochę o Linuksach, w tym metodach instalacji. I okazało się, że nie tylko Debiana daje się zainstalować spod Windows (instalator tutaj) - Ubuntu także ma coś, co się nazywa wubi. I było nawet w tym obrazie, który nie działał (dało się wyłuskać).

Działa to przyjemnie - wybieramy partycję (wg. nomenklatury windowsowej), na której ma być postawiony system, podajemy usera i hasło, język, a reszta... robi się sama.

Niestety, coś, co miało szansę być szybkim debootstrapem jest napisane nieco inaczej. Po pierwsze, ściągał coś, co było niepokojąco zbliżone do obrazu płyty rozmiarem (699 MB). Dłuuugo. No ale niech mu będzie. Po drugie, uruchomiło się w tragicznej oprawie. 800x600 (nie natywna LCD, nie można wybrać innej), jakieś okienka nie mieszczące się na ekranie, wszechobecny angielski zamiast wybranego (i pobranego) polskiego.

Jednak podczas krótkiej szamotaniny i nerwowym poszukiwaniu jakichś opcji doprowadzenia tego do używalności, system sam zgłosił wykrycie nowego sprzętu (karta graficzna Nvidia) i zaproponował 2 drivery do wyboru. Wybraliśmy zalecany (nowszy), zainstalował go (trochę długo) i... zaproponował reboot. Prawie jak Windows, tylko nie trzeba żonglować płytkami.

Po reboocie wyglądał znacznie lepiej - natywna rozdzielczość czyni cuda. Szybko wybrałem spolszczenie w centrum sterowania i... zostawiłem kumpla z nowym nabytkiem. Bez polskiego systemu, bo chyba znowu reboot będzie wymagany - niby ustawienia miały działać w nowouruchamianych aplikacjach, ale jakoś nie zauważyłem... Nieważne. Spieszyłem się bardzo do domu.

Z miłych rzeczy - karta sieciowa (realtek 8169 OSLT) działa OOTB (w przeciwieństwie do Windows, gdzie znika sama po wyłączeniu systemu i trzeba wkładać płytkę i doinstalowywać), dźwięk działa. W sumie grafikę też można zaliczyć do działających OOTB, choć 3d nie testowaliśmy.

Ogólne wrażenie - pozytywne. Dla osobny nieobeznanej z komputerami ma to szansę być prostsze do używania niż Windows. Ale czas pokaże...

Trochę drażni długi czas instalacji (pobieranie) i na dodatek są 264 poprawki bezpieczeństwa do instalacji bezpośrednio po wgraniu systemu - trochę dużo, zwł. że wubi mógłby przecież ściągać obraz przygotowany przy pomocy jigdo (albo od razu nowe pakiety). KDE 4.1 - nie jest aż tak źle, szkoda, że domyślnie są tylko 2 ekrany.

PS. Kawa była naprawdę przednia. ;-]

1. Paolo napisał(a):
28 lutego 2009, 22:00:48

Sam zastanawiam się nad postawieniem Ubuntu w HP G60-214EM ale obawiam się jakiś nieścisłości w pracy na linii bios-Ubuntu itd.

Ciekawi mnie również co dzieje się z partycją Recovery i czy możliwe jest udostępnienie połączenia z Visty dla Linuksa ;>? Może się ktoś tutejszy orientuje ;-)

2. rozie napisał(a):
28 lutego 2009, 22:06:35

Partycja jest osobna, więc nie powinno nic się z nią dziać. Udostępnianie połączenia z Windows jest możliwe (od dość dawna), nie sądzę, by w Viście to wycofali, chociaż uważam, że lepiej router kupić, niż trzymać kompa włączonego lub mieć zależne działanie netu na kompach od włączenia sąsiada.

3. Jacek napisał(a):
01 marca 2009, 17:43:27

z mojego doswiadczenia wynika, ze partycja recovery sie wysypie po zainstalowaniu linuxa. Dokladniej mowiac, bedzie ona nadal dostepna ale nie bedzie dzialalo F11 (F12??) przy starcie kompa zeby moc dostac sie do partycji ratunkowej. Przechtywanie F11 (F12) jest zrobione w mbr, a grub/lilo nadpisze mbr i po zawodach. Moze jakos mozna to potem naprawic, ale juz nie probowalem.

4. rozie napisał(a):
01 marca 2009, 17:52:32

Po instalacji przy pomocy wubi nie widzę gruba, tylko pojawił się wpis kubuntu (nie domyślny, zresztą) w tym windowsowym bootmanagerze, więc może działać. Tak czy inaczej, nie sprawdzę, bo kumpel ma płytkę z Windows, a nie partycję – to stacjonarka jest. Poza tym, te recovery, które widziałem, pozwalały na zrobienie płyt ratunkowych…

5. Aszpa napisał(a):
02 marca 2009, 22:33:48

Miałem recovery i Viste na dwóch partycja przy zakupie lenovo R61i. Przed instalacją Ubuntu wywaliłem Windowsa i podzieliłem partycje pod dwa systemy: 20 GB dla Visty i reszta za M$. Następnie wszedłem na recovery i odzyskałem Viste a potym zainstalowałem Ubuntu na ostatniej partycji. Teraz wybór systemów lub recovery jest przy starcie systemu. Działa jak dla mnie wystarczająco.

6. dfghj napisał(a):
05 października 2009, 14:01:45

Jak instaujesz z wubi to:
1. Zrobi się obraz partycji na partycji NTFS..
2. Zrobi się wpis w Windowsowym bootloaderze do ładowania grub4dos
3. grub4dos uruchomi ubuntu z obarazu partycji i zamontuje ntfs w "ntfs" (tylko do odczytu i oby tak zostało bo po zmianach na niej windows może nie wstać), można zmienić na "ntfs-3g" (może bezpiecznie zapisywać ale na partycje windowsową bym uważał). Jeżeli pokaże się fschk, lepiej pominąć sprawdzanie..

Lepszy wyjściem jest zrobienie sobie zwykłej partycji i instalacji tam ubunciaka..