No i się zarejestrowałem na Pingwinaria. Pierwsza wyjazdowa impreza nazwijmy to linuksowa w moim życiu. Wygląda na to, że ekipa ze Szczecina będzie spora.

Druga sprawa to uruchomienie techblog.pl, które stało się dla mnie bodźcem do zapoznania się z funkcjami joggerowego bota. Czyli w końcu nauczyłem się robić tagi i przypisania do kategorii (no, teoretycznie się nauczyłem, zaraz zobaczymy jak to wygląda w praktyce - tylko kategorie będą). Całkiem zacnie rozwiązane.

A sam techblog to IMO rewelacyjny pomysł - w końcu będę mógł czytać samą esencję. ;-]

Spacery.

01 lutego, 2007

Dziś testowałem nowy wynalazek - dotarcie do pracy bez środków kołowych (czytaj: pieszo). W sumie nie jest źle - na dotarcie potrzebuję ok. 30 minut, samochodem jadę mniej niż 10, a komunikacją miejską ok. 20.

Za to mam jakąśtam dawkę ruchu (przyda się, oj, przyda!) i - w przypadku komunikacji 3,8 zł w kieszeni (w przypadku auta nieco mniej, zależy jak liczyć, zresztą).

Pomysł wyszedł od mojej miłej, która do czasu dojazdu komunikacją dokłada jedynie 5 minut (i oszczędza 3,8 zł). No przede wszystkim robimy sobie razem miły spacerek.

Dzięki GoogleEarth urwaliśmy kolejne 300m z trasy - zrobiło się 2,25 km w moim przypadku. W ogóle ciekawe rzeczy można wymyślić. Teoretycznie zupełnie inna, długa trasa okazuje się w granicach błędu pomiaru. Taka ciekawostka między odczuwanym dystansem a faktycznie przebywanym. Albo okazuje się, że ulice wcale nie są równoległe. Albo, że jednak nie jest obojętne, które dwa boki czworoboku się wybierze.

Jak na razie pomysł pieszego docierania do pracy bardzo mi się podoba. Tym bardziej, że wiosna za pasem. ;-)

W przypadku deszczu itp. oczywiście tradycyjnie auto/komunikacja miejska.

Rozproszone obliczenia.

01 marca, 2006

Natura nie znosi pustki, a ja nie znoszę, jak się procesor marnuje, więc po tym, jak po utracie paru m-cy obliczeń zrobiłem sobie przerwę z mprime, zacząłem bawić się w łamanie szyfru z drugiej wojny światowej, czyli odkodowywanie ostatnich czterech (obecnie trzech) nieznanych wiadomości kodowanych Enigmą. Projekt to M4 Project. Obliczeń nie ma zbyt wiele, myślę, że w parę tygodni projekt się skończy, szczególnie, że liczba uczestników gwałtownie rośnie. Dostępny klient na większość systemów operacyjnych.

Muza.

25 listopada, 2005

Właśnie sobie odświeżyłem kawałek "bells of reality" dostępny na stronie kumpla. Podoba mi się on, nie wiem czemu, ale jakoś bardzo mi ten klimat pasuje.

SzLUUG.

07 listopada, 2005

Na ostatnim zebraniu SzLUUGa padło trudne pytanie "po co nam SzLUUG". Skończyło się na wypełnianiu ankiety. Oczywiście podszedłem do tego mało poważnie i wpisałem 'piwo'. Hm, po głębszej refleksji dochodzę do wniosku, że nie było to tak mało poważne, jak by się mogło na pierwszy rzut oka wydawać.

Oczywiście 'piwo' to pewien skrót myślowy, ale tak naprawdę najważniejsze w SzLUUGu było/jest dla mnie to, że spotykam się z ciekawymi ludźmi i wymieniam - mniej lub bardziej ciekawe - doświadczenia i poglądy. Reszta, w tym zaplecze techniczne itd. to dla mnie (i dla sporej części SzLUUGowiczów) sprawa drugorzędna. W końcu prawie każdy ma jedna lub więcej maszynek 24/7, postawienie potrzebnych usług to kwestia chęci i tych paru minut...

Z moich obserwacji wynika, że jest/tworzy się pewien podział, na 'partyzantów' i skład obecny. Cóż. Poniekąd nie do uniknięcia, dopóki 'partyzanci' patrzą, wspominają i uśmiechają się pod nosem - nie ma sprawy. Byle młodych nie zniechęcali. Bo młodych nie ma. Nie dlatego, że nie chcą. Boją/wstydzą się. Nie czują się 'u siebie'.

