Przeglądarka Vivaldi

Parę dni temu do przeglądarek dostępnych na rynku dołączył nowy gracz – Vivaldi. A w zasadzie nie tyle dołączył, co ukazała się wersja 1.0. Oczywiście zainstalowałem i się pobawiłem. Jest parę ciekawych ficzerów, które przypadły mi do gustu, ale nie wszystko mi się podoba.

Pierwszą rzeczą, którą widzimy po instalacji i uruchomieniu przeglądarki, jest tzw. wizard. Można wybrać schemat kolorów, rozmieszczenie belki z tabami i… obrazek, który będzie służył za tło przy speed dial. Wszystko oczywiście można zmienić później w ustawieniach, ale uważam, że taka szybka i łatwo dostępna personalizacja to miła rzecz. Poza nieszczęsną tapetą dla speed dial – po co tam komu tapeta? Przecież to potrzebne jak tapeta w systemie – widzę ją przez parę sekund po uruchomieniu i tyle.

Kolejną rzeczą, która zwróciła moją uwagę, jest pasek postępu. Pokazuje on ilość pobranych danych, postęp ładowania w postaci przesuwającego się paska i chyba ilość obrazków na stronie. W każdym razie kiedyś któraś przeglądarka już tak miała i uważam to za lepsze rozwiązanie, niż niewiele mówiące kręcące się kółeczko.

Vivaldi ma chyba pewne ambicje do zastąpienia systemu operacyjnego. Jest i wspomniana tapeta, jest wbudowany w przeglądarkę klient poczty, jest możliwość tworzenia notatek. No i w końcu są panele, czyli tak naprawdę funkcjonalność kafelkowego managera okien. O ile do pierwszych dwóch podchodzę zdecydowanie negatywnie, to do tworzenia notatek mam mieszane uczucia. Za to panele nawet mi się podobają. Jest to coś w stylu mini strony WWW, domyślnie w wersji mobilnej, dostępna na każdej zakładce. Po prostu podział powierzchni okna na dwie części. Przy obecnych szerokich monitorach może zdawać egzamin, a w panelach można umieścić np. social media, które i tak nie wymagają wiele miejsca.

OgólnieVivaldi bardzo przypomina mi Operę. Jak się okazało, słusznie, bo projekt tworzą ludzie, którzy kiedyś pisali Operę. Jest parę różnic, przede wszystkim większy nacisk na prezentację. Jest parę innowacji, więc przypuszczam, że – podobnie jak niegdyś OperaVivaldi zdobędzie pewne grono gorących zwolenników. Wielkiej popularności nie wróżę, ale zdecydowanie warto spróbować. Ja planuję od czasu do czasu używać, być może Vivaldi zostanie moją przeglądarką do social mediów.

Na koniec słowo o obsługiwanych systemach operacyjnych – Vivaldi dostępna jest dla Maców, Windows (wersje 32 i 64 bit) oraz Linuksa (pakiety deb i rpm w wersjach 32 i 64 bit). Twórcy nie chwalą się adresami repozytoriów, ale są one dostępne i dodawane automatycznie po instalacji (bez ostrzeżenia, nie lubię). Dla porządku, dla gałęzi stabilnej przeglądarki i Debiana wpis dla sources.list  to:

deb http://repo.vivaldi.com/stable/deb/ stable main

6 odpowiedzi na “Przeglądarka Vivaldi”

  1. Wygląda przyzwoicie. Tło na szczęście można wyłączyć. Pasek postępu – dobry pomysł. Notatki ok, ale nie pasują mi, przyzwyczaiłem się do combo edge+onenote.
    IMO największym plusem są te dodatkowe panele na stronę. Właśnie z tego korzystam pisząc ten komentarz. W końcu mam poczucie, że nie jest zmarnowana powierzchnia na stronie na ekranie 16:9.
    Na ubuntu coś się krzaczy (jeszcze nie dojrzałem do debiana:) Pobawię się tym chwilę, ale raczej nie zrezygnuję z yandexa i edge.

  2. Mnie bardziej przeraża, że ktoś wpadł w ogóle na pomysł implementowania tego tła. 😉

    Jeśli chodzi o ludzi, którzy już mają wypracowane rozwiązania, to zawsze jest problem ze zmianą. Ale pamiętam, że dawno temu jak pokazywałem ludziom Operę, to byli zachwyceni ficzerami. Inna rzecz, że mało kto korzysta ze wszystkich, a wrzucanie wielu powoduje, że przeglądarka puchnie – dokładnie jak to było w przypadku Opery.

    Co się krzaczy na Ubuntu dokładnie?

  3. Dla mnie Vivaldi trafił w niszę, której poszukiwałem. niestety Firefox w którym absolutnie wszystko mi się podoba ma antyczną architekturę bez sandboxa. Dla mnie jego wielkim plusem jest duch FLOSS, społeczność, dodatki, mówienie o wolności, otwarty model współpracy itp. itd. Aktualnie najlepiej pod względem bezpieczeństwa wypada Chromium/Chrome, przy czym oba są jak dla mnie zbyt mocno zintegrowane z Google. I tutaj pojawia się Vivaldi, który jest Chromem z wyciętymi wszelką googlością i dodanymi dodatkowymi operowymi kastomizacjami.

    To co mi się nie podoba w vivaldim to:
    – nie wszystkie wtyczki chrome są kompatybilne,
    – zgłaszanie bugów jest nieprzejrzyste, bez wglądu dla społeczności. Bardzo zamknięte,
    – jest EULA, jest mocne poczucie „albo bierzesz albo do widzenia”
    – są niektóre rzeczy dodane, z drugiej strony brakuje niektórych rzeczy w configu, kilka rzeczy trudniej znaleźć,
    – w porównaniu do Firefoksa brakuje mi about:config, firefox sync i jeszcze kilku dodatków.

    Cały czas liczę na Firefoxa i na Electrolysis, ale jeszcze trochę czasu minie, żeby to porządnie zadziałało.

  4. W bardzo starych, dobrych czasach używałam w Operze poczty, notatek, IRC. A potem Opera się zepsuła i skończyło się… Pewnie prędzej czy później spróbuję zainstalować Vivaldiego.

  5. @nn Cóż, duch Opery jest silny, ze wszystkimi zaletami i wadami. Przypominam, że Opera była kiedyś płatna (lub wyświetlała reklamy), dopiero potem, na skutek utraty rynku(?) rozdano klucze i stała się zamknięta, ale darmowa. 100% kompatybilności wtyczek z Chrome nie będzie, bo to jednak inne przeglądarki…

    @TG-S Masz rację, jeszcze go nie ma, a ja nie sprawdzałem, bo zdecydowanie pomysł mi się nie podoba i nie będę korzystał. Mignęło mi w konfiguracji (ustawienia -> klawiatura -> poczta) i w paru miejscach w sieci jest o Vivaldi mail.

    @d9k Polecam. Przyjemny look & feel. Podstawową przeglądarką u mnie nie będzie, ale jak ktoś lubił Operę, to ma szansę. Jakby jeszcze okroili z tych dodatków i trochę lżejszą zrobili…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *