Zakup dywanu w sklepie internetowym Komfortu - studium porażki.
06 lutego, 2009
Pod dłuższym czasie dotarłem do etapu zakupu dywanu. W końcu panele są średnio przyjemne dla małej, a ileż można bawić się na rozłożonym śpiworze? Szczególnie, że zaczęła całkiem sprawnie chodzić, a śpiwór potrafił się podwijać i ślizgać... Ja co prawda jestem zwolennikiem wykładzin, ale jakoś dałem się przekonać do dywanu. Grubsze i ładniejsze, niby.
No dobrze. Trzeba znaleźć coś, co jest dywanem, zajmie większą część pokoju i nie zbankrutuję. Na pierwszy ogień poszły sklepy internetowe - na chodzenie po zwykłych średnio mam czas i chęci. W Ikei, do której mam dobry dojazd, nic ciekawego nie znalazłem, za to spodobał mi się Ziemia terra z Komfortu (w ramach wspierania lokalnych przedsiębiorstw...). Który to dywan zresztą spodobał mi się już kiedyś, podczas pierwszej przymiarki do dywanu, wtedy jeszcze nie przeceniony.
Pomału dywan zaczął znikać z lokalnych sklepów, za to pojawiła się obniżka 7% na zakupy w sklepie internetowym. Cóż, akurat na transport będzie - pomyślałem, postanowiłem zamówić (bo jakoś brakło bodźca do pojechania do sklepu) i... zaczęły się schody.
Oczywiście najpierw trzeba było założyć konto w sklepie. Bywa. 28 stycznia zarejestrowałem konto, tego samego dnia wklikałem zamówienie (bez wyboru sposobu transportu) i otrzymałem potwierdzenie zamówienia. Co prawda mamy XXI w., ale zakup w sklepie internetowym przebiegał głównie przez korespondencję mailową w formie HTMLowej ze skopanym kodowaniem (chyba UTF-8 bez deklaracji/z błędną deklaracją). Czy to wina Komfortu (raczej), czy webmaila na Onecie (raczej nie - inne maile są bez krzaków) - nie wnikam. W każdym razie efekt jest dość żenujący.
Dnia następnego otrzymałem potwierdzenie zamówienia. A nawet dwa. Z linkiem do kliknięcia (W celu ustalenia rodzaju transportu, potwierdzenia zamówienia oraz ewentualnego dokonania płatności przez internet). Z czego były to 2 różne linki, a ten wysłany wcześniej nie działał. Znaczy praca ludzka jest tania i należy to generować ręcznie. Tradycyjnie z błędami kodowania. Jako transport wybrano kuriera, choć podobno mają własny, a w Poznaniu mają kilka sklepów (i z poznańskiego był wysyłany). 34 zł, gdzie maks. to 35 zł. Oh, well...
Kliknąłem link i koniec końców doszedłem do momentu, gdzie można płacić. Tzn. można by było, bo ustalonej wcześniej kwoty nie widać - jest sam numer konta. Cofnąć nie idzie... Szczęśliwie pamiętałem, ile mam przelać. Przelałem. Zadziwiająca jest ergonomia tego sklepu, bo przelew przez internet był wcześniej... No ale jak doszliśmy do końca, to nie można dać tego linka. Oh, well...
Tu na dłuższy okres kontakt się urwał. W końcu osoba przygotowująca link do potwierdzenia nie przygotowywała pewnie towaru do wysyłki, to nie Allegro, gdzie sprzedawca wysyła następnego dnia (chociaż sprzedaż przez Allegro też mają, jak teraz patrzę)... Kiedy już zwątpiłem i miałem zadzwonić, 4 lutego zadzwoniła sympatyczna pani. Ustaliliśmy termin dostawy na dzień następny, w miarę możliwości po godz. 17...
Trzeba przyznać, że kurier się spisał. Telefon o 17:20, że dywan jest do odbioru, na dole, pod domem. NOW! Cudownie, tyle, że oni nie wnoszą, a on nie ma gdzie zaparkować, a ja jestem w tramwaju. Oh, well, tak czy inaczej musi zadzwonić domofonem i poczekać, bo nie ja będę odbierał (właśnie wracam z pracy)... Koniec końców kurier wniósł dywan, za darmo, tylko lekko narzekając, że sprzedawcy Komfortu nie uprzedzają, że oni nie wnoszą (chociaż IIRC mają obowiązek do iluśtam kg, a dywan jest lekki). No ale na widok matki z dzieckiem na ręku jednak się poczuł (nie to, żebym nie był 5 minut później pod domem, a klatka zamykana jednak jest, więc problemu by nie było).
Wspomnieć wypada, że podlinkowany obrazek widoczny na stronie produktu to nie jest "real foto", tylko chyba design wg. którego dywan był potem dziergany. Na obrazku wszystko ładnie widać, a tymczasem oryginał ma znacznie większe ziarno. Nie na tyle, bym nie poznał misia, kwiatka czy lokomotywy, ale jednak... Na upartego mógłbym odesłać jako niezgodny z ofertą. Zresztą, przy zakupie zdalnym mogę odesłać bez podania powodu.
Mała też misia poznała i się cieszyła z dywanu, dywan jest w sumie fajny wielkościowo, ciepły i bezpieczny (w porównaniu ze śpiworem), nie ślizga się tak bardzo, ja wielkim estetą nie jestem (kolorystycznie jest OK, a że trochę ziarno - nieważne)... Zostaje. Ale zakupy w sklepie internetowym Komfortu raczej sobie na przyszłość daruję, ot co. Bo szybciej, taniej i bezpieczniej jest w tym przypadku pojechać i pomacać. Ale tak to jest, jak człowiek do (super)sprzedawców z Allegro i zakupów z dostawą do domu przywyknie... Tylko zastanawiam się, czy ktoś w Komforcie słyszał o tym, że nie sztuka znaleźć klienta, sztuka go utrzymać. A to, przy tak kijowym systemie zakupu w sklepie internetowym, braku "real foto", stosunkowo długim czasie realizacji, drogim transporcie, będzie raczej trudne.
1. Chris Trynkiewicz napisał(a):
07 lutego 2009, 02:17:57
Kurierzy tak maja. Pisac im w dodatkowych informacjach ze najpierw musza uprzedzic o przyjezdzie, to zadzwonia ze stoja pod domem. Jeszcze nie spotkalem kuriera, ktory by sie zastosowal do tego, co pisalem. Patalachy.
Nie mowiac ze przy ostatnich zakupach sprawdzic paczke moglem dopiero po podpisaniu jej odbioru, a na stronie sklepu pisza, ze zwroty sa tylko jesli sie nie potwierdzi odbioru bo zawartosc sie nie zgadza.
Slowem, LOL.
2. rozie napisał(a):
07 lutego 2009, 08:15:40
No dla mnie jest logiczne, że dzwoni się tak z pół godziny wcześniej. Dla własnej wygodny, zresztą – od razu wie, czy ma jechać bezpośrednio do mnie, czy może do innego klienta po drodze. W sumie chyba pierwszy raz nie zadzwonił. Inna sprawa, że na „po 17” chciałem (a jak się nie da to „po 15”), ale też pani miała potwierdzić... Co do otwierania, to różnie z tym było. Raz nie wsadzili jednego z elementu zamówienia, odebrałem. Paczka była na tyle mała, że nie miało szansy wejść. Zadzwoniłem, powiedziałem o co chodzi. Bez żadnego „ale” przysłali brakującą część + gratisy (chociaż w sumie przesyłka stanowiła procentowo znaczny koszt)... Potem zacząłem otwierać, kurierzy nie robią problemów. W końcu protokołu nie mają podpisanego… ;) Zawsze idzie zrobił tak, żey było dobrze. Jak nie jedna firma kurierska spełni wymagania odbiorcy (czyli pośrednio nadawcy), to inna. Może parę zł drożej, ale porządnie. Zresztą, ja też kurierom na rękę staram się iść – sprawnie i szybko odbierać (choć ze sprawdzaniem zawartości). No ale to już służobowo…