W sumie zastanawiam się, czy nie powinienem bardziej do partyzantów iść. Pewnie nie. Co prawda dołączyłem dość wcześnie, ale na początku zdecydowanie czułem się gościem, nie 'u siebie'. Czyli jak młodzi teraz. Zresztą, jakiś pomost się przyda. Tylko ja się kiepsko nadaję na łącznika.

No nic. Jakoś to będzie. Albo nie będzie. Na piwo zawsze zdołamy pójść. A w sumie chyba o to chodziło, prawda?

Nieznośna lekkość bytu.

02 listopada, 2005

Za sprawą kilku wydarzeń dotarło do mnie (po raz kolejny), jak nietrwały jest stan obecny i jak bezsensowne są plany. Ponieważ to blog komputerowy, to przytoczę przykład dysku, chociaż wcale nie o komputery mi chodzi.

Był dysk z danymi. Nie ma dysku, nie ma danych. Poleciał w momencie, kiedy nic nie wskazywało, że poleci. 5 minut przed zrobieniem backupu /home. Bios go raz wykrywa, raz nie. Jeśli nawet wykrywa, to system plików rozjechany. Dobrze, że nic szczególnie istotnego na nim nie było.

I tak jest ze wszystkim. Nic tak naprawdę nie można zaplanować, sytuacja ulega zmianie i jest nieprzewidywalna, niezależnie od planów i zabezpieczeń. Tak naprawdę nie panujemy nad tym, co dzieje się w koło. Wypadki (zdarzenia) losowe, zła (lub dobra) wola ludzi...

Oczywiście, można w jakimś stopniu kontrolować swoje życie i wpływać na nie. Ale to niewielki stopień.

Heard about the guy who fell off a skyscraper? On his way down past each floor, he kept saying to reassure himself: So far so good... so far so good... so far so good. How you fall doesn't matter. It's how you land!

Krem.

10 października, 2005

chcę mieć twój kręgosłup tu przytwierdzony do mnie jestem zawsze najbezpieczniejszy gdy jesteś trochę odległa ruch w kąciku oka...

połóż się teraz na trawie jesteś taka ciepła tu chcę mieć mój język tam jesteś tak blisko, że stajesz się mokra ale tak blisko nie wolno podejść

połóż się dokładnie jak robisz to zawsze gdy chcę mieć mój język tam jesteś tak blisko, że stajesz się mokra ale tak blisko nie wolno podejść ale tak blisko nie wolno podejść...

No, to oczywiście nie moje (panienki proszone o nie sikanie w majty ;-P), tylko próba tłumaczenia pewnego tekstu (tak, żeby nie było ciągle o kompach). Kto zgadnie, czyje to? ;-)

C

12 lipca, 2005

No i w końcu zabrałem się za naukę kolejnego języka programowania. Padło na C, do którego kiedyś kupiłem książkę. No i oczywiście dla wprawy robię sobie zadanka z konkursu algorytmicznego (dead link), które całkiem znośnie idą. Paru podstawowych rzeczy już się nauczyłem, teraz trzeba wziąć się na poważnie za typy zmiennych, operacje na stringach itp.

A język jak język... W sumie myślałem, że bardziej Pascal będzie, a to bardziej Perl, tylko niestety deklarować trzeba wszytko. ;-/

Londyn

08 lipca, 2005

Wysłałem wczoraj maila do kumpla (po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna) - jest OK, nawet wyglądał na radosnego, jeśli da się to wywnioskować z dwóch zdań w mailu. Zapewne z innego powodu, niż bomby, niemniej jednak w pewien sposób oddaje to fakt, że ataki tak naprawdę niczemu nie służą.

Straty materialne mimo wszystko niewielkie (cóż, może terroryści podniecają się, ile to wielbłądów, w przeliczeniu oczywiście, zniszczyli wrogom). Korzyść polityczna - żadna. Wiara, że ludzie wywrą po ataku presję na władzach, aby te wycofały wojsko/cokolwiek, jest śmieszna. Prędzej dojdzie do tępienia muzułmanów w Europie (mury już są przeciw nim). A może o to chodzi?

