License to blog.
20 listopada, 2008
Dziś stwierdziłem, że blogowi, a w zasadzie wpisom czegoś brakuje. Brakuje dokładnego, jawnego określenia warunków wykorzystania (niejawne wynika z prawa autorskiego). Pierwszą rzeczą, o której pomyślałem były licencje ze stajni Creative Commons. Zalet mają sporo - popularne, znane, otwarte...
...ale ciągle mam wątpliwości, czy naprawdę o to mi chodzi. Co chciałbym uzyskać?
- Zakaz wykorzystania (także fragmentów) do użytku komercyjnego,
- Obowiązek zamieszczenia informacji o autorze w przypadku kopiowania,
- Zakaz kopiowana (w tym włączania do utworów zbiorowych) bez mojej zgody (konkretnie: nie chcę, by wolno było dołączać do agregatorów RSS bez odrębnej zgody).
W sumie punkt 1 i 2 realizuje by-nc-sa, dodatkowo poniekąd (sa) załatwiając punkt trzeci. Niestety, tylko poniekąd. No ale skoro skopiują, to z zachowaniem licencji, przynajmniej (i to dla całości swojego tworu, jeśli dobrze zrozumiałem). Plus, w przypadku wykorzystania bez zgody, zapewne stosunkowo łatwe i możliwe będzie dowiedzenie, że nastąpiło to w celu komercyjnym...
Dylematów jest więcej - Joggerowibrakuje automagicznego wsparcia dla różnych licencji (tak, najchętniej wybierałbym per wpis lub per kategoria). Ideałem byłaby możliwość określenia licencji analogicznie jak poziomu wpisu, (np. (license: 1) w bocie). Plus automagiczne doklejenie linka do licencji nr 1 (edytowalnej samemu) do wpisu. W sumie nie wygląda na trudne do dorobienia (życzenie wysłane) - jakieś 90% to kod poziomu wpisu, więc trzymamy kciuki... ;)
Kolejny problem to konieczność rozdzielenia licencji na treść wpisów od licencji na szablon, grafikę (akurat u mnie nie ma tego problemu) itp., ale to się da wyprostować niewielkim nakładem pracy.
1. puppy napisał(a):
20 listopada 2008, 21:28:53
Heh, też problem. Olej licencję i skup się na treści, zamiast na wyborze prawniczego bełkotu.
Chyba kiedyś zrobię agregator, któy będzie zbierał treści z takich super-hiper-prawnie-zabezpieczonych stron, bez linkback :/
2. zx napisał(a):
20 listopada 2008, 22:38:29
puppy: Ale ten… Creative Commons to właśnie nie prawniczy bełkot. :)
Też się zastanawiam nad objęciem treści CC ostatnio. Bo w sumie to nie widzę najmniejszego powodu, żeby zachowywać to wszystko tylko dla siebie.
3. puppy napisał(a):
20 listopada 2008, 22:39:29
CC to coś więcej niż „róbta co chceta”, a więc prawniczy bełkot :) Nie zachowuj dla siebie – dziel się, ale bez takich sztywnych zasad…
4. zx napisał(a):
20 listopada 2008, 22:42:33
Najprostrze CC to dla mnie ‘róbta co chceta, ale zaznacz, że jam autorem’. I dla większości użytkowników również. Niech firmy/instytucje/prawnicy się wgłębiają w szeczgóły. Ludowi wystarczy proste wyjaśnienie. A sztywne zasady nie są w tym wypadku złe. CC – rób z tym sobie co chcesz. (Sztywne?) ;)
5. moher napisał(a):
20 listopada 2008, 23:34:40
IMHO najlepsza licencja to No problem Bugroff
6. lambchop napisał(a):
21 listopada 2008, 01:10:01
Przed zabawą w licencje trzeba zadać sobie jedno ważne pytanie: czy mam fundusze i chęć do procesowania się z tymi, którzy tę licencję złamią? Bo jeśli nie, to lepiej położyć portfel na chodniku i obok niego zostawić kartkę z napisem „nie zabierać”. Skuteczność taka sama.
7. rozie napisał(a):
21 listopada 2008, 07:37:54
puppy: Jakąś licencję i tak masz. Określenie jej jasno i wprost daje większą wolność użytkownikowi, bo jeśli tego nie zrobisz, to dopiero ma on potencjalną rozkminę na podstawie ust. o prawie autorskim (i pochodnych). No i podstawą wolności jest poszanowanie własności.
lambchop: Fundusze dziś są, jutro nie ma (i odwrotnie). Z chęcią podobnie. Wykupienie ubezpieczenia na życie nie oznacza, że idziemy się wieszać. Kupno prezerwatyw nie oznacza, że dziś będzie seks. Itd. itp. Poza tym, czemu zakładasz, że ktoś będzie celowo łamał jasną licencję?
8. ike napisał(a):
21 listopada 2008, 09:08:53
Ja osobiście najbardziej lubię CC-BY. Zakaz agregowania treści? Nawet jak agregator daje tylko zajawkę? :-) nie ma możliwości, by taka licencja istniała.
9. lambchop napisał(a):
21 listopada 2008, 14:28:04
rozie: ja po prostu myślę, że ci, którzy kradną treść, w ogóle nie zwracają uwagę na licencję, bez względu na to jaka ona jest lub czy jej nie ma. Osobiście nie mam nic przeciwko licencjom, myślę tylko, że podawanie jej bardziej wynika z mody niż rzeczywistej konieczności ochrony swoich praw.]
10. rozie napisał(a):
22 listopada 2008, 09:31:51
ike: CC-BY to odpowiednik programistycznego BSD license, tak z grubsza? Cóż, osobiście wolę „wirusowe”, czyli bez możliwości zmiany licencji w przypadku wykorzystania. Co do zakazu agregowania, nawet „tylko zajawki” – niezupełnie o to mi chodzi. Natomiast zakaz agregowania (a w zasadzie publikacji) całości/większych fragmentów jest zawarty w ust. o ochronie praw autorskich.
lambchop: Wiesz, to działa w dwie strony. Ust. o ochronie praw autorskich w obecnym kształcie chroni także odbiorcę i jego prawa. Jasna licencja zabezpieczająca jego prawa – też. Przykładowo, jakiś czas temu pojawił się głos pewnego polskiego autora SF (na grupie prf.sf-f), że pożyczanie jego książek np. znajomym to (prawie) kradzież (nawiązanie do ww. faktu jest tu: Message-ID: <6ga2llj0vgqx$.dlg@kojer.kojer>, oryginał do znalezienia samodzielnie).