Trzy lata, sześć miesięcy i dwa tygodnie

Rzadko coś mnie zadziwia do tego stopnia i wielowymiarowo, jak to, o czym dowiedziałem się dziś. Chodzi oczywiście o błąd w Google+. No dobrze, nie sam błąd mnie zadziwił, bo ten był raczej mizerny. Poszło o to, że jeśli użytkownik Google+ udostępnił jakiejś aplikacji dostęp do danych publicznych swojego konta Google+, to aplikacja miała też dostęp do danych prywatnych. Z bardziej krytycznych – w świetle choćby RODO – do adresu email, imienia, nazwiska.

Chodzi o 500 tys. użytkowników, dane nie są super wrażliwe, udostępnione tylko aplikacjom. Oczywiście błąd pozostaje błędem, ale ten w dodatku został wykryty samodzielnie, nie na skutek wycieku. Ogólnie niezły potencjał na opowieść, którą nawet jeśli nie można się pochwalić, to nie ma się co wstydzić.

I tu pojawiają się tytułowe trzy lata, sześć miesięcy i dwa tygodnie, które jeżą włos na głowie. No dobrze, nie wszystkie. Trzy lata, to czas, kiedy podatność była dostępna. Tak naprawdę, powinny być dwa i pół, ale lepiej pasowało do clikcbaitowego tytułu. W dodatku zupełnie nie ma znaczenia ile czasu podatność była obecna – prawdopodobieństwo wykrycia nie rośnie z każdym dniem.

Ciekawe są dwie kolejne wartości. Sześć miesięcy to czas, przez który Google zataiło informację o podatności, bojąc się reakcji opinii publicznej. Wykryto ją w marcu 2018, ogłoszono wczoraj. W dodatku twierdzą, że w sumie nie wiedzą, czy podatność została wykorzystana, bo logi API mają z tytułowych dwóch tygodni, a nie trzymają ich dłużej, bo szanują prywatność użytkowników. Poważnie tak uzasadnili, w informacji o wycieku, która jest niejako przy okazji. Bardzo ładne zagranie PR-owe, ale jedyny komentarz, który przychodzi mi do głowy to:

Źródło: https://imgflip.com/i/2jpigy

Prędzej uwierzyłbym, że nie mają tych logów, bo im się na dyskach nie mieściły. 😉

Nie wiem, czy tak właśnie wygląda the right thing w świecie security, ale po graczu wielkości Google spodziewałem się jednak większej transparentności.

Kolejne zaskoczenie to reakcja rynku. Czy też może właśnie brak tej reakcji. Akcje Alphabet symbolicznie spadły, szybko odrobiły. Nie stało się nic… Przynajmniej na razie, zobaczymy jeszcze jak zareagują urzędy regulujące różnej maści, ale póki co wszystko wskazuje na to, że ani prywatność, ani transparentność nie są dzisiaj w cenie.

UPDATE: Po dokładniejszym zbadaniu, 10 grudnia, Google oznajmiło, że chodzi o 52 mln użytkowników więcej. Tzn. tylu więcej podobno dotyczył bug. O logach ani słowa. 😉

2 odpowiedzi na “Trzy lata, sześć miesięcy i dwa tygodnie”

  1. Czy to nie jest jednak tak, że błąd systemu dotyczył użytkowników, którzy mieli coś wpisanego w profilu Google+ (nie mylić z danymi na koncie Google) i zezwolili aplikacji trzeciej na korzystanie z Google+ (nie mylić z używaniem samego Google+). Czyli skala udostępnionych danych była chyba rzeczywiście nieduża – same posty i inne informacje nie były widoczne.

    Oczywiście publikowanie tego w takiej formie jest słabe. Ale potężniejsze wycieki typu Facebook w sumie dużo poważniej traktowane nie były (poza lamentem i wielką trwogą). W skrócie – nasze dane są w gruncie rzeczy nic nie warte dla tych firm.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *