Londyn

08 lipca, 2005

Wysłałem wczoraj maila do kumpla (po raz pierwszy od bardzo, bardzo dawna) - jest OK, nawet wyglądał na radosnego, jeśli da się to wywnioskować z dwóch zdań w mailu. Zapewne z innego powodu, niż bomby, niemniej jednak w pewien sposób oddaje to fakt, że ataki tak naprawdę niczemu nie służą.

Straty materialne mimo wszystko niewielkie (cóż, może terroryści podniecają się, ile to wielbłądów, w przeliczeniu oczywiście, zniszczyli wrogom). Korzyść polityczna - żadna. Wiara, że ludzie wywrą po ataku presję na władzach, aby te wycofały wojsko/cokolwiek, jest śmieszna. Prędzej dojdzie do tępienia muzułmanów w Europie (mury już są przeciw nim). A może o to chodzi?

W całym tym zamieszaniu irytuje mnie fakt, że ofiarami są przypadkowi, niewinni ludzie. Równie dobrze mogli wysadzić autobus pełen muzułmanów... Rozumiem, że polityków (którzy już za coś odpowiadają) trudno jest sięgnąć, ale czemu służy wysadzanie przypadkowych ludzi?

I tak sobie myślę, co będzie następne? Paryż, Berlin, Warszawa? I po co?