W całym tym zamieszaniu irytuje mnie fakt, że ofiarami są przypadkowi, niewinni ludzie. Równie dobrze mogli wysadzić autobus pełen muzułmanów... Rozumiem, że polityków (którzy już za coś odpowiadają) trudno jest sięgnąć, ale czemu służy wysadzanie przypadkowych ludzi?

I tak sobie myślę, co będzie następne? Paryż, Berlin, Warszawa? I po co?

Wciąga. Za sprawą informacji w radio o tym, że będzie kręcony film, zabrałem się za książkę wczoraj ok. 23, dzisiaj o 13 była przeczytana, przy czym przerwa na sen jeszcze...

Na Biblii i historii chrześcijaństwa nie znam się zbytnio, jednak postanowiłem sprawdzić, co piszą media katolickie o książce. Usilnie starają się zdyskredytować autora, pełno haseł typu 'feminizm', 'new age', 'poganie' itp. Najśmieszniejsze jest zaprzeczanie oczywistym faktom typu zbieżność pogańskich i chrześcijańskich świąt czy dni tygodnia (zabieg mający na celu ułatwienie przyjęcia chrześcijaństwa poganom), próba przedstawienia Ewangelii jako autentyków (z 'zostały przez Kościół uznane za autentyczne' polemizować nie mam zamiaru, bo to ustalenie pewnego dogmatu wiary przez instytucję religijną). No i w końcu sam pierwiastek żeński w chrześcijaństwie. Trudno nazwać pozycję kobiety równoprawną z punktu widzenia katolicyzmu.

Ostatnia rzecz, i najważniejsza, to obrazy Leonarda. Czy faktycznie jest na nich kobieta (szósta osoba od lewej, pierwsza po prawej stronie Jezusa)? Hm. Druga osoba od lewej też nie wygląda zbyt męsko...

Mała bibliografia do tego wpisu:

Letni rym.

26 czerwca, 2005

Pamiętajcie: na upały
wentylator doskonały.

Niestety, mój gdzieś się zgubił. Trzeba będzie poszukać....

Hm. Przyjrzałem się zadaniu, które 'powinno działać' i oczywiście, że nie ma prawa działać. Po prostu 2^31-1 to nie 65 tys. z groszami. Ech, żebym zauważył, to od razu widziałbym rozwiązanie (takie eleganckie). Tak to jest, jak się człowiek nie wysypia.

Hm, nie dla mnie takie ekspresy. Z 10 zadań, które można było zrobić, zabrałem się za 4, z czego jedno zostało uznane (zrobione dobrze). Zadań, które oceniam jako 'do zrobienia' było 5, przy czym na jednym (Nadajniki) poległem ze zrozumieniem treści (za mały test dla mnie był), w drugim nie rozgryzłem algorytmu (Szyfr - ech, logika...), Lublin - Kraków rzucał po wysłaniu błędem uruchomienia (dziwne, algorytm był prymitywny i wolny, ale wyglądał na bezpieczny i u mnie nie robił problemów), na Chomiki Edka nie starczyło czasu, a Czekoladkę zrobiłem (i jestem z rozwiązania zadowolony, bo mało liczy).

Podsumowując: jak się wyszło z wprawy (a wyszło się okrutnie), to lepsze konkursy dłuższe. Ale i tak fajnie było. O.

Przed konkursem.

25 czerwca, 2005

No i zero przygotowań, startuję na żywca. Dopiero co się zarejestrowałem, zerknąłem na zeszłoroczne zadania (hmm... trudne) i chyba spać. Nawet kompilator mam w innej wersji, ale liczę, że to będzie nieistotne. Wyspać się i do boju jutro.

Problemy z grafą.

23 czerwca, 2005

No i 2.6.12 wcale nie jest taki wspaniały. Driver do grafy (fglrx), który pięknie śmigał na 2.6.11.12 nie buduje się na 2.6.12. Nie jest to tylko mój problem. Ciekawe kiedy poprawią stery/kernel...

Póki co, powrót do starego kernela, bo grać w True Combat: Elite i crack attack! mi się zachciało.

Za to dokonałem edycji biosu karty przy pomocy jakiegoś edytora odpalonego spod wine. Już nie jest 200 i 200, tylko bezpieczne 225 i 225 (karta kręci się stabilnie jakoś do 250 i 250, ale nie chce mi się testować, stresować sprzętu, lato idzie). Ech, poczułem się o 10 lat młodszy. ;-)