Oswajanie miasta.
20 stycznia, 2008
Nie wiem czemu, ale najlepiej oswajam miasto wracając z lokalu. Oswajam, czyli koduję w głębszych warstwach świadomości. Nie wiem, jak to dokładnie określić. To jest to, że idąc się nie zgubisz (nawet jak nie myślisz którędy idziesz) i po ciemku wiesz w mieszkaniu, gdzie są schody, buty, drzwi (tyle, że w odniesieniu do miasta).
A poza tym wypad do knajpy. Pobliskiej, zresztą. B. miło. Może dlatego, że dawno nie byłem. A może dlatego, że knajpa w porządku. A może po prostu towarzystwo?
Chyba się starzeję - dobrze mi było w knajpie, gdzie byliśmy jedni z młodszych, byli kelnerzy z tacami, obrusy, koleś grał na fortepianie (na żywo, ale nie koncert). I nie było dużo dymu, za to było dużo przestrzeni...
Anyway, takie wypady to można powtarzać. Zwł. że zimno nie jest. ;)
1. banshee napisał(a):
20 stycznia 2008, 17:39:37
> A może po prostu towarzystwo?
Pewnie towarzystwo... :-)))
Next time, Kisielice! ;